<< Wstecz |
Wybrano: R-4399 a, z 1909 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Przyjdź i ratuj nas
Dz. Ap. 15:36, Dz. Ap. 16:15.
Złoty tekst: „Przepraw
się do Macedonii, a ratuj nas” – Dz. Ap. 16:9.
Dzisiejsza
lekcja związana jest z dotarciem Ewangelii do Europy. Po naradzie w
Jerozolimie, wspomnianej w jednej z naszych poprzednich lekcji, Paweł i Barnabasz
pozostali przez pewien czas w Antiochii, lecz widząc, że było tam wielu braci i
że większe pole działania było do opracowania, została zaplanowana druga podróż
misyjna. Barnabasz i jego bratanek Jan Marek szli w jednym kierunku, podczas
gdy Paweł wraz z Sylasem (Sylwanus) szli gdzie indziej. Ap. Paweł poznał się z
Sylasem w Jerozolimie podczas zebrania. Sylas okazał się rzymskim obywatelem,
podobnie jak ap. Paweł. Właśnie z nimi będziemy mieć do czynienia w dzisiejszej
lekcji. Ich droga prowadziła przez Syrię i Cylicję, Derbę i Listrę. W tych
miejscach utwierdzali wiarę, która już została uznana przez Pana dzięki
pierwszej pracy misyjnej apostoła, a także przez dotychczasową działalność
Prawdy Bożej. W Listrze został znaleziony Tymoteusz, młody człowiek pochodzący
od żydowskiej matki – dobrze wyćwiczony w Piśmie Św. przez nią, a także przez
jego babkę. Ojcem Tymoteusza był Grek. Dostrzegamy, że pomiędzy rzeczami
przekazanymi do zborów, była decyzja jerozolimskiej konferencji, że żydowski
Zakon nie obowiązuje pogan, poza pewnymi zarysami podanymi w poprzedniej
lekcji.
Po
wspaniałym sukcesie podczas dotychczasowej misji apostoł planował podróż przez
Azję Mniejszą, lecz widocznie rzeczy układały się niepomyślnie i wywnioskował,
że Pan przeszkadzał w ich wysiłkach i w tej kłopotliwej sytuacji zaczął
rozmyślać o innym polu swej pracy. W tym momencie niepewności Pan wykorzystał
sposobność dla jego ukierunkowania. Śniło mu się, że widział człowieka ubranego
w macedoński strój, który skinieniem ręki i swymi ustami wołał do niego: „Przepraw
się do nas i ratuj nas”. Apostoł uznał to jako Boskie kierownictwo i szybko
rozpoczął podróż, która wiodła go do Europy. Mamy tu dowód Boskiego nadzoru we
wszystkich sprawach Jego Kościoła. Bóg nie był przeciwny w daniu pozwolenia
pójścia z posłannictwem Ewangelii do Azji Mniejszej, gdyż później taka podróż
miała miejsce, możliwe w bardziej odpowiednim czasie, lecz wtedy był czas na
posłanie Ewangelii do Europy. Oczywiście Pan mógł skierować swe posłannictwo na
południe przez Afrykę i z powrotem do Europy, lecz nie był wówczas „słuszny
czas” związany z wszelkim zarysem Boskiego planu – lecz teraz dzięki Boskiemu
postanowieniu posłannictwo Boskiej łaski w Chrystusie skierowane zostało do
Greków, którzy w owym czasie byli znani jako przodujący naród świata w
literaturze i sztuce.
Istnieje
przypuszczenie, że około tego czasu lekarz Łukasz przyłączył się do grupy
towarzyszącej Pawłowi. Wykształcony człowiek – pisarz, jak też i lekarz został
dany przez Pana jako sekretarz ap. Pawła, aby jego listy mogły stać się
wzbogaceniem wielu zborów w owym czasie, jak też dla ludu Pańskiego aż do
naszych dni. Tak więc stało się, że Łukasz pisał nie tylko swą wersję
Ewangelii, lecz również księgę Dziejów Apostolskich i prawie wszystkie listy
ap. Pawła. Mamy tu dodatkową ilustrację przywilejów różnych członków Ciała
Chrystusowego. Łukasz nie mógł być apostołem jak Paweł ani wykonać dzieła tego
apostoła. Jednakże mógł być użyty przez Pana zaszczytnie i skutecznie w wielkim
rozpowszechnianiu Prawdy.
Podobnie
jest z nami. Nie możemy być apostołami. Nie możemy czynić coś wielkiego, lecz
jeżeli jesteśmy napełnieni duchem Pańskim, naszym przywilejem jest, iż możemy
być użyci do pewnego stopnia w służbie dla Prawdy. Wszelka służba dla Pana i
dla braci, nawet umycie nóg i wszelka poślednia służba, jak nam pokazał nasz
Pan, jest uprzywilejowana i zaszczytna.
LIDIA Z TYJATYRY
Filipia,
jedno z głównych miast Macedonii w Grecji, wydaje się być pierwszym miejscem
głoszenia Ewangelii w Europie. Jak zwykle w dniu sabatu, apostoł ze swymi
towarzyszami szukał tych, którzy chwalili Boga, którzy mieli nadzieję w
obiecane Królestwo Boże wiedząc, że tacy są lepiej przygotowani do przyjęcia
posłannictwa, które głosił, że Jezus przyszedł jako Zbawiciel i położył
fundament pod Tysiącletnie Królestwo, przez ofiarowanie samego siebie, że
ostatecznie błogosławieństwo Jego ofiary będzie dostępne dla wszystkich ludzi,
lecz teraz, przed postępowaniem ze światem w ogólności Pan powołuje duchowego
Izraela, „Maluczkie Stadko” do swego Królestwa jako kapłanów z Jezusem dla
udzielenia błogosławieństw Tysiąclecia.
Widocznie
w Filipii nie było synagogi i sprawy mogły wyglądać niekorzystnie dla ap. Pawła
i jego towarzyszy. Jednakże dowiedzieli się o małych religijnych zebraniach
prowadzonych każdego sabatu nad brzegiem rzeki, poza bramami miasta. Było to
główne miejsce modlitwy i Boskiej społeczności. Nie mając warunków synagogi,
prawdopodobnie nie posiadali pergaminów Pisma Świętego i stąd nie czytali
Zakonu, lecz jedynie prowadzili modlitwy i uwielbienia Boga. Wszystko to
sprzyjało głoszeniu posłannictwa Ewangelii przez Apostoła. On przemawiał do
tych, którzy tam uczęszczali, podkreślając ważność ich nabożnej postawy serca i
słuszność chwalenia Dawcy wszelkich dobrych rzeczy. Potem rozpoczął objaśniać
wesołą nowinę o ofierze Jezusa, o Jego śmierci i zmartwychwstaniu, a także o
Jego wtórym przyjściu w mocy i wielkiej chwale. On z przekonaniem przedstawił,
że obecnie zostało dane zaproszenie dla współdziedziców z Panem w Tysiącletnim
Królestwie jako członków Kościoła – Jego Ciała. Nie wiemy, czy było wielu czy
niewielu uczestników tego zebrania, ale była tam obecna jedna osoba, której
serce było we właściwej postawie, aby przyjąć posłannictwo – niewiasta imieniem
Lidia, sprzedawczyni purpury. Barwniki tkanin w dawnych czasach były bardziej
kosztowne niż teraz, a tajemnica umiejętności ich produkowania była podstawą
osiągania finansowych korzyści. Stąd istnieje przypuszczenie, że Lidia
znajdowała się w korzystnych warunkach finansowych. Nie tylko Prawda otworzyła
oczy jej duchowego wyrozumienia, lecz była ona zdecydowana być jej posłuszną w
pełnym poświęceniu i gotowa była okazać to poświęcenie przez symboliczny
chrzest w wodzie – „ona i dom jej”.
Nie
zawsze tak jest, że religijni rodzice mają dzieci skłonne do pobożności. W
Piśmie Świętym jest wzmianka o siedmiu tego rodzaju przykładach. Osobiste
doświadczenia również uczą nas, że rodzice, którzy są szczerze poświęceni Panu
i są prowadzeni przez Jego Słowo, na ogół wywierają dobry wpływ na swych najbliższych,
znajdujących się pod ich opieką. O taki wpływ powinni ubiegać się wszyscy
rodzice. Lecz nie można tego osiągnąć inaczej jak tylko przez troskliwość i
ostrożność w słowie i uczynku. To oznacza, że wszelkie myśli serca są poddane
woli Bożej w Chrystusie. Jednakże rodzice, którym nie udało się wszczepić
Prawdy i widzą swą odpowiedzialność względem swych wyrosłych spod
rodzicielskiej kontroli, nie muszą oskarżać się niemiłosiernie, jeżeli dzieci
nie słuchają ich i nie przyjmują religijnych przekonań swych rodziców. Raczej
powinni pamiętać, że Pan w pełni zna ich sytuację i będzie uważał ich za
odpowiedzialnych jedynie za to, co czynili po poznaniu Pana, za sposobność
zrozumienia instrukcji Jego słowa dotyczących ich własnego życia, a także
ćwiczenia swych dzieci w wychowaniu i napominaniu Pańskim.
„I PRZYMUSIŁA NAS”
Fakt,
że dom Lidii uwierzył, oznacza, że była ona matką dorosłych dzieci. Dzieci były
tak uległe jej wpływom, że wraz z nią chwaliły prawdziwego Boga, lekceważąc
bałwochwalstwo, jakie przeważało w Filipii. Możemy wnioskować, że była ona
wdową, gdyż jej małżonek nie jest wspomniany. Stąd miała prawo bez porozumienia
się z kimkolwiek zaprosić apostoła i jego przyjaciół do swego domu w gościnę.
Wydaje się, że zrozumiała właściwie, iż zamiast uczcić ich, sama uważała się za
zaszczyconą wraz z swym domem przyjęciem takich gości – sług Bożych i braci
Chrystusowych – pod swój dach. Zauważmy jej wyrażenie podczas zaproszenia: „Ponieważeście
mię osądzili wierną być Panu, wszedłszy do domu mego, mieszkajcie; i przymusiła
nas”. Późniejsze stwierdzenie wskazuje, że ap. Paweł nie był zbyt pochopny,
aby narzucać się komukolwiek i dlatego nie podkreślił mówiąc: Oczywiście ja i
moi przyjaciele, którzy przemawialiśmy do ciebie, powinniśmy być przez pewien
czas przez ciebie obsłużeni – chociaż to było prawdą. Apostoł raczej nie
wspomniał o tymczasowym pobycie. Faktycznie po sugestii Lidii, jaką uczyniła,
było rzeczą słuszną nie akceptować jej zbyt szybko, lecz zgodnie ze wskazaniem,
że uczniowie Jezusa nie powinni narzucać się innym. Widzimy to ze stwierdzenia,
że będąc „przymuszeni”, stopniowo zgodzili się przyjąć zaproszenie. Jakie to
piękne gdy widzimy dzieci Boże mądrze wyćwiczone w tych sprawach. O ile większy
jest ich wpływ na innych ku dobremu!
Nasza
lekcja może być uważana jako szczególny wykład o Boskim kierownictwie wobec
Ewangelii i jej sług. I jeszcze jak urozmaicone jest Boskie postępowanie i jak
jest konieczne, aby Jego dzieci w służbie dla Prawdy miały zupełne zaufanie w
Jego mądrość, miłość i moc!
Zauważmy
jaskrawy kontrast, że po szczególnym skierowaniu apostoła do tego miejsca, a
następnie do małego zebrania i rzeczywiście nawróconej rodziny, Pan następnie
pozwolił na wielką katastrofę, aby spotkała Jego wiernych sług. Młoda kobieta
posiadająca (nawiedzona) przez złego ducha (jednego z upadłych aniołów) była
używana do wróżenia, przepowiadania przyszłości itp., a duch działał przez nią
w celu wróżenia lub dawania informacji o zaginionych rzeczach itp. Była ona
niewolnicą, przynoszącą zyski jej właścicielom – opiekunom. Najwidoczniej byli
to wpływowi ludzie.
Przez
kilka dni, gdy apostoł ze swymi towarzyszami wychodził i powracał do domu
Lidii, wykonując Pańskie dzieło, ta opętana dziewczyna szła za nimi wołając
głośno: „Ci ludzie są sługami Boga najwyższego, którzy nam opowiadają drogę
zbawienia”. Oczywiście dziewczyna nie znała ich lecz złe duchy znały. Do
jakiego stopnia oni przewidywali skutki, nie możemy dokładnie wiedzieć, lecz
całkiem możliwe, że przyszło im do głowy i z góry przemyśleli, że apostoł
wypędzi z niej złego ducha i że to sprowadzi na nich i na wszystkich na
wróconych gwałtowny atak ze strony właścicieli dziewczyny i ich przyjaciół, a
także wszystkich, którzy oni pobudzą do szaleństwa, podniecenia, złości i
rozruchów. Możliwe też, że zły duch zwyczajnie mówił prawdę, bez zwrócenia
uwagi na możliwość rozkazania przez apostoła opuszczenia tej dziewczyny
przypuszczając, że będzie on raczej zadowolony ze świadectwa pochodzącego z
jakiegokolwiek źródła. Lecz czytamy, że ap. Paweł był zmartwiony, gdy dzień po
dniu to świadectwo było głoszone. On nie smucił się, że świadectwo to
prowadziło do prawdy, lecz był zasmucony, iż wychodzi ono ze złego źródła,
które nie szanowało prawdy, gdyż wszyscy upadli aniołowie, gdyby mieli szacunek
dla Boga i zasad sprawiedliwości, nie staraliby się opętać ludzi wiedząc, że
jest to ku ich szkodzie i przeciwne woli Bożej. Księgi Instrukcji Tajemnej
Służby będą prawdopodobnie sugerować, że ta kobieta miała histerię lub była
poniekąd obłąkana. Lecz nie jest to zgodne w tym przypadku z faktami, jakie
podaje Pismo Św. i jest zupełnie sprzeczne ze słowami apostoła. On nie
powiedział ani słowa do młodej kobiety zakładając, że nie była ona w ogóle
odpowiedzialna. On zwrócił się do złego ducha i rozkazał mu w imieniu Jezusa,
by wyszedł z niewiasty – podobnie, jak Jezus i apostołowie zgodnie z Jego
instrukcją wypędzali złe duchy.
PRZEPOWIADANIE PRZEZ DUCHA
Tak
jak właściciele świń byli źli na naszego Pana za to, że zniszczył ich świnie,
gdy „legion” demonów wypędzonych z człowieka wstąpił w świnie, a właściciele
doznali straty, tak stało się i tu; podczas gdy apostoł i wszyscy, którzy byli
prawego serca, radowali się, że kobieta stała się uwolniona spod mocy złych
duchów, jej panowie, którzy czerpali korzyści z jej przykrego położenia, stali
się bardzo źli. Ich portfel został dotknięty. Oni nie mogli legalnie zaatakować
apostoła, gdyż nie uczynił kobiecie żadnej krzywdy. Lecz mogli mścić się i stąd
podnieśli bunt, zgłaszając pretensję, że ci ludzie z nową religią mieszają się do
praw ludu w Filipii, która była rzymską prowincją w Grecji.
Pan
na to wszystko zezwolił; pozwolił, aby rozruchy osiągnęły znaczne rozmiary.
Paweł i Sylas zostali przyprowadzeni do władz miasta na rynek dla wymierzenia
kary. Władcy miasta, którzy sprawowali urząd w szczególności dla zapobiegania
buntom i sprawowania porządku, byli bardzo podnieceni, rozerwali ich szaty dla
okazania swego zmartwienia i niezadowolenia z powodu niepokoju, jaki powstał w
ich mieście. Rozumowali, że ludzie przeciw którym powstało pospólstwo, muszą
być winni czegoś szczególnego i zasługiwali na karanie. Oni nie wiedzieli, że
złe duchy miały do czynienia z powstaniem buntu, jak to na innym miejscu
wyraził ap. Paweł: „Albowiem nie mamy boju przeciwko krwi i ciału, ale
przeciwko duchowym złościom, które są wysoko”.
Aby
zadowolić tłum i szybko przywrócić spokój, misjonarze zostali publicznie pobici
przypuszczalnie rózgami, a następnie wtrąceni do więzienia. Powiemy, niestety!
Jaka nagroda za misyjny wysiłek? Co za rekompensata za poświęcenie swego życia
dla Pana i Prawdy, że zostali oni oczernieni, przedstawieni w złym świetle i
źle potraktowani!
Pamiętajmy,
że Bóg, który się nie zmienia, jest naszym Bogiem i ma nadzór nad sprawami
Kościoła tak samo dziś, jak kiedyś. Pamiętajmy, że żądania wobec nas dziś, jak
wobec tych misjonarzy są, abyśmy byli ochotni reprezentować Go, cierpieć trudy
i w ten sposób dać pełny dowód naszego posługiwania – naszej służby dla
Chrystusa i Jego posłannictwa. Czy nie potrzeba było wiary ze strony tych misjonarzy,
aby zaakceptować takie doświadczenie jako opatrznościowe i nie myśleć o nim
jako o znaku Pańskiej niełaski lub zaniedbania?
Musimy
nauczyć się zwykłych lekcji wiary w szkole Chrystusa i być zadowolonymi w
postępowaniu śladami Jezusa i apostołów, a także uczyć się radować w uciskach,
podobnie jak w powodzeniu.
NS 1980/5/02, str. 68; W.T. R-4399a-1909r