<< Wstecz |
Wybrano: R-4432 a, z 1909 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Dosyć masz na łasce mojej.
LEKCJA
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH (Dz. Ap. 19:23 - 20:1).
Złoty Tekst: "Ale mi
rzekł: Dosyć masz na łasce mojej; albowiem moc moja wykonywa się w
słabości." - 2 Kor. 12:9.
Przez dwa lata i trzy miesiące św.
Paweł był zajęty w służeniu Prawdzie w Efezie, które było Bramą lub Okiem Małej
Azji. Zamierzał więc opuścić to miasto i już zawiadomił zgromadzenia, które był
zapoczątkował, informując owe zgromadzenia, że odwiedzi je po drodze do
Jerozolimy, gdzie, z powodu panującego w Palestynie głodu, chrześcijanie w
Jerozolimie cierpieli niedostatek, a bracia z innych okolic pospieszyli im z
finansową pomocą, którą Apostoł zamierzał im donieść. Jednak Panu upodobało się
dozwolić wielkiemu przeciwnikowi rozbudzić prześladowanie przeciwko prawdzie a
szczególnie przeciwko Apostołowi, akurat w przededniu jego planowanej podróży.
Ponieważ ten sam Apostoł powiedział: "Wiemy, iż tym,
którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu, to jest tym, którzy
według postanowienia Bożego powołani są" (Rzym.
8:28), więc możemy być pewni, że Bóg przewidział, iż coś dobrego może
wyniknąć z dozwolenia tego prześladowania, bo inaczej nie dozwoliłby na nie.
"WIARA
WIERNIE UFA JEMU"
Efez było jednym z większych miast
naonczas. To można wnosić z tego, że u brzegu portu stał jeden z t.zw.
"siedmiu cudów świata" - olbrzymi posąg "Diany Efezkiej" -
bóstwo miasta Efezu i całej Mało-Azji. Do jej świątyni przychodziły tysiączne
rzesze ludu, wierząc, że dostąpią od niej szczególniejszego błogosławieństwa
pod względem ich domowego powodzenia. Wierzono, że błogosławieństwo bogini
Diany znacznie pomnażało ich stada i trzody, a także poród dzieci. W
przeciwieństwie do innej Diany (panny), Efezka była przedstawiana jako matka
wszystkich tworów żyjących, i że płodność była jej specjalnym
błogosławieństwem. To też sława tej bogini rozchodziła się szeroko i ci, co nie
mogli udać się do Efezu, aby uczcić ją w jej świątyni, z przyjemnością kupowali
pewne talizmany, czyli srebrne lub posrebrzane medaliki z jej postacią. Interes
robienia tych medali i posągów wzmagał się w miarę jak ludność okoliczna
dowiadywała się o jej rzekomych błogosławieństwach i pragnęła ją czcić. W
czasach apostolskich, interes tych, co robili owe srebrne medale i figury był
ogromny, zatrudniając setki a może i tysiące ludzi.
Pewien człowiek nazwiskiem
Demetriusz był przedstawicielem, czyli naczelnikiem tego rzemiosła. Ten, będąc
uprzedzony do nauki Apostoła i rychłego Kościoła w Efezie, podburzył swoich
współzawodowców żarliwym przemówieniem, w którym wykazał wielki dobrobyt w
mieście i w ich zawodzie robienia posągów ich bogini. Następnie odmalował
czarny obraz, jak powodzenie to wnet zamarłoby w rezultacie kazań Pawłowych.
Zwrócił uwagę na fakt, że ta nowa religia, przeciwna hołdownictwu Diany,
rozszerza się nie tylko w Efezie ale i w innych miastach Małej Azji. Z myślą
obowiązkowo ustalonej w tym mieście religii chytrze połączył myśl troszczenia
się o swoje kieszenie. Kto może wymyślić silniejsze podstawy argumentu z ogólną
publiką? Nie dziwi nas, że takimi argumentami udało się jemu rozbudzić
uprzedzenie do chrześcijan i wywołać poważne zaburzenie. Ludność całego miasta
dotknięta została w najczulsze miejsca - religia i świecki dobrobyt.
On wielki przeciwnik niezawodnie
dopomógł w tej sprawie, tak że ludność popadła w szał desperacji, jakoby upadek
ich religii i materialnego dobrobytu już ich dotykał. Miejsce zamieszkania
Pawła było wiadome, więc tam skierował się podniecony tłum w poszukiwaniu za
głównym sprawcą nadchodzących trudności. W Pańskiej opatrzności, św. Pawła nie
było w domu. Akwila i Pryscylla, którzy w domu tym zarządzali, byli na miejscu,
i chociaż ich nie zaaresztowano, oni zapewne okazali się do najwyższego stopnia
wiernymi Apostołowi i jego sprawie. To też w jednym ze swoich późniejszych
listów, św. Paweł zaznaczył, że własnej szyi nadstawili za prawdę (Rzym. 16:3, 4). Jako ludzie pracujący i zarządzający domem
oni nie byli molestowani; lecz dwaj pomocnicy Pawła, w tym domu znalezieni,
zabrani byli przez ów motłoch. Zaprowadzono ich do amfiteatru, czyli na miejsce
zabaw publicznych, które podobno mogło pomieścić 56,000 osób, co dowodzi że
Efez było naonczas wielkim miastem.
Św. Paweł dowiedziawszy się o onym
rozruchu był gotów odważnie wystąpić w obronie przyjaciół, a przede wszystkim w
obronie swego Mistrza i Jego poselstwa; lecz za mądrą doradą innych, nie
uczynił tego. Bracia nie dopuścili mu, rozumiejąc, że jego obecność nie
dokonałaby niczego z ludźmi tak podnieconymi, więc św. Paweł zgodził się na to,
bo inny sposób nie byłby rozsądny ani właściwy.
Pan wszakże nie zaniedbał dwóch
braci zaaresztowanych - Gaja i Arystarcha. Pisarz miejski przyszedł im z pomocą
i mądrymi słowami uśmierzył motłoch. Urzędnik ten nie był zainteresowany w
Ewangelii Chrystusowej ani w służeniu jej, lecz interesował się wykonamem swego
obowiązku jako urzędnik miejski. Wykazał zgromadzonym, że niepotrzebnie byli
podnieceni; że oni i wszyscy inni wiedzieli o wielkości Diany i że jeden Żyd,
lub wielu ich, nie mogą zaszkodzić jej wielkiej sławie; i tak sprawę zakończył:
"Ponieważ się temu nikt sprzeciwić nie może, słusznie
abyście się uspokoili a nic skwapliwie nie czynili; albowiemeście przywiedli
tych mężów, którzy nie są ani świętokradcami, ani bluźniercami bogini waszej. A
jeźli Demetriusz i ci, którzy z nim są rzemieślnicy mają co przeciw komu, wszak
bywa prawo, są też starostowie, niechże jedni drugich pozywają." Innymi słowy: Niechaj każdy pilnuje własnych spraw i niech nie przejmuje się
czemś czego na razie nie ma. Wykazał im również, że chociaż przygotowane są
miejsca do legalnych zgromadzeń, to obecne, nie było legalne. Gdyby więc było
zaraportowane do władzy rzymskiej, mogłoby przynieść ujmę miastu - pewną miarę
niesławy. W ten sposób rozpuścił ono zgromadzenie.
ZASADA I BRAK ZASADY
Zauważmy kontrast między głównymi
sprawcami tego wydarzenia a tym zapisanym kilka wierszy powyżej (Dzie. Ap. 19:18, 19). Tam, ci co uwierzyli, zrozumiawszy,
że poprzednio działali w styczności z władzami złymi - demonicznymi -
przynieśli swoje księgi magiczne i spalili je, w rezultacie dodatniego wpływu
Ewangelii na ich serca. Nie tylko zaprzestali uprawiać czarną magię; nie tylko
odwrócili się od tych ksiąg magicznych sami, ale wzbraniali się je sprzedać
innym ku ich szkodzie. Byli gotowi i chętni ponieść stratę finansową i być
uważanymi za głupich przez sąsiadów, aniżeli przyczynić się do jakiejkolwiek
szkody, po prawdziwym zrozumieniu sprawy.
W przeciwieństwie do tego, główni
aktorzy lekcji niniejszej popadli w szał i spowodowali rozruch swoim
zamiłowaniem do pieniędzy i obawą, że mogą ponieść stratę. Jest widocznem, że
te ich działania spowodowane były, nie poszanowaniem do religii, ale
zamiłowaniem do sprośnych zysków. Więcej nawet, religia i ich bogini była
demoralizująca. Z tego możemy zauważyć wielki kontrast między tymi co wzniecili
rozruch aby podtrzymać bałwochwalstwo i zmysłowość, i napełniać swoje
kieszenie, a tymi, którzy woleli raczej poświęcić ziemskie korzyści, aby tylko
czynić dobrze i nie szkodzić drugim. Zaiste, w religii Chrystusowej kryje się
zadziwiająca moc!
Należy zauważyć, że Apostoł i jego
współpracownicy nie byli winni tego, o co ich oskarżano - bluźnierstwa
przeciwko bogini efezkiej. Z tego możemy wyciągnąć korzystną naukę dla siebie.
Św. Piotr powiedział: "Żaden z was niech nie cierpi jako
- złoczyńca albo w cudzy urząd się wtrącający" (l
Piotra 4:15). Nie było potrzeby aby Apostoł mówił coś ujemnego o bogini
Dianie. Poleconem mu było aby zwiastował poselstwo wielkiej radości - a nie aby
szkalował fałszywe bóstwa i nich nabożeństwa. Prześladowanie to było więc za
czynienie dobrze. W tym również zawiera się lekcja dla nas. Nie ma potrzeby
abyśmy źle wyrażali się przeciwko naszym przyjaciołom w Babilonie. Nie
potrzebujemy rozprawiać przeciwko ich kościołom i naukom. Mamy dosyć pracy w
ogłaszaniu poselstwa Ewangelii.
Apostoł, z pewnością, nie omieszkał
wykazać, że Diana była tylko dziełem rąk ludzkich a nie bóstwem, jak
twierdzono. Podobnie i my możemy z właściwością przedstawić naszym
przyjaciołom, że jest tylko jeden prawdziwy kościół, który był zapoczątkowany
przez samego Pana i zatwierdzony w dniu Pięćdziesiątnicy, i że wszystkie inne
kościoły są tylko systemami ludzkimi. Lecz nie jest naszą powinnością wygłaszać
tyrady przeciwko tym kościołom, jak to niektórzy z naszych braci czynią.
Przykazanie, abyśmy "nikogo nie lżyli," może
być zastosowane z właściwością także do systemów religijnych. Szczególnie do
takich co uznawają, że podstawą Chrześcijanizmu jest zasługa ofiary
Chrystusowej. O tym więc powinniśmy kazać - o Boskiej łasce i o postępowaniu
moralnem - a inne sprawy pozostawić w spokoju.
Pismo Święte zapewnia nas, że w
słusznym czasie, wszystko uczynione przez ludzi będzie potrząśnięte i zburzone
w "wielkim ucisku." O tym dniu przestrzegamy
ludzi, aby pokutowali i uczyli się pokory i sprawiedliwości, by snać ukryli się
w dniu "zapalczywości Pańskiej" (Sof. 2:1-3). Bez wątpienia Pan zezwolił na sekciarstwo dla
pewnego mądrego celu, tak jak zezwolił rządom pogańskim mieć władzę nad
narodami aż "Czasy Pogan" miały dopełnić się. Nie przeszkadzajmy w
wykonywaniu się Boskich zamysłów. Zadawalniajmy się tym co nam było zlecone,
aby dopomagać braciom, budować ich w najświętszej wierze i ogłaszać Ewangelię
cichym i tym którzy mają uszy do słuchania. Lekcja Z Naszego Złotego Tekstu
Nasz tekst naczelny jest bardzo
piękny. Wyrażone w nim słowa naszego Pana mogą być zastosowane nie tylko do św.
Pawła ale i do wszystkich członków tego samego ciała, ożywionych jednym duchem.
Doświadczenia św. Pawła, w łączności z jego bodźcem ciała, zapewne dozwolone
były na niego i zapisane są w Biblii przeważnie dla korzyści naszej i
wszystkich tych, którzy od jego czasów aż dotąd ponosili szczególniejsze
doświadczenia i próby, których potrzeby i wartości nie mogli wyraźnie rozeznać.
Kiedy św. Paweł, oślepiony wielką
światłością w drodze do Damaszku, w końcu dostąpił przebaczenia Pańskiego i
przywrócony miał wzrok w znacznej mierze, on niezawodnie znosił cierpliwie tą
pozostałą słabość wzroku, uważając ją jako słuszną chłostę za jego złą
działalność w czasie gdy był przeciwnikiem Pomazańca i krzywdzicielem członków
ciała Chrystusowego, którym jest Kościół. Pozostała słabość niezawodnie
pomagała Apostołowi ocenić tym wyraźniej bliskość pokrewieństwa między Panem a
kościołem, członkami Jego ciała, jak to Pan wyraził słowami: "Czemu
Mnie prześladujesz?"
Gdy jednak mijały tygodnie, miesiące
i lata, i Apostoł zauważył, że jego wada wzroku była mu znacznym utrudnieniem
,on zapewne dziwił się czemu Pan nadal zezwala na tę słabość. Wiedział, że dla
Boskiej mocy byłoby tak łatwem przywrócić mu doskonały wzrok, jak nie. Zaiste,
on dostrzegał dowody tego ustawicznie - Boska moc uzdrawiała chorych - tak że
chustki które on pobłogosławił i posyłał chorym daleko i blisko, przyniosły im
Boskie błogosławieństwo i uzdrowienie. Apostoł widocznie rozumował, że po
znoszeniu tego utrapienia przez pewien czas, ono będzie odjęte. Mógł nawet
przypuszczać, że może Bóg chciał doprowadzić go do stanu pokornego proszenia o
usunięcie tej słabości.
Św. Paweł przyznaje, że on modlił
się o uzdrowienie - o usunięcie tego utrapienia, czyli "bodźca." Mówi
nam, że czynił to trzykrotnie. W łączności z tą sprawą jest jeden punkt, który
do onego czasu widocznie nie był zauważony przez Pawła, mianowicie, że takie
uleczenie byłoby błogosławieństwem restytucyjnem; lecz św. Paweł, jak i wielu
innych, powołani byli przez Pana, nie do restytucji ale do samoofiary, jak to
on sam wyjaśnił: "Proszę was, bracia, przez litości
Boże, abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest
rozumną służbę waszą" (Rzym. 12:1).
Wiedząc że Boskie błogosławieństwa przechodzą przez niego na innych, Apostoł
rozmyślał, że cząstka z tych mogłaby być i jego udziałem. On musiał jeszcze
nauczyć się, że dary jemu udzielone, były dla osób światowych a nie dla
świętych, którzy poświęcili się na ofiarę. Musiał jeszcze zrozumieć, że gdyby
Pan zezwolił na powstrzymanie jego ofiary, znaczyłoby to proporcjonalną utratę
duchowych błogosławieństw i łask, jakiemi Bóg obdarza tych, którzy poświęcili
ziemskie rzeczy.
DWA SPOSOBY WSPOMOŻENIA NAS
Nie byłoby pożytecznem dla św. Pawła
gdyby otrzymał zachętę w jego niewłaściwej modlitwie o uzdrowienie. Przeto
modlitwy te nie były wysłuchane. Prawda, że Pan wysłuchał podobne prośby wielu
takich, którzy, nie rozumiejąc lepiej, prosili o podobne łaski. Lecz z tym
wielkim Apostołem sprawa miała się inaczej. Na podobieństwo Pana, on był wzorem
dla trzody, stąd nie byłoby właściwem aby ta jego modlitwa była wysłuchana.
Jednak to co Bóg uczynił w tej sprawie było korzystną lekcją nie tylko dla św.
Pawła ale i dla jego braci w całym wieku ewangelicznym.
Chociaż nie było właściwem odjąć ten
ciężar Apostoła w odpowiedzi na jego modlitwy; chociaż Bóg widział, że ten
"bodziec ciała" miał mu być szczególniejszą pomocą w jego rozwoju
duchowym, to jednak modlitwy te mogły być wysłuchane w inny sposób bardziej
skuteczny i błogosławiony. Zamiast odjąć oną trudność, Pan obiecał mu więcej
łaski, siły i wytrwałości do znoszenia i przezwyciężenia jej. To w
rzeczywistości było lepszem dla św. Pawła, aniżeli gdyby modlitwa jego była
wysłuchana według jego życzenia. Nie wiemy, ani on nie wiedział, jak potrzebnem
był ten "bodziec ciała" do utrzymania go w pokorze i użyteczności w
jego służbie. Aczkolwiek na pewno wiemy, że dodanie mu więcej łaski było
większym błogosławieństwem, albowiem łaska Pańska jest pomocna we wszystkich
sprawach życia, gdy zaś odjęcie owego bodźca byłoby tylko jedną ulgą. Nie dziw
więc, że gdy Apostoł zrozumiał sprawę lepiej, zawołał: "Raczej
się tedy więcej chlubić będę z krewkości moich, aby we mnie mieszkała moc
Chrystusowa." - 2 Kor. 12:9.
W tych doświadczeniach św. Pawła
znajdowała się błogosławiona lekcja dla wszystkich wiernych Pańskich w całym
wieku ewangelicznym. Mamy różne bodźce (kolce) w ciele, różne trudności i
doświadczenia; niektóre umysłowe, inne fizyczne; niektóre wiadome drugim; inne
wiadome tylko nam. Jak wielką pomocą dla wielu było to zapewnienie, że
trudności i doświadczenia, których Pan nie odejmuje od nas, dozwolone są dla
pewnego mądrego i miłościwego celu. On zapewnia nas, że wszystkie rzeczy będą
pomagać nam ku dobremu; a w trudnościach naszych mamy Jego zapewnienie: "Dosyć masz na łasce Mojej; albowiem moc moja wykonywa się w
słabości." - Rzym. 8:28; 2 Kor. 12:9.
Drodzy współsłudzy krzyża,
przyjąwszy ten pogląd Apostoła, traktujmy wszelkie nasze doświadczenia w dobrej
wierze, rozumiejąc prawdziwość tych słów, że nasze słabości, niedoskonałości i
ułomności, zamiast nam szkodzić, uzdolnią nas, przy Pańskiej łasce i pomocy, do
tym większych starań aby poznawać Jego wolę i czynić ją, w sile mocy Jego.
W.T. R-4432 a -1909 r.