<< Wstecz |
Wybrano: R-4458 a, z 1909 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Pilnujcie samych siebie i trzody.
Dz.Ap.20:2-38.
"Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie posila". - Filip.4:13.
Św. Paweł, gdy uszedł z Efezu, po
onym wielkim rozruchu, odwiedził różne Zbory europejskie, których był
założycielem. Przechodząc przez Macedonię do Koryntu przybył okrętem znowu do
Miletu, około 50 mil na południe od Efezu. W tej podróży towarzyszyło mu kilku
przedstawicieli Zborów Małej Azji. Znajdował on się w drodze do Jeruzalemu,
dokąd dążył z datkami, jakie za jego staraniem zebrane były po Zborach na
biednych braci w Jerozolimie. Pawłowi towarzyszyło siedmiu delegatów tj.
przedstawicieli Zborów: Tesalonicejskiego, Bereeńskiego, Derbejskiego i
Efezkiego. Podróż ta i odwiedzanie Zborów zabrało mu prawdopodobnie kilka
miesięcy czasu i teraz, w Milecie miał on ostatnią sposobność pożegnania się ze
starszymi Zboru Efezkiego. Ponieważ data odpłynięcia okrętu, na którym Paweł i
towarzysze jego mieli się udać w dalszą drogę nie była wiadomą, przeto
wiadomość posłana została starszym Zboru w Efezie i ci przyszli do Miletu.
Przedmiot, który mamy pod rozwagą zwraca naszą uwagę szczególnie na znamienną
mowę, jaką apostoł Paweł wypowiedział do tych starszych. Nie mamy rozumieć
jakoby w tym przemówieniu Apostoł chciał się chlubić ze swego dzieła lub
gorliwości, ale raczej przedstawił on niektóre rzeczy, na które słuchacze jego
się zupełnie zgadzali, a z których on chlubić się wcale nie myślał. Wzmiankę o
swojej pracy dla Pana i o przepowiadanych mu cierpieniach mających go spotkać w
Jeruzalemie, nie uczynił dla samochwały, ale w celu lepszego rozbudzenia
umysłów swoich słuchaczy, by z tej jego ostatniej wizyty i przemówienia
otrzymali tym silniejsze wrażenie. Przypomniał im więc jak to przez przeciąg
trzech lat mieli sposobność poznania go bliżej i obserwowania jego sposobu
życia, jego wierności dla Pana, oraz gorliwości w pracy dla Prawdy i braci.
Przypomniał im też o swoim uniżonym duchu; że nie był pomiędzy nimi jako
samochwalca; że zachowanie jego nie było dumne i wyniosłe; że nie starał się
"panować" nad nimi, lecz przeciwnie, doznawał między nimi wiele
trudności i prześladowań tak od Żydów, jak i od "fałszywych braci".
Znali oni jego pracę i wytrwałość, i
wiedzieli, że nie taił on przed nimi nic takiego, o czym wiedział i co mogło im
być pomocnym; że uczył ich tak publicznie jak i prywatnie i jak tylko
okoliczności mu pozwalały. Świadczył on tak Żydom jak i Grekom, że jedna jest
tylko Ewangelia Chrystusowa, którą trzeba wiarą przyjąć, odwróciwszy się od
grzechu. Zwracając uwagę swoich słuchaczy na te cechy, swego charakteru
zakładał on fundament do następnego napomnienia, aby starali się go naśladować
w wierności i gorliwości. Był on ich wiernym biskupem, czyli nadzorcą
czuwającym nad ich dobrem. Był dobrym pasterzem strzegącym ich bezpieczeństwa
doglądając, by nie zbywało im na paszy duchowej. Wiedząc o prawdziwości jego
przedstawień i mając całą tę sytuację w swych umysłach, słuchacze jego byli
lepiej przygotowani do pożegnalnego napomnienia od tak zacnej osoby - i do
przyswojenia sobie nauki, jaką zamierzał im udzielić.
"ZWIĄZANY DUCHEM".
Paweł apostoł poinformował braci, że
chociaż jest fizycznie zupełnie wolnym to jednak czuje pewien nacisk na swój
umysł, z którego otrząsnąć się nie może, że ma udać się do Jeruzalemu, dokąd
prowadzi go Boska Opatrzność; i że jednocześnie otrzymuje zapewnienie od
niektórych braci posiadających "dar" przepowiadania, że kajdany i
więzienie czekają go w Jeruzalemie; poczym oświadcza odważnie: "Wszak ja
na nic nie dbam i nie jest mi tak droga dusza moja, bym tylko bieg mój z radością
wykonał, i posługę którąm wziął, od Pana Jezusa na świadczenie Ewangelii łaski
Bożej. A teraz oto ja wiem, że już więcej nie oglądacie oblicza mojego wy
wszyscy między którymim chodził, każąc królestwo Boże". Apostoł widocznie
serdeczniej zżył się z braćmi Efezkiego Zboru aniżeli z innym. Widocznie był to
jeden z najbardziej rozwijających się i kwitnących Zborów. Pod Boską
opatrznością spędził on więcej czasu głosząc Ewangelię w Efezie aniżeli w
jakimkolwiek innym mieście, a rezultat jego pracy, jaki prawdopodobnie tam się
okazał, usprawiedliwiał jego dłuższy w tym Zborze pobyt. Żegnanie się z
przyjaciółmi jest zawsze nader rzeczą przykrą; a pożegnanie bez nadziei
ponownego zobaczenia się z tej strony zasłony jest bez wątpienia o wiele
boleśniejszym.
"KAŻĄC KRÓLESTWO BOŻE".
Mimochodem zwróćmy naszą uwagę na
poselstwo, jakie Apostoł głosił i które tutaj określa jako Ewangelię
Chrystusową - kazaniem "Królestwa Bożego". Dobrze jest, jeżeli
oceniamy i jesteśmy przekonani, że była to ta sama Ewangelia, którą i dziś
głosimy, bo jeżeli nią nie jest to nie głosimy prawdziwej Ewangelii. Łaska Boża
została okazana w tym, że dał On Syna Swego, aby Ten z łaski Bożej mógł za
wszystkich śmierci skosztować. Taż łaska Boża została dalej ujawnioną przez
wykazanie jak śmierć Chrystusa była zamierzoną by przyniosła błogosławieństwo
rodzajowi ludzkiemu:
1) Przez ewentualne ustanowienie
królestwa pod całym Niebem, dla rządzenia ludzkością; dla zgładzenia grzechu i
śmierci; i dla podźwignięcia wszystkich znajdujących się w niewoli tych
nieprzyjaciół.
2) Poprzedzając ogólne
błogosławieństwo dla świata, o które modlimy się, "Przyjdź Królestwo
Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi", Boska proklamacja
wpierw powołuje "maluczkie stadko" do współdziedzictwa z ich drogim
Odkupicielem w Królestwie. Dzięki niech będą Bogu, że te kosztowne prawdy
odnośnie łaski Bożej i Jego Królestwa tak długo zakryte przed naszym wzrokiem,
tradycjami średniowiecza, zostają teraz wydobywane i objawiane nam przez
oświecenie Duchem Św. oczów umysłu naszego, abyśmy mogli widzieć rzeczy, które
zostały nam hojnie od Boga darowane, a tym sposobem otrzymać pomoc do
zapewnienia naszego powołania i wybrania.
Nic dziwnego, że Apostoł mógł dodać
tak znamienne słowa: "Oświadczam się wam dnia dzisiejszego, żem ja jest
czysty od krwi wszystkich. Albowiem nie chroniłem się żebym wam nie miał
oznajmić wszelkiej rady Bożej". To, o czym kazał Zborowi podczas jego
trzyletniego pobytu w Efezie, jest na pewno tym samym poselstwem, jakie pod
Boskim kierownictwem dosięgło aż do nas, przez jego listy pisane do różnych
ówczesnych Zborów. Widzimy, że poselstwo jego nie obejmowało w sobie ani słowa
o wiecznych mękach, ponieważ nie są one częścią Boskiego Planu. Z listów jego
dowiadujemy się jak wielce był on cierpliwym w strofowaniu, napominaniu i
zachęcaniu ludu Bożego. Pan często używał Pawła dla Swojej sprawy, ponieważ
oddał on się Panu całkowicie.
Możemy tu zauważyć różnicę, jaka
zachodzi między działaniem świętego Ducha Bożego a działaniem duchów nie
świętych - upadłych aniołów. W obydwóch wypadkach kontrola powiększa się w
miarę; jak człowiek pozbywa się swej woli. Szczęściem jest dla ludzkości, iż
posiadamy wszyscy pewien wrodzony wstręt do dobrowolnego poddawania się komuś.
Gdyby nie te naturalne tendencje, czyli naturalne uczucia pozostawania
niezależnym i panem swej woli, to niezawodnie cały świat dzisiejszy byłby
opętanym lub, co najmniej w znacznej mierze pod kontrolą złych duchów. Nawet
pomiędzy medium spirytystycznymi jest ogólnie tylko częściowe poddawanie woli,
chociaż są one przez duchów zachęcane do zupełnego poddawania się.
Spirytystyczne media są jednakowoż często ostrzegane przez ich czasopisma i
książki, iż wielce niebezpiecznym jest pozbywać się zupełnie swej woli,
ponieważ zły duch mógłby całkiem opanować, czyli opętać medium. Biedne media!
Nie wiedzą, że wszystkie duchy, z jakimi się komunikują są złymi duchami,
demonami, upadłymi aniołami, które czasem przybierają postać ludzkich istot i
przedstawiają się za zmarłych naszych przyjaciół.
Nawet mężowie i żony nie powinni w
zupełności poddawać swą wolę jedno drugiemu, jeżeli nie chcą się narażać na
szkodliwe następstwa. Ani rodzice dzieci swych nie powinni zniewalać do stanu
zupełnego poddawania ich woli. Czyniąc to do jakiegokolwiek stopnia, szkodzą
oni dziecku, osłabiają jego samopoczucie i czynią je podatnym narzędziem dla
upadłych aniołów.
Jeden i jedyny tylko, któremu możemy
bezpiecznie zupełnie oddawać naszą wolę, jest Bóg. On zachęca nas do oddawania
Jemu naszej woli; a my w Jego imieniu, jako Jego przedstawiciele, możemy
zachęcać nasze dzieci, naszych przyjaciół i sąsiadów do takiegoż zupełnego
oddania swych serc Bogu. Im więcej poświęconą jest wola, im zupełniejsze jest
oddanie się Bogu, tym wydatniejsze doświadczenie Jego błogosławieństwo - tym
większa użyteczność w Pańskiej służbie. Taką jest główna treść napomnienia
Apostoła: "Bądźcie napełnieni duchem", poświęceni, zupełnie oddani
Panu. Na ile ten stan poświęcenia, poddania swej woli osiągniemy, na tyle tylko
możemy być przez Pana użyci za Jego mówcze narzędzia, gotowe do służenia Jemu,
Prawdzie i Braciom. Św. Paweł był zacnym wzorem takiego zupełnego poświęcenia
się Panu; był on żywym przykładem pełności ducha i zaparcia samego siebie, oraz
zupełnego umarcia dla świata, jego dążeń i planów.
Nic więc dziwnego, że mógł on tak
śmiało zachęcać braci, aby naśladowali jego, tak jak on naśladował Chrystusa,
Chrystus napełniony był Duchem Swego Ojca; a Św. Paweł będąc wiernym naśladowcą
Mistrza napełniony, był tym samym Duchem, chociaż w mniejszej mierze. Podobnież
i wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć w Jezusie Chrystusie, muszą być napełnieni
Jego Duchem, czyli wolą Chrystusową, wolą Ojca - i umarłymi dla ziemskich
ambicji. Cel, dla którego Apostoł wezwał do siebie tych starszych był, aby uprzytomnić
im, że byli oni podobnież jak i on nie tylko poświęceni Panu, lecz jako
nauczyciele w Kościele, znajdowali się w podwójnej odpowiedzialności tj. tak za
siebie samych jak i za Kościół, w którym Pan postawił ich biskupami.
Zauważmy jego słowa: "Pilnujcież
tedy samych siebie i wszelkiej trzody, w której was Duch Święty postanowił
biskupami, abyście paśli Zbór Boży, którego nabył przez krew własną".
Kilka punktów objętych w tym
napomnieniu zasługują na bliższą uwagę. Oświadczenie Pawła, że Duch Święty postanowił
ich biskupami w Zborze dowodzi, w harmonii z innymi świadectwami Pisma
Świętego, że starsi nie są w żadnym znaczeniu czymś wyższym lub oddzielną klasą
"kleru", lecz są w Zborze - członkami w Zborze - członkami
nadzorującymi i usługującymi, postanowionymi przez Pana za pośrednictwem Jego
ludu tj. Kościoła. Zauważ dwa punkty:
1) Starsi mają pilnować samych
siebie i pilnować trzody. Ktokolwiek próbuje pasterskiej pracy w Kościele, musi
przede wszystkim czuwać nad samym sobą, aby nie popadł w pokuszenie, bo jak to
oświadcza Apostoł, ci, co przyjmują obowiązki starszych - pasterzy, nadzorców w
Kościele narażeni są na szczególniejsze pokusy i próby. Muszą oni nade wszystko
czuwać nad sobą, bo inaczej, każąc innym sami zostaną odrzuceni.
2) Ci, co przyjmują służbę starszych
w Kościele, czyli zostają do niej upoważnieni według Boskiej reguły, powinni
rozumieć, że przyjmują na siebie wielką odpowiedzialność, z której będą musieli
przed Bogiem zdać sprawę (Rzym.14:12; Żyd. 13:17).
Obowiązkiem ich nie jest
wyszukiwanie wad w braciach, ani też nie ogranicza się ich obowiązek tylko do
głoszenia kazań, odwiedzania chorych i uśmierzania powaśnień pomiędzy
współczłonkami, lecz mają oni mieć nadzór i czuwać nad dobrem tak zgromadzenia
jak i wszystkich poszczególnych członków, we wszystkich szczegółach. Ci, co
ujawniają nadmierną troskę o ten żywot, nie są pod żadnym względem odpowiedni
do przyjęcia służby starszych w Kościele Bożym, ani nie powinni być pozywani,
czyli wybierani na takie stanowisko. Tylko ci, co szukają najpierw Królestwa
Bożego i sprawiedliwości, jaką ono przedstawia, są w pewnym znaczeniu, czyli
stopniu sposobni do tej służby w Kościele. Starsi powinni uważać za część
swojej odpowiedzialności, doglądać na ile bracia i siostry czynią odpowiedni postęp,
szczególnie w rzeczach duchowych. Jako częścią swych obowiązków powinni uważać,
by napominać i zachęcać współczłonków, oraz dopomagać każdemu z nich na ile
sposobność się nastręcza.
Nie jest to wcale przywilejem
wszystkich braci i sióstr w Zborze, by każdy (lub każda) z nich próbował
naprawiać drugich, chyba tylko, w jakich osobistych sprawach, w którym to
wypadku Mat. 18:15 powinno być ściśle przestrzegane. Starszy jednakowoż przez
obranie go na jego urząd, został upoważniony do nadzorowania sprawami
zgromadzenia i do udzielania takich rad, napomnień i strofowań, jakich warunki
i okoliczności by wymagały; lecz powinien on to czynić w cichości, pamiętając
też o sobie, aby sam nie był kuszonym, jeżeli nie w tych samych to, w jakich
innych słabościach. Ma się rozumieć, że on także powinien przestrzegać
Mat.18:15.
OKRUTNI WILCY I
FAŁSZYWI KAZNODZIEJE.
Apostoł, aby tym dobitniej
uprzytomnić im ważność obowiązków spoczywających na starszych, zwrócił uwagę
swych słuchaczy na fakt, że trzoda Pańska została kupiona drogą krwią Baranka
Bożego. Ta więc w oczach Bożych nader drogocenna wartość trzody, powinna na
nich wywrzeć tak silne wrażenie, że byliby chętni wydać nawet i życie swe w
usłudze jakiejkolwiek bracia by potrzebowali.
Kładąc nacisk na udzieloną, co
dopiero przestrogę, Apostoł oświadcza proroczo, iż wkrótce zajdzie wielka
potrzeba "pilnowania" samych siebie, ponieważ z nich samych, z grona
trzody, a szczególnie z pomiędzy starszych, powstaną mężowie mówiący rzeczy
przewrotne, aby za sobą pociągnąć uczniów - mężowie, którzy chcąc zostać
wodzami, nie cofną się nawet od wprowadzenia schizmy i doradzania podziałów w
Kościele byle tylko zadowolić swoje ambicje. Wyraz "przewrotne" użyty
w oryginale oznacza: opaczne, przekręcone. Myśl jest ta, że ci, co poczynają
tracić Ducha Pańskiego, proporcjonalnie tracą też jasność ocenienia Prawdy. W
miarę na ile osobiste i samolubne ambicje zaciemniły ich duchowy wzrok,
spostrzegają i zrozumiewają oni różne ustępy Pisma Świętego coraz niewyraźniej;
i odczuwają wolność przekręcania i naciągania ich w taki sposób, by popierały
ich ambitne pretensje. Jak prawdziwymi są słowa Apostoła; jak wielkie
niebezpieczeństwo w tym względzie grozi szczególnie starszym, nadzorcom trzody!
Widocznie samolubne ambicje są największym ich wrogiem, z jakim starsi potykać
się są zmuszeni.
Nie należy rozumieć, że te ambicje
nagle się nawiązują, rozkwitają i owoc przynoszą. Nie! Proces ich powstania i
rozwoju jest powolnym, stopniowym, a tym samym więcej niebezpiecznym i
zwodniczym, bo mniej spostrzegalnym. Jak ważnym więc jest, aby wszyscy z trzody
Pańskiej a szczególnie starsi, pilnowali samych siebie i badali ściśle swoje
postępowanie a szczególnie wszystkie pobudki czyli motywy jakimi kierowane są
ich czyny. "Pilnujcież tedy samych siebie" jest napomnieniem, bo -
mówi dalej Apostoł - z was samych powstaną mężowie głoszący prawdę w przewrotny
sposób; w celu pociągnięcia za sobą uczni; w celu uczynienia się wodzami trzody
i przyswajania sobie chwały i zaszczytów od ludzi. O, jak drogo zapłacić
przyszłoby tym, co obraliby taką drogę - jak wielką ponieśliby utratę łaski
Bożej i wiecznego żywota!
"Wilcy okrutni" są to
gwałtowne wilki. Przez pewien czas mogą oni zwieść owce, zewnętrznymi oznakami,
zewnętrzną maską przykrywającą ich wilczą naturę. Tacy, wraz z ich pozornie
pobożnym postępowaniem, w celu zwiedzenia, określeni są w Piśmie Świętym jako
"Wilki w odzieniu owczym". Pasterz niezawodnie zna ich charakter
zanim ten jeszcze ujawni się owcom, lecz biedne, niewinne owce bywają zwiedzione,
aż dokąd te wilki nie poczną kąsać, pochłaniać i rozpraszać trzodę. Działalność
ich objawia się jak wilka wycie i zajadłość, czyli "uczynki ciała i
diabła" - a nie uczynki sprawiedliwości, pokoju i miłości ducha Pańskiego.
Wilk zadaje rany gębą swą, podobnież czynią i ci - potwarcy, obmówcy i
czyniciele wszelkiej złej sprawy.
Święty Paweł zapowiedział starszym
Efezkiego Zboru, czego mają się spodziewać, a słowa jego okazały się
prawdziwymi. Hymeneusz i Aleksander, Fygellus, Hermogenes i Filetus, wymienieni
są po imieniu (1Tym.1:20; 2Tym.1:15, 2:17). Te same zasady dotąd się ujawniają,
więc napomnienie Apostoła dotąd powinno być przestrzegane. Co więcej, nawet
Pismo Święte zdaje się w wielu miejscach uczyć, iż szczególniejsze
doświadczenia w tym względzie, przyjść mają na kościół w onym "złym
dniu", jakim zakończyć się ma wiek Ewangelii.
"W NOCY I WE DNIE ZE ŁZAMI".
"Przetoż czujcie, pomnąc, żem
przez trzy lata w nocy i we dnie nie przestawał napominać ze łzami każdego z
was". Tutaj dwa punkty wystawione są przed nami: pierwsze, obowiązek
starszych Zborowych, by mieli się na baczności przed takimi, tak wyraźnie
określonymi osobistościami, by mogli ochronić trzodę przed takimi wilkami; by
czuwając, mogli o ile możności nie dopuścić tym wilkom do sposobności kąsania i
rozpraszania trzody; by mogli ostrzegać owce, aby nie tylko strzegły się takich
wilków, lecz także baczyły pilnie, by nie zostały zbrukane pianą takowych i
same nie popadły w stan wścieklizny i nie zaczęły kąsać się wzajemnie, z
zwykłymi symptomami wścieklizny - z widocznym pragnieniem wody (prawdy) a
jednocześnie ze wstrętem do picia jej.
Drugie, starsi mają mieć się na
baczności przed tymi, na pewno mającymi powstać "z was samych".
Właściwe czuwanie powinno się zacząć uczuciem serca: Panie czy ja? Odpowiednie
czuwanie zauważy w odpowiednim czasie takie charaktery jak Hymeneusza i
Filetusa, i za przykładem Apostoła zdemaskuje takowych - nie z uczucia
gorzkości ku nim, lecz dla dobra i ochrony trzody. Św. Paweł przypomina
braciom, że takim właśnie było jego życie - ustawicznym czuwaniem i troską o
nich i o wszystkie Zbory w Azji. Wyrażenie: "W nocy i we dnie - ze
łzami", pokazuje nam jak wielce ten zacny Apostoł oceniał ogrom
odpowiedzialności spoczywającej na nim jako na słudze Bożym, na przedstawicielu
Króla królów i Arcypasterza Pańskiej trzody; i na "słudze Nowego
Przymierza" wydelegowanym przez Głowę do usługiwania w powoływaniu
członków Jego ciała, do pouczania i pomagania im w budowaniu się w
"najświętszej wierze", aby mogli ewentualnie dojść do dojrzałości
"męża doskonałego", czyli stać się członkami uwielbionego Ciała
Chrystusowego, jako onego wielkiego Pośrednika, Proroka, Kapłana i Króla
świata.
BOSKA POMOC
ZAPEWNIONA.
Napomnienie św. Pawła zamyka się
słowami: "A teraz bracia! poruczam was Bogu i słowu łaski Jego, który może
pobudować i dać wam dziedzictwo między wszystkimi poświęconymi". Słowa te
zdają się ujawniać, iż pragnieniem Apostoła było nie tylko, aby jego gorące
napomnienie rozbudziło czujność w jego słuchaczach, lecz aby wskazać im
jeszcze, na jaką pomoc mają się oglądać, gdy znajdą się w trudnościach, co
dopiero im opisanych. Zwraca ich uwagę na fakt, że Bóg, ono wielkie źródło
błogosławieństw, od którego pochodzi każdy dobry i doskonały dar, jest po
naszej stronie, czyli po stronie wszystkich tych, którzy starają się
współdziałać z Jego zarządzeniami. Udzielając im dalszego wyjaśnienia wspomina
on o Piśmie Świętym, o "słowie łaski" Bożej, czyli o poselstwie
Ewangelii. Mówi im, iż mogą oni (a także i my) być zapewnieni, że Słowo Boże
jest dostateczne do zbudowania nas, do pomożenia nam w pracy wyrabiania
odpowiedniego charakteru, uczuć i wyrozumienia jak również i do przygotowania
nas w końcu do działu, w onym wielkim dziedzictwie, jakie Bóg przygotował dla
tych, którzy zostali poselstwem Jego uświęceni.
Złóżmy więc to do serc naszych i
pamiętajmy, że zaniedbanie Boskiego Słowa łaski, zaniedbanie Jego obietnicy,
oznacza stosunkową utratę siły do pokonywania trudności jakie są naszym
udziałem. Oznacza także otworzenie drzwi szatanowi, by mógł stawiać nam
ciemność za światłość, a światłość za ciemność, dla naszego zamieszania.
Oznacza jeszcze i to, że takie zaniedbanie Słowa Bożego uczyniłoby nas
niezdolnymi do rozróżnienia głosu owcy od "nocnego wycia" wilka,
niezdolnych do odróżnienia tych, co trzymają się silnie brzmiącej trąby Słowa
Bożego, od tych, co starają się czynić rozdwojenia pomiędzy owcami, co mówią
rzeczy przewrotne - fałszywie przedstawiają fakty, aby mogli rozdzielić owce i
pociągnąć niektóre za sobą.
Nie błądźmy. Jest to sprawa
dostąpienia lub utracenia onego "dziedzictwa między wszystkimi
poświęconymi". Ten, co wiernym jest nad małym, co uznaje Pana i Jego
kierownictwo, odnośnie wszystkich, tak doczesnych jak i duchowych
błogosławieństw, będzie uzdolnionym do spoglądania naprzód z ukontentowaniem i
zapałem i odpowiednio do tego otrzyma opiekę i pomoc od Pasterza. Z drugiej zaś
strony ci, co nie oceniają "pokarmu na czas słuszny" i poszczególnych
zarządzeń obecnego czasu żniwa, będą nieprzygotowani, więc podatni by ulec
zwodniczym wpływom tych, co starają się ich zwieść i za sobą pociągnąć.
WZOREM TRZODY.
Św. Paweł wskazał już na naukę,
jakiej dostarczał Zakon, że wołowi młócącemu nie miało się zabraniać cząstki z
tego, co młócił na jego pożywienie; i że podobnie ci, co służyli Kościołowi
mieli słuszne i sprawiedliwe prawo do cząstki darów doczesnych tych, którym
służyli. Wskazał on także, iż jeżeli służył Kościołowi duchowymi rzeczami, bez
porównania większymi aniżeli są ziemskie, to nie byłoby wcale czymś wielkim gdyby
Kościół służył jego doczesnym potrzebom. Lecz wskazując to Zborom jak rzecz
słuszną i mającą być w Kościele obserwowaną, Św. Paweł wcale tego od nich nie
żądał. Byłoby to wielką dla nich korzyścią gdyby mogli zobaczyć tę sprawę we
właściwym jej świetle i postępować odpowiednio. Lecz jeżeli oni nie widzieli
nastręczających się im sposobności usługiwania jemu i innym sługom Prawdy
rzeczami doczesnymi, to dochodził on do wniosku, że jest to dla niego
sposobność tym większej samoofiary tym większego zaparcia samego siebie w
służeniu Prawdzie. Ich zaniedbania nie gani on słowami: Wy zaniedbaliście
usłużyć mi w doczesnych moich potrzebach, więc i ja zaniedbam waszych duchowych
potrzeb, zaniedbam waszego duchowego dobra. Przeciwnie, rozumowanie jego było
mniej więcej takie: Drogie te owce potrzebują duchowego pokarmu, a ja wielce
raduję się z tego, że Pan dał mi przywilej usługiwania im w tym. Im więcej
kosztować mnie będzie samoofiary, im więcej zaparcia samego siebie tym więcej
dowiedzie to Panu mojej miłości ku Niemu, ku Prawdzie i ku Jego trzodzie; i tym
więcej łaski mogę się spodziewać od onego Wielkiego Pasterza, ponieważ tym
więcej będę podobnym Wielkiemu Odkupicielowi, który by kupić te owce ofiarował
samego siebie na śmierć.
Zgodnie z powyżej skreślonymi
myślami, Apostoł skierował uwagę swoich słuchaczy na sposób swego postępowania
- nie dla chlubienia się, ale dla ich korzyści, aby oni mogli lepiej poznać
charakterystykę prawdziwego pasterza Pańskiego. "Srebra albo złota" -
mówił on - "ani szaty nie pożądałem od nikogo". Nie służył on im dla
pomnożenia sobie majątku lub dla zapewnienia wygód doczesnego żywota. On
pożądał ich serc. Pożądał przyjemności przyprowadzania ich do społeczności z
Głową Kościoła jako członków Jego Ciała. Wysoce oceniał przywilej, gdy jako
sługa Nowego Przymierza mógł przygotowywać członki Ciała Chrystusowego, onego
Pośrednika i pomagać im, by swoje powołanie i wybranie do onych wielkich rzeczy
obiecanych w Słowie Bożym, mogli uczynić pewnym.
"Owszem, sami wiecie" -
mówi on w dalszym ciągu - "że moim potrzebom i tych, którzy są ze mną
służyły te ręce". Niektórzy z współpracowników św. Pawła nie posiadali
widocznie żadnego odpowiedniego zawodu, który mógłby im dostarczyć chwilowego
zajęcia, podczas gdy zawód Apostoła - robienia żagli i namiotów - był widocznie
popłatnym i dostarczającym dużo zajęcia w nadmorskich miastach, które
odwiedzał. Ci drudzy widocznie byli w znacznej mierze zależni od niego, tak w
rzeczach materialnych jak i duchowych. On jednakowoż nigdy nie narzekał - skarga
była mu rzeczą obcą. On tylko zwracał ich uwagę na właściwy sposób postępowania
i jak sam postępował i jaki jego zdaniem był przyjemnym w oczach Pana. On
zalecał im podobnego ducha miłości ku Panu, ku trzodzie i ku Prawdzie - miłości
w samoofierze. Tym sposobem mogli oni być wiernymi szafarzami łask Bożych,
wiernymi nadzorcami Jego trzody. Jego własny sposób oświadczenia tego poselstwa
zsumowany jest w następujących słowach: "Wszystkom ci wam okazał, iż tak
pracując, musimy podejmować słabe, a pamiętać na słowa Pana Jezusowe, że On
rzekł: Szczęśliwsza jest rzecz dawać niżeli brać".
Straż 1927 str. 19 - 23. W.T.
R-4458 a - 1909 r.