<< Wstecz |
Wybrano: R-4484 b, z 1909 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Ambasador Chrystusowy więźniem.
LEKCJA Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH (Dz.
Ap. 21:27-39)
Złoty
tekst: “Przetoż znoś trudności, jako dobry żołnierz Jezusa Chrystusa” -
2 Tym. 2:3.
Apostoł Paweł w
towarzystwie Łukasza, Sopatera z Berei, Arystarcha i Sekundusa z Tesaloniki, Gajusa
z Derby, Tymoteusza z Listry oraz Tychika i Trofima z Efezu, przybył do
Jerozolimy w piątek, 27 maja roku Pańskiego 57. Powracał właśnie z trzeciej
podróży misyjnej, która trwała około siedmiu lat. Jak to mogliśmy zauważyć,
Paweł był powiadomiony przez Pana o trudnościach, więzach i utrapieniach, jakie
go miały spotkać w świętym mieście. Niezrażony jednak nimi, ten wierny
ambasador Chrystusa, przybył do celu swej podróży, przywożąc ze sobą dary od
zborów z Azji Mniejszej, dary dla biednych braci w Jerozolimie.
Pierwszego dnia
przybysze byli przyjęci prywatnie przez braci, lecz następnego, który
prawdopodobnie był dniem pięćdziesiątnicy (Dz. Ap. 20:16) apostoł Paweł i jego
towarzysze uczestniczyli w zebraniu zorganizowanym przez apostołów i
przedniejszych braci. Przewodniczącym był apostoł Jakub, brat, lub kuzyn
naszego Pana. Inni apostołowie nie są wspomniani po imieniu, a może niektórzy z
nich byli naonczas nieobecni w Jerozolimie, zajęci będąc głoszeniem Ewangelii w
innych miejscowościach. Paweł apostoł opowiadał o swojej misyjnej pracy wśród
pogan, o Boskim błogosławieństwie, jakie widział nad sobą pomimo, że
przechodził też wiele doświadczeń. Przypuszczamy, że właśnie podczas tego
zebrania została wręczona braciom przywieziona pomoc.
BOJAŹŃ LUDZKA SIDŁEM
Krótki opis
podany w Dziejach Apostolskich wskazuje, że bracia byli do pewnego stopnia
zaniepokojeni obecnością Pawła w Jerozolimie. Obawiali się nie tylko o jego
bezpieczeństwo osobiste, lecz również, by jego przybycie nie stał się powodem
nowego prześladowania. Jego gorliwość i wytrwałość uczyniły go dobrze znanym
pomiędzy Żydami rozproszonymi po całym cywilizowanym świecie. Zwyczaj, który
sprowadzał wszystkich gorliwych Żydów na większe święta do Jerozolimy,
przyczynił się do utrzymywania ich więzi z krajem i interesowania się sprawami
ojczystej religii. Apostoł Jakub i ci, którzy z nim byli zdawali sobie sprawę,
że wielu Żydów z Aten, Tesaloniki, Berei i Efezu znajdowało się naonczas w
Jerozolimie, by obchodzić święto pięćdziesiątnicy. Wiedzieli też, że niektórzy
z braci w Jerozolimie byli w niepewności odnośnie nauki apostoła Pawła o
zakonie. Wykazywał on bowiem jasno, że zakon od śmierci Pana stał się martwym i
że żaden wierzący Żyd nie potrzebował go obserwować. Nakłaniano więc apostoła
Pawła, aby dla zaprzeczenia różnym pogłoskom, jakie chodziły o nim, udał się do
świątyni i przyłączył się do braci, którzy mieli wypełnić ślub nazarejski. Nie
namawiano go, by przyjął ten ślub, lecz jedynie, by był w towarzystwie tych
braci, pokazując przez to, że uważa ich postępowanie za właściwe. Radzono mu
także, by poniósł wydatki, jakie były z tym ślubem związane, a więc ogolenie
włosów, spalenie ich, a także koszt czterech zwierząt, jakie miały być
ofiarowane po jednym za każdego z braci.
Wydaje się nam,
że apostoł Jakub rozumiał i uznawał stanowisko Pawła wobec pogan, których
nauczał, iż nie było dla nich koniecznym stać się Izraelitami i przestrzegać
przepisy zakonne, które były cieniami wskazującymi na łaskę Bożą w Chrystusie.
Paweł nauczał bowiem, że zakon nie mógł zbawić nikogo, ani Izraelitów, ani
pogan i że, jedynie wiara w Jezusa może każdego przyprowadzić do łączności i
pojednania z Bogiem. I chociaż pewne błogosławieństwa staną się jeszcze
udziałem Izraela w przyszłości, lecz w Wieku Ewangelii Bóg wybiera duchowe
nasienie Abrahama tak z Żydów jak i z pogan. Zapewniał też, że nikt “z
uczynków zakonu nie będzie mógł być usprawiedliwiony”. Tak rozumiejąc
stanowisko apostoła Pawła widzimy, że rada dana przez apostoła Jakuba nie była
sprzeczna z tym, czego Paweł nauczał, ponieważ ślub, jaki uczynili owi bracia
nie był przez nich uznawany za rzecz, która musiała być dodana do ofiary
naszego Pana. Jednak według naszego rozsądku można było postąpić odważniej.
Uważano, że przyłączenie się Pawła do braci, którzy złożyli ślub zażegna mogącą
powstać burzę; stało się jednak odwrotnie. Pamiętajmy, że Pan mógłby, gdyby to
było Jego życzeniem sprawić, by okoliczności inny wzięły obrót, lecz wiemy, iż
On na długo przed przybyciem Pawła do Jerozolimy przepowiadał po zborach, że
czekały go uciski i więzienie. Ci, którzy znajdują się w bliskiej społeczności
z Panem posiadają Jego zapewnienie, że On zarządza wszystkimi ich krokami i że
wszystkie rzeczy będą działały ku dobremu tych, co miłują Boga i według Jego
postanowienia są powołani. Co za pociecha! Jak wielce możemy radować się z
tego! Nic wiec dziwnego, że wszyscy tacy mogą posiadać pokój, odpoczynek nawet
podczas najsroższej burzy i najcięższych doświadczeń.
PRZYZWOLENIE NA
UPRZEDZENIE NIESKUTECZNYM
Projekt, który
miał na celu wykazać Żydom, że apostoł Paweł popierał pod pewnym względem zakon
miał powodzenie przez kilka dni. Przy końcu jednak siedmiu dni apostoł został
rozpoznany przez Żydów, którzy przybyli z Azji. Ci, zobaczywszy Pawła razem z
Trofimem, Grekiem doszli do przekonania, że jednym z tych czterech braci,
którzy ogolili głowy, był ten poganin. Takie coś byłoby wielkim przestępstwem z
punktu widzenia Żydów, ponieważ jedynie oni mogli znajdować się na terenie
świątyni, poza którą znajdował się dziedziniec dla niewiast, a poza nim dopiero
dziedziniec dla pogan. Kamienny płot przedzielał te dwie części, który według
słów apostoła Pawła był “średnią ścianą” (Efez. 2:14). Ściana ta wysoka
była na cztery i pół stopy. Zawieszona była na niej tablica (która niedawno została
odnaleziona przez Palestyńskie Towarzystwo), na której znajdował się napis: “Żaden
cudzoziemiec nie ma prawa znajdować się po drugiej stronie ogrodzenia. Jeżeli
ktoś zostanie przychwycony na tym niech wie, że czeka go kara śmierci”.
Oskarżenie takie wysunięto nie przeciw Trofimowi, ale przeciw Pawłowi uważając,
że to on wprowadził poganina do świątyni. Życie apostoła znalazło się w
niebezpieczeństwie, gdyż natychmiast na krzyk Żydów azjatyckich zgromadził się
rozgniewany tłum, który rzucił się na apostoła Pawła bijąc go w zamiarze
odebrania mu życia.
Tymczasem
dowódca garnizonu rzymskiego, znajdującego się w pobliżu świątyni, słysząc
hałas, przybył na miejsce rozruchu z grupą żołnierzy. Tłum natychmiast przestał
bić apostoła. Ci, którzy nie mieli poważania dla rzymskiego prawa wiedzieli, że
trzeba być uległym jego militarnej mocy.
Dowódca nie
mogąc zorientować się, co było powodem zamieszania z powodu sprzecznych
oświadczeń, przykuł Pawła do dwóch żołnierzy i uwięził go w twierdzy. Tłum
rozgniewany, że wyrwano z ich rąk ofiarę rzucił się znowu na Pawła chcąc go
zabić w rękach żołnierzy. Jak szybko można wzniecić ducha morderczego w sercach
ludzkich! Wiele stronic historii światowej poświęconych jest takim gwałtom,
które wybuchały w imię nietolerancji religijnej. Jak obcym jest taki duch “zdrowemu
rozsądkowi”, sprawiedliwości, nie mówiąc już o delikatnej uprzejmości i
czułym miłosierdziu. Tak jak widok pijanego powinien służyć, jako przykład
głupoty i zachęta do wstrzemięźliwości każdej zdrowo myślącej jednostce, tak
również ta scena oglądana na kartach Dziejów Apostolskich powinna wzbudzić w
nas trwałą odrazę przeciwko takiemu bestialstwu i brakowi rozsądku. Niech każdy
objaw religijnej bigoterii, czy fanatycznego gwałtu będzie dla nas lekcją i
pobudzi nasze serca do gorącego pragnienia i postanowienia, że z łaski Bożej,
nigdy, pod żadnym pozorem, nie weźmiemy udziału w podobnym postępowaniu i nie
posuniemy się do takiej głupoty i złośliwości. Odwrotnie, będziemy starali się
być coraz bardziej łagodnymi i uprzejmymi na podobieństwo naszego Zbawcy.
Nacierający tłum
zmusił żołnierzy do skupienia się i ściśnięcia, aby nie utracić swojego więźnia
i w ten sposób Apostoł został podniesiony i wniesiony po schodach przez
żołnierzy
Przy tej okazji
możemy zauważyć odwagę Pawła, jako ambasadora Jezusa Chrystusa i jego gotowość,
by zawsze i przy każdej okazji głosić Ewangelię. Moglibyśmy przypuszczać, że
otrzymawszy wiele bolesnych razów, jak również będąc prześladowany nadal
podczas drogi do twierdzy, apostoł Paweł powinien czuć się zmęczonym, słabym i
podnieconym i niczego więcej nie pragnąć, jak tylko odpoczynku. Tymczasem
apostoł okazał równowagę i pokój ducha i poprosił dowódcę garnizonu, aby mu
pozwolił jeszcze przemówić do tłumu, by go uspokoić i wyjaśnić, że był mylnie
zrozumiany przez nich. Dowódca zdziwił się, że apostoł płynnie i pięknie mówił
po grecku, ponieważ myślał, iż był on Egipcjaninem (o którym też w historii
wspomina Jósefus), który zgromadził wokół siebie dość znaczną grupę Izraelitów,
przedstawiając się im jako Mesjasz i swoimi wystąpieniami wiele kłopotów
sprawił władzom rzymskim. Paweł wyjaśnił, że był Izraelitą, skąd pochodził i
powtórzył swoją prośbę, by mógł przemówić do zgromadzonych. Dowódca zezwolił i
apostoł Paweł natychmiast zaczął głosić o Chrystusie, dowodząc na podstawie
pism, że był On przyobiecanym w zakonie i przez proroków Mesjaszem; że Jego
ofiarnicza śmierć była okupem za utracone życie Adama, jak również całego jego
potomstwa, które przychodziło na świat z wyrokiem śmierci. Z pewnością zwrócił
również ich uwagę na fakt, że obecnie Mesjasz powołuje “pierwiastki”, duchową klasę, która wraz z Panem będzie posiadać dział w tysiącletnim
królestwie i że wkrótce tak Izrael jak i wszystkie narody będą korzystały z
przywilejów i błogosławieństw tego królestwa. Dodał też, że obecnie jest czas
przyjemnych ofiar, czas, gdy możemy nasze po wołanie i wybranie uczynić
pewnymi, by otrzymać błogosławieństwa mieszczące się w pierwszej części
Przymierza Abrahamowego.
Następnie
wspomniał o swoich podróżach misjonarskich, podczas których wielu pogan z
radością przyjmowało poselstwo Ewangelii i oddawało swe serce Panu. Jak wielkim
było uprzedzenie Izraelitów do pogan pokazane jest, że na samo wspomnienie, iż
poganie mogliby być na tych samych warunkach przyjęci przez Boga, wybuchnęli
złością, gniewem a szyderstwa ich i okrzyki rozlegały się dokoła. Dowódca
rzymskiego garnizonu zakłopotany przez tą sytuację, pomyślał, że gdzie jest tak
wielka opozycja, tam muszą być jakieś podstawy. “Gdzie jest wiele dymu, tam
musi być i ogień”. I dlatego rozkazał go biczować, dopóki przyznałby się do
winy, która spowodowała taką wrzawę i obiecał poprawę. Komenda natychmiast
zaczęła być wykonywana. Żołnierze zaczęli przywiązywać Św. Pawła do słupa do
biczowania. Ale ten spowodował szybkie wstrzymanie tych przygotowań zapytując: “Czy
wolno wam, obywatela rzymskiego i to bez wyroku sądowego, biczować?” Dowódca kazał go natychmiast uwolnić, gdyż już przekroczył prawo w tej kwestii
Przyjął słowo Apostoła, że był on obywatelem rzymskim, gdyż gdyby takie okazało
się to nieprawdą, to dla kłamiącego oznaczałoby to pewną śmierć. I tak apostoł
znalazł się w więzieniu oczekując na rozprawę sądową.
Obecnie
zastanowimy się nad dalszymi lekcjami, jakie możemy wyciągnąć z powyższego
wydarzenia. Chociaż nie do nas należy potępienie Izraelitów za ich samolubne i
gorzkie uczucia, jakie żywili do pogan, to jednak zwróćmy uwagę jak wielką
szkodę ta gorzkość i samolubstwo przyniosły im samym. Gdyby nie ten niewłaściwy
duch wielu z nich mogłoby zrozumieć wtedy prawdę przedstawioną im przez
apostoła. Tkwi tu ważna dla nas nauka. Odrzućmy kategorycznie wszelkie
samolubstwo, nienawiść, nieprzyjaźń z naszego umysłu, serca i postępowania, z
naszej mowy, a napełnijmy się duchem Chrystusowym, duchem łagodności,
uprzejmości, cierpliwości, długiego znoszenia, braterskiej dobroci i miłości.
Jeszcze inna
lekcja podpada naszej uwadze, a więc gdy przechodzimy próby i trudności, o
których wiemy, że przyszły na nas z dozwolenia Bożego to wiedzmy, że posiadamy
wolność użycia właściwych i sprawiedliwych środków dla naszej obrony i
wyzwolenia, podobnie jak apostoł wykorzystał w tym wypadku swoje rzymskie
obywatelstwo. Bóg zaopatrzył go w taki przywilej dawno przed tym i byłoby
niedbalstwem z jego strony nie powołać się na nie, a oczekiwać cudownego
wyzwolenia.
“ODPOCZYNEK W
BOSKIEJ WOLI”
Jak słodko czuć, że Boska
wola jest najlepszą,
I w tej kosztownej myśli odpoczywać;
Wiedzieć, że cokolwiek mogłoby się wydarzyć,
To jest najlepszym, gdyż On jest przy naszym boku!
Och, jak to pomaga nam znosić ból,
Och, jak to czyni nas silnymi znów!
Chłód i posępność najciemniejszej z nocy
To wypełnia ciepłem i niebiańskim światłem!
Dla tych, którzy przyjmują Jego wolę
za najlepszą
On udziela Swego doskonałego pokoju i odpoczynku,
I zawsze daje im, dzień po dniu,
Swą łaskę wystarczającą na drodze.
A więc czemu serca miałyby słabieć
lub mdleć?
Czemu mielibyśmy kiedykolwiek się skarżyć?
Napierajmy z wzniesioną w górę twarzą,
I idźmy za nim, gdy nie umiemy drogi wyśledzić!
--G. W. Seibert.
Na
Straży 6/70 str. 90-92. W.T. R-4484 b -1909 r.