<< Wstecz |
Wybrano: R-3560 a, z 1905 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Najważniejsze wydarzenie w historii
LEKCJA Z EWANGELII WEDŁUG ŚW. JANA (Jana
19:17-30)
Złoty Tekst: - "Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism."
- 1 Kor. 15:3.
Kalwaria była sceną najbardziej zadziwiającego wydarzenia w historii, jakoby punktem pojednawczym, na którym Boska miłość i sprawiedliwość mogły działać w kierunku usunięcia przekleństwa ciążącego na ludzkości. Miejsce jej nie jest na pewno znane, lecz łacińskie słowo Kalwaria nasuwa pewien wątek, gdyż jako równoznaczne hebrajskiemu słowu Golgota, oznacza "miejsce trupiej głowy." W pobliżu miasta świętego znajduje się zaokrąglony, nagi wierchołek góry, z dwoma zagłębieniami po jednej stronie wierzchołka. Obserwowany z pewnego oddalenia wierzchołek ten jest podobny do trupiej głowy, zagłębienia i rosnące obok krzaki i jakoby przedstawiały oczodoły. Mniemanym jest, że to było miejscem ukrzyżowania Pana. Zwyczaj nazywania skał lub gór według rzeczy, do jakich one niekiedy są podobne, zachował się aż dotąd.
Ukrzyżowanie jest najokropniejszą i najbardziej męczeńską śmiercią; jednak nie same tylko tortury śmierci ponoszone przez Pana za nas, napełniają nas współczuciem i smutkiem, gdy rozmyślamy o Kalwarii i o poprzedzających wydarzeniach. Dwuch innych było ukrzyżowanych z Jezusym; wielu innych ponosiło podobną śmierć przedtem i później, ponosząc tyleż lub więcej cierpień w powolnych mękach, palenie na stosach, wbijanie na pal itp. Myśl, która najgłębiej przenika serca nasze jest ta, że cierpienia naszego Zbawiciela były nie tylko nie zasłużone przez Tego, "który chodząc czynił dobrze", ale że miały one styczność z zapłatą za winy nasze, tak abyśmy "sinością Jego byli uzdrowieni." - Izaj. 53:5.
MIŁOŚĆ CHRYSTUSOWA
PRZYCISKA NAS
Myśl, że Chrystus umarł za grzechy
nasze, Sprawiedliwy za niesprawiedliwych aby nas przywieść do Boga - abyśmy
mogli być przywróceni do Boskiej łaski, uwolnieni od sprawiedliwego wyroku
śmierci za nas wydanego - ta myśl przejmuje serca nasze miłującą sympatją. "Albowiem miłość Chrystusowa przyciska nas, jako tych,
którzyśmy to osądzili, iż ponieważ jeden za wszystkich umarł, tedy wszyscy byli
umarłymi (pod sprawiedliwym wyrokiem śmierci); a że za
wszystkich umarł, aby ci, którzy żyją, już więcej sobie nie żyli, ale Temu,
który za nich umarł i jest wzbudzony." - 2 Kor.
5:14-15.
W miarę jak dzisiejsi teologowie,
profesorowie wyższych uczelni i "mądrzy tego
świata", zaprzeczają potrzebę śmierci naszego Pana i wartość
kosztownej Jego krwi, jako pojednanie za grzechy ludzkości, w takiej samej
mierze ci, których oczy zostały otworzone na zrozumienie Boskiego planu,
oceniają coraz więcej wartość krzyża, jako podstawę do pojednania pomiędzy
Bogiem a ludźmi. Wielkie jest odpadanie w naszych czasach od tego
fundamentalnego zarysu Ewangelii Chrystusowej. Jezus jest przedstawiany jako
dobry, zacny i mądry nauczyciel, którego słowa są odpowiednie na tekst i komentowanie
do kazań; lecz grzech świata jest zaprzeczany twierdzeniem, że człowiek wnosi
się procesym ewolucji ze stanu małpy do Boskiego podobieństwa; a jeżeli niema
grzechu świata to rzecz naturalna, że świadectwo Biblii, iż Jezus dokonał
pojednania za grzechy świata, jest błędnym i pogląd taki szerzy się coraz
więcej w chrześcijaństwie, niszcząc prawdziwą wiarę chrześcijańską.
Jakakolwiek wiara zaprzeczająca
naukę o Okupie, nie jest prawdziwa wiarą chrześcijańską, nie jest ową wiarą raz
świętym podaną, nie jest wiarą przyjemną Bogu, nie dokonuje usprawiedliwienia
ani przebaczenia za grzechy, nie jest tą wiarą, która ma być uznana,
zaszczycona i nagrodzona przez Boga w słusznym czasie. Sprawa ta musi być
określona wyraźnie, choćby to nawet obrażało niektórych gdy im się mówi, że nie
są chrześcijanami w biblijnym znaczeniu tego słowa, gdy nie uznawają nauki o
pojednaniu przez krew krzyża, czyli przez śmierć Jezusową. Ostatecznie nauka ta
będzie główną próbą objawiającą, którzy są Pańscy a którzy nie. Ci co stracą
ten ośrodek wiary, stracą wszelki dział i cząstkę w Chrystusie, na ile to
przynajmniej tyczy się wieku obecnego. Tacy nie są chrześcijanami, tak samo jak
nie są nimi mahometanie, żydzi, brahmini lub wyznawcy Konfucjusza. Żydzi,
mahometanie a nawet niedowiarkowie wierzą, że Jezus żył, że umarł i że był
wielkim nauczycielem, lecz to nie czyni ich chrześcijanami, ani ich
usprawiedliwia. Apostoł wykazuje, że usprawiedliwieni jesteśmy "przez wiarę w Jego krew." - Rzym.
3:25.
"VIA DOLOROSA" - DROGA
KRZYŻOWA
Droga z sądowej sali Piłata na
Kalwarię była prawdziwie drogą smutku i boleści. Piłat nie czuł się zadowolonym
z uczynienia tego, co słusznie spodziewano się, że uczynić musi w danych
okolicznościach. Kapłani i doktorowie teologii odnieśli zwycięstwo i mogli czuć
się uradowani, widząc ich ofiarę prowadzoną jako baranka na rzeź. Możemy jednak
dać im uznanie za nieco sumienia i przypuszczać, że oni nie czuli się
szczęśliwymi. Chociaż wołali przed Piłatym: "Krew jego
niech spadnie na nas i na dzieci nasze", to jednak odczuwali jakiś
tajemniczy strach przed tym zadziwiającym człowiekiem, którego oskarżali.
Przypuszczać, że serca ich nie były zakłopotane, byłoby zdyskredytowaniem ich
zupełnie.
W drodze, pewne czułe niewiasty, nie
będące uczennicami Pana, płakały gdy Jezus przechodził. Piłat próbował
zaapelować do lepszych uczuć oskarżycieli Jezusa, przez ubiczowanie Go i
przedstawienie im z okrzykiem: "Ecce Homo" -
Oto człowiek! Popatrzcie na Tego, którego chcecie abym ukrzyżował. W całym
narodzie waszym niema człowieka podobnego jemu obliczem i kształtem ; żaden z
Was nie powinien uważać go za przestępcę, bo oblicze jego świadczy przeciwko
temu. Czy nie zadowolicie się tym widokiem? Czy gniew wasz wobec niego nie
zaspokoi się ubiczowaniem jakie otrzymał?
Jednakowoż cały ten apel Piłata był
na próżno. Wrogowie Pana byli tak przepełnieni gorzkością i zazdrością, że
ślepymi byli na Jego osobiste zalety. Te jednakowoż zaimponowały niewiastom,
które widziały Go idącego z krzyżem na Kalwarię i płakały. Jezus był ze wszystkich
najspokojniejszy, ponieważ otrzymał zapewnienie, że wykonywał wolę Ojca.
Zapewnienie to trzymało Go spokojnym i nieporuszonym, od chwili gdy ukazał mu
się anioł w Getsemanie, aby obdarzyć Go słowem łaski i przez to zasilić Go. Od
owej chwili Jezus był spokojnym i gotowym znieść wszystko co było potrzebnym do
wypełnienia Boskiej woli i Jego planu, spolegając w zupełności na mądrości,
miłości, sprawiedliwości i mocy Bożej. Płaczącym niewiastom rzekł: "Nie płaczcie nademną ale nad sobą" - mając
niezawodnie na myśli ów straszny ucisk, jaki trzydzieści siedm lat później
spadł na to miasto.
"NIECHAJ WEŹMIE KRZYŻ SWÓJ I
NAŚLADUJE MIĘ"
Jezus, dźwigający Swój krzyż,
kroczył na czele tej procesji, w towarzystwie czterech żołnierzy rzymskich; za
nimi szło dwuch łotrów również z krzyżami i z czteroma żołnierzami z każdym z
nich, a głównym nadzorcą nad tymi wszystkimi był Setnik. Pan Jezus, mniej
szorstki z natury, delikatniejszy i inteligentniejszy niż ci dwaj łotrzy, był
niezawodnie mniej od nich zdolnym do dźwigania ciężkiego krzyża, a ponadto był
On pod silnym napięciem nerwów i bez pożywienia przez więcej niż dwanaście
godzin. Był On widocznie za słabym do niesienia krzyża więc Setnik niezawodnie
przymusił Szymona z Cyrenei, wieśniaka, aby niósł krzyż za Jezusem. Czy to
znaczy, że on kroczył za Jezusem niosąc krzyż, czy też tylko pomagał Jezusowi
nieść tylną część krzyża, nie jest pewnym; w każdym razie miał on
najchwalebniejszą sposobność, chociaż była narzucona mu przymusem.
Wielu z poświęconych czytając ten
opis, wyrażało życzenie uczestniczenia w niesieniu tego krzyża. Nasuwa się też
pytanie: gdzie byli Piotr, Jakub, Jan i inni? Niestety, dozwolili oni aby
bojaźń powstrzymała ich i pozbawiła tej tak chwalebnej służby dla Pana.
Rozmyślając o tym, dobrze jest również pamiętać, że Pan łaskawie zarządził aby
wszyscy Jego naśladowcy mogli mieć udział w niesieniu Jego krzyża. Sromota i
brzemię krzyża nie ustały dotąd; krzyż Chrystusowy jest wciąż jeszcze na
świecie; jeszcze dotąd mamy przywilej niesienia tego krzyża i postępowania za
Panem. Chociaż Apostołowie stracili przywilej niesienia literalnego krzyża za
Panem to jednak później otrząsnęli się ze swej bojaźni i, jak wiemy z zapisków,
wykonali swoją chwalebną służbę, nosząc krzyż Chrystusowy po wszystkie lata ich
późniejszego życia.
Podobnie i my, starajmy się miłować
dużo i okażmy naszą miłość przez naszą gorliwość w noszeniu krzyża, a gdy
kiedykolwiek gorliwość nasza zacznie zastygać, wspomnijmy na orzeczenie: "Bez krzyża niema korony"; jak i na słowa
Apostoła: "Jeźli cierpimy, z Nim też królować będziemy;
jeźli z Nim umrzemy, z Nim też żyć będziemy." Pamiętajmy jednak że
głównymi pobudkami nie powinny być pożądanie korony ani nawet obawa przed
śmiercią wieczną. Główną sprężyną naszego przywiązania do Pana powinna być
ocena tego co On uczynił dla nas, oraz nasza miłość ku Niemu i pragnienie, aby
czynić tylko to co jest Jemu przyjemne, aby przez to okazać Jemu naszą miłość i
wdzięczność. Pamiętajmy, że chociaż Jezus, Głowa Kościoła, został uwielbiony
dawno temu, to jednak znajdują się wciąż jeszcze na świecie tacy, których On
uznaje za braci, za "członków Swego ciała" ł
że cokolwiek uczynimy jednymu z tych najmniejszych, w czymkolwiek dopomożemy im
w noszeniu ich krzyżów, tyle On oceni to jako okazywanie naszej miłości ku
Niemu, tak jak byśmy to Jemu wprost czynili.
"Z PRZESTĘPCAMI POLICZON BYŁ"
Ukrzyżowanie naszego Pana pomiędzy
dwoma łotrami może być obserwowane z różnych punktów zapatrywania. Dla Niego
samego oznaczałoby to wielkie upokorzenie. Każdy zacny i niewinny człowiek,
oceniając swoją niewinność w swym sercu, odczuwałby szczególniejszą przykrość,
gdyby był tak źle zrozumiany, że zaliczony byłby do przestępców, łotrów -
uznany jako jeden z takich. A jeżeli to jest prawdą o nas, w naszym
niedoskonałym stanie umysłu i sercu, jak i w niedoskonałym zrozumiewaniu
sprawiedliwości i grzechu, to ileż boleśniejszym musiało to być dla tak
doskonałego, jakim był nasz Pan. Jak On musiał brzydzić się grzechem, jak
zupełnie był mu przeciwnym pod każdym względem i jak wiele większy wstyd musiał
odczuwać, aniżeli my odczuwać byśmy mogli w podobnym położeniu! Z punktu
zapatrywania Ojca Niebieskiego, to dozwolenie, aby Syn Jego zaliczony był
pomiędzy przestępców, było widocznie dla zademonstrowania aniołom i ludziom
najwyższej wierności Jego Syna, jako czytamy: "Sam się
uniżył aż do śmierci i to śmierci krzyżowej."
Tym sposobem nasz Pan, przez Swoją
gotowość, aby nie tylko umrzeć, ale umrzeć śmiercią najhaniebniejszą,
zademonstrował Swoje najzupełniejsze poddanie się Ojcu, kompletne uśmiercenie
Swej woli i nakłonięcie Swego serca i umysłu pod wolę Ojca. W tym wszystkim On
stał się przykładem dla Swoich naśladowców, jako to i Apostoł napomyka: "Uniżajcież się tedy pod mocną ręką Bożą, aby was wywyższył
czasu swego." (1 Piotra 5:6.) Z punktu
zapatrywania kapłanów i Faryzeuszów, ukrzyżowanie Pana wraz z dwoma łotrami
było wielce pożądanym, ponieważ powstrzymywałby lud od myślenia o Jezusie jako
o męczenniku, zniesławiając Go i poniżając w oczach ludu, tak żeby każdy
wstydził się przyznać, iż był naśladowcą religijnego nauczyciela, który został
publicznie stracony jako oszust, jako nieprzyjaciel Boga i ludzi. Dla nich nie
było ani do pomyślenia, aby kiedykolwiek ktoś mógł się chlubić w krzyżu
Chrystusowym. Jak cudownie jednak Bóg opanował wszystkie ludzkie zrządzenia i
sprawił, że nawet złość, zazdrość i niegodziwość ludzkich serc obróconą została
na Jego chwałę i na wypełnienie Jego planu.
ZABICIE KSIĘCIA ŻYWOTU
Odległość od pałacu Piłatowego do
miejsca Trupiej Głowy nie była zbyt wielka, pomimo że to ostatnie było poza
murami miasta. To też procesja ta w niedługim czasie doszła do wyznaczonego
miejsca, krzyże zostały położone na ziemi, żołnierze szybko rozebrali więźni i
przybili ich do krzyżów, prawdpodobnie drewnianymi gwoźdźmi, poczym krzyże
zostały podniesione i spuszczone do wykopanych dołów, tak że nogi ukrzyżowanych
były około dwie stopy od ziemi.
Agonię całej tej procedury
krzyżowania można sobie lepiej wyobrazić aniżeli opisać, szczególnie w chwili
gdy spuszczenie krzyża do dołu i wstrząśnięcie przygwożdżonego do krzyża ciała,
spowodowało niezmierny ból, większy dla człowieka delikatnego i uczuciowego,
aniżeli dla szorstkiego i brutalnego - a więc o wiele droższy dla naszego Pana,
aniżeli dla Jego współtowarzyszów.
Wierny uczeń Pana z właściwością
może powiedzieć sobie: "Pan ponosił to wszystko dla
mnie"; a z kolei może zapytać siebie: Ile ja ponosiłem lub ponoszę
dla Niego hańby, urągań lub bólów? Sama myśl o tym powinna zawstydzać nas, gdy
chcemy się chwalić z ponoszonych doświadczeń a także powinna czynić nas mężnymi
i cierpliwymi w znoszeniu wszystkiego, co Boska opatrzność może dozwolić na
nas, z powodu naszego uczniostwa.
KRÓL ŻYDOWSKI
Piłat skorzystał ze sposobności
odwzajemnienia się zazdrosnym i złośliwym przewodcom żydowskim za ich zmuszenie
go do wydania wyroku ukrzyżowania na Jezusa, wbrew jego woli i sprawiedliwości.
Było zwyczajem umieszczać nad głową ukrzyżowanego skazańca, tablicę z napisem
jego winy. W wypadku Jezusa, Piłat rozkazał napisać: "Jezus
Nazareński Król Żydowski." Marek podaje ten napis jako: "Król Żydowski," a Łukasz jako: "Tenci
jest on Król Żydowski." Wszystkie te trzy podania mogą być
prawdziwe; albowiem napis był w trzech językach, w hebrajskim, greckim i
łacińskim.
Sądem najwyższego kapłana, Jezus był
skazany na śmierć za bluźnierstwo, że nazwał się Synem Bożym, lecz oskarżenie
to nie mogło ostać się przed Piłatem, ponieważ rząd Rzymski nie dbał gdy
człowiek bluźnił przeciwko jednemu bogu lub drugiemu. Aby więc podtrzymać wyrok
śmierci przed rzymską władzą, Jezus był oskarżony jako buntownik, mający
pretensję do królowania nad Izraelem; stąd ów napis: "Król
Żydowski." Decyzja Piłata, aby napisu tego nie zmienić, była
właściwa i ostatecznie zaćmione oczy całego świata zostaną otworzone na
rozpoznanie tego wielkiego faktu, że Jezus był w rzeczywistości naznaczonym od
Boga Królem ziemi. On jednak sam powiedział: "Królestwo
Moje nie jest stąd," czyli nie jest jeszcze czas na to królestwo;
lecz powiedziane też jest na innym miejscu, że On obejmie "Swoją
wielką moc i królestwo." Ci co uznawają Go za Króla obecnie, są
nieliczni i bardzo nieznaczni na świecie - "nie wielu
wielkich, nie wielu mądrych, nie wielu uczonych"; zwykle tylko "ubodzy tego świata, lecz bogaci w wierze".
Dla niektórych zdaje się być dość
przyjemną bajką twierdzić, że Jezus jest już obecnie panującym Królem świata,
że chrześcijaństwo jest Jego królestwem a owe 400,000,000 nominalnych
chrześcijan Jego wiernymi poddanymi. Ci którzy tak pojmują, są prawie tak samo
ciemnymi jak byli owi kapłani i nauczeni w piśmie, którzy przyczynili się do
ukrzyżowania Pana. Nazywać chrześcijaństwo obecne, państwem Chrystusowym i
ludność tegoż, sługami Pana, byłoby tym samym co nazywać czarne białym.
"Jesteście sługami tego komu
służycie", było zasadą Pana i zgodnie z tą
zasadą Pan ma obecnie bardzo mało sług na świecie - ogromna większość służy
grzechowi w takiej lub innej formie jego samolubstwa. Tacy gdy myślą o dniu
Chrystusowym, o czasie gdy Chrystus obejmie Swoją wielką moc i panowanie pod
całym niebem, wolą zawsze wnosić że czas ten jest jeszcze bardzo daleki.
Takich, którzy "miłują
Jego przyjście," których serca tęsknią za obecnością Króla i za
ustanowieniem Jego królestwa sprawiedliwości na ziemi, jest teraz bardzo mało.
Jednakowoż ci co stanowią "Maluczkie Stadko," co są żołnierzami krzyża, powinni tym więcej oceniać społeczność jedni z
drugimi i, jak radzi Pismo Św., powinni być gotowymi "kłaść
życie za braci". A kto gotów jest położyć życie za brata, będzie
zapewnię bardzo ostrożnym we wszystkich swoich obcowaniach, aby nic nie czynić
przeciwko prawdzie ale za prawdą, nic takiego co mogłoby kogokolwiek gorszyć, a
raczej wszystko co tylko możliwe aby pomagać członkom ciała Chrystusowego, "Jego nogom."
"SIEDZĄC STRZEGLI GO TAM"
Rzymscy żołnierze, nieświadomi o
Bogu i o zasadach sprawiadliwości - ich najwyższym pojęciem odpowiedzialności
było słuchać rozkazów - byli na wszystko obojętni. Śmiertelne drgania ich ofiar
nie wzruszały ich wcale. Usiadłszy spoglądali na Jezusa i z obojętnością zaczęli
dzielić pomiędzy siebie Jego szaty. Zwykła odzież żyda składała się z pięciu
części: nakrycie głowy, obuwie, szata, czyli toga, pas (jedna część dla każdego
żołnierza) i pewnego rodzaju tunika, nazwana w naszej lekcji, suknią. Była to
pewnego rodzaju koszula, sięgająca od szyji aż do kostek; o tę suknię żołnierze
rzucali losy.
Ci żołnierze, spoglądający zimno na
Baranka Bożego, który cierpiał, sprawiedliwy za niesprawiedliwych jako cena
okupu, i dzielący między siebie odzienie naszego Pana, mogą w pewnym stopniu
przedstawić całe "Chrześcijaństwo," od onego
czasu aż dotąd. Miliony ludzi w różnych częściach świata, słyszeli o Jezusie, o
Jego miłości i ofierze, a także iż ofiara ta była za nich, a jednak są aż dotąd
nieporuszeni, obojętni, bez oceny i wdzięczności. Są gotowi przyjąć i dzielić
pomiędzy sobą korzyści wypływające z Jego śmierci, lecz nawet i te przyjmują
lekko i bez dziękowania. Najpobłażliwszy pogląd na ich stan serc wyrażony
został przez Apostoła: "W których Bóg świata tego
oślepił zmysły, to jest w niewiernych, aby im nie świeciła światłość Ewangelii
chwały Chrystusowej, który jest wyobrażeniem Bożym." - 2 Kor. 4:4.
Z NIM W GODZINIE ZGONU
W godzinie Jego konania znajdowało
się przy Panu czworo Jego bliskich przyjaciół: Jego matka, kuzynka Jego matki,
żona Kleofasza, Maria Magdalena i Jan. Nie powinniśmy zbyt surowo sądzić innych
przyjaciół Pana za ich widoczny brak odwagi. Ogólna gorzkość, która
doprowadziła do ukrzyżowania Jezusa, dosięgła w znacznej mierze także i Jego
naśladowców. Bojaźń ich była zupełnie naturalna, szczególnie gdy wspomniemy, że
i o Łazarzu jest powiedziane, że chcieli go zabić. Owe trzy niewiasty mogły się
czuć wolne od niebezpieczeństwa molestowania, pomimo ich objawów
zainteresowania w cierpiącym; zaś co do Jana to pamiętamy, że on miał
przyjaciela pomiędzy domownikami najwyższego kapłana i ten pozwolił mu być w
pobliżu, gdy Jezus był najpierw tam przyprowadzony i gdy Piotr bał się być
rozpoznanym nawet na podwórzu. Jest prawdopodobnym że ów sługa najwyższego
kapłana był obecnym na Kalwarii, aby zdać raport z całej tej sprawy. Ta
okoliczność mogła dodać Janowi odwagi do trzymania się tak blisko krzyża.
W tym to czasie Jezus, chociaż znajdował się w ogromnej boleści, poruczył Swoją matkę pieczy Janowej, słowami: "Niewiasto, oto syn twój"; a do ucznia: "Oto matka twoja". Nie było nam danym okazać współczucia przy krzyżu Jezusowym, lecz możemy spieszyć z pociechą i pomocą "członkom Jego ciała" w ich ciemnych godzinach; a Pan policzy to jakoby było Jemu uczynione.
Jeszcze jedno Pismo miało być wypełnione. Prorok powiedział o Nim: "Podali mi żółć a w pragnieniu Moim napoili Mię octem." To miało być dodatkowym znakiem rozpoznania Go, i podane jest jako powód do wypowiedzenia słowa "Pragnę", przez Jezusa. Nie ulega wątpliwości że w gorączce spowodowanej krzyżowaniem, Jezus był spragnionym przez pewien czas, lecz teraz nadeszła chwila do wypowiedzenia tego, do nastręczenia okazji aby Pismo to wypełniło się. Żółć z octem podana Mu była nie dla szkody ale dla sprawienia ulgi. Mniemanem było, że mieszany ten płyn uśmierzał pragnienie w znacznym stopniu.
Wypełniwszy w taki sposób różne Pisma do Niego się stosujące, Pan nasz zrozumiał że koniec Jego nadchodził. W tym prawdopodobnie momencie Ojciec Niebieski odciął Swoją społeczność z Nim, aby, przynajmniej na chwilę, odczuł i doświadczył wszystkiego co doznał grzesznik odrzucony od Boskiej łaski; albowiem On został potraktowany jako grzesznik za nas, abyśmy mogli być potraktowani przez Boga za sprawiedliwych na Jego rachunek. Wierzymy, że ze wszystkich doświadczeń naszego Pana, ta chwila kiedy Ojciec ukrył przed Nim oblicze Swoje, była dla Niego najsroższą katuszą i tą jakiej prawdobodobnie nie przewidział. Chociaż ograbiony był z wszelkich ziemskich wygód, łask, przywilejów i błogosławieństw, cieszył się On jednak do tej chwili społecznością z Ojcym, lecz teraz, gdy i to zostało odjęte, było ponad Jego siły.
To też w agonii zawołał: "Boże Mój, Boże Mój, czemuś Mię opuścił?" Cóż takiego uczyniłem co spowodowało tę chmurę pomiędzy Tobą a Mną? Czyż nie byłem wiernym nawet aż na śmierć? Pan prawdopodobnie wnet zrozumiał znaczenie tego doświadczenia; że było ono dla Niego konieczne, aby dopełnić Jego kielicha cierpień, zademonstrować szczyt Jego wierności i posłuszeństwa, a jednocześnie w zupełności zapłacić karę za nasz rodzaj. Będąc prawdopodobnie jeszcze pod ową chmurą, lecz rozumiejąc jej znaczenie, Jezus zawołał: "Wykonało się" i umarł.
Mówimy niekiedy o ludziach umierających ze złamanym sercem, używając tych słów w znaczeniu obrazowym; lecz na ile to się tyczyło naszego Pana, stało się to w rzeczywistości, literalnie. On widocznie umarł na istotne pęknięcie serca. Głęboki smutek zdaje się utrudniać cyrkulację krwi i wywiera ogromne parcie na serce. Wszyscy może odczuwaliśmy to czasami - jakiś ciężar na sercu, pod pewnym szczególniejszym naprężeniem nerwowym. W wypadku naszego Pana było to widocznie tak gwałtownym, że serce Jego literalnie pękło. Umarł ze złamanym sercem.
W.T.R-3560 a -1905 r.