<< Wstecz |
Wybrano: R-3346 a, z 1904 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
„Kto was słucha, mnie słucha”
Lekcja
z Ew. Łuk. 10:1-16
Tekst
przewodni: „Proścież tedy Pana żniwa, aby wypchnął
robotników na żniwo swoje”.
Dzieło
żniwa podczas trzyipółletniej misji naszego Pana zdaje się być
skupione głównie w ostatnich dziewięciu miesiącach tego okresu.
Prześledziliśmy proces stopniowego wychodzenia prawdy na jaw, tak
wówczas, jak i teraz, około pięć miesięcy przed ukrzyżowaniem
naszego Pana, i zwracamy uwagę na Jego stwierdzenie, że pola były
gotowe do żniw, ale robotników było mało. Pierwszy werset naszej
lekcji jest zapisem posłania siedemdziesięciu mężczyzn, dwójkami,
jako misjonarzy, by ogłaszali, że Królestwo Boże jest blisko i w
ten sposób przygotowywali lud w różnych miastach Izraela na wschód
od Jordanu na późniejsze przybycie Jezusa.
Tych
siedemdziesięciu nie było w żadnym szczególnym sensie apostołami.
Działali oni oprócz dwunastu apostołów – byli ewangelistami.
Nie mieli oni wielkiego doświadczenia z Mistrzem i Jego naukami ani
nie mieli przypisanego tak ważnego dzieła jak owa dwunastka.
Niemniej, każda służba dla Pana jest ważną służbą i w
stopniu, w jakim czynili oni wolę Pana, reprezentowali Jego samego.
Bez wątpienia należeli do owych „pięciuset braci”, którzy
ujrzeli Pana po Jego zmartwychwstaniu, o czym wspomina Apostoł (1
Kor. 15:6). Tak jak dwunastu apostołów odpowiada dwunastu
pokoleniom Izraela, tak siedemdziesięciu ewangelistów odpowiada
siedemdziesięciu starszym Izraela wyznaczonym przez Mojżesza na
puszczy, a następnie reprezentowanym przez żydowski Sanhedryn,
który również składał się z siedemdziesięciu osób.
Tak
jak siedemdziesięciu starszych wyznaczonych przez Mojżesza i ich
następcy, Sanhedryn, byli starszymi Izraela, tak w ogólnym
znaczeniu owych siedemdziesięciu, których Pan posłał przy końcu
Wieku Żydowskiego, reprezentuje wszystkich przywódców, czyli
starszych pomiędzy Jego ludem dzisiaj. Pokazaliśmy już wcześniej,
jakie są obecne obowiązki i odpowiedzialność starszych w
odniesieniu do Malutkiego Stadka1 oraz pokazaliśmy także, jak w
obecnym czasie są oni wybierani i przeznaczani pod Pańskim
kierownictwem wszędzie tam, gdzie szuka się Jego kierownictwa oraz
wypełnia wskazówki z Jego Słowa. Pokazaliśmy ponadto, że ogólnie
wszyscy z ludu są w pełni upoważnieni w tym samym znaczeniu, czyli
stopniu, by przemawiać oficjalnie, czyli jako rzecznicy Jego Ciała.
W stopniu, na jaki pozwalają im ich zdolności oraz okoliczności,
wszyscy mają przywilej głoszenia radosnej nowiny o wielkiej radości
wszystkim, którzy mają uszy ku słuchaniu. Ale szczególne
błogosławieństwo i szczególne przywileje związane z usługiwaniem
Prawdą przypisane są tym, którzy w szczególny sposób wybierani
są przez Pańskie narzędzia do służenia Prawdą – czy są to
starsi lokalnych zgromadzeń Pańskiego ludu, wybrani pielgrzymi, czy
zaakceptowani kolporterzy. Każdy może służyć stosownie do
okoliczności oraz Boskich błogosławieństw.
Żniwo
żydowskie a nasze
Widzimy,
że Pan określił koniec Wieku Żydowskiego jako czas „żniwa”,
na żęcie pszenicy z tego ludu oraz gromadzenie jej do spichlerza
dyspensacji ewangelicznej, a także na odrzucenie i symboliczne
spalenie kąkolu z owego ludu w wielkim ucisku, który stopniowo
przychodził na nich po odrzuceniu Mesjasza, a osiągnął apogeum w
zniszczeniu narodu w 70 r. n.e. W szczególny sposób jesteśmy
zainteresowani wszystkim, co wiąże się z czasem żniwa, po tym,
jak zrozumieliśmy, że było to figurą, typem, czyli cieniem, czasu
żniwa przy końcu Wieku Ewangelii – żniwa, w pośrodku którego
właśnie się znajdujemy. Nasz Pan zwrócił uwagę na te warunki
żniwa w tym samym czasie, gdy posyłał robotników, prawdopodobnie
przed daniem im upoważnienia. Pełen współczucia zwraca uwagę
wierzących w owym czasie na dojrzałość warunków ich otaczających
oraz wzywa ich do modlitwy do Pana o robotników, którzy pomogą w
gromadzeniu prawdziwej pszenicy.
Najwyraźniej
to ci, którzy modlili się do Pana, odczuwali szczere pragnienie
powodzenia Pańskiego dzieła oraz znalezienia prawdziwych
Izraelitów, poświęcili się do tej służby, ewangelicznej służby.
Ale bez względu na to, czy najpierw zostali pouczeni i modlili się,
a następnie oddali się pracy, czy też najpierw oddali się temu
dziełu, a następnie modlili – modlitwa i zaangażowanie w służbę
były połączone w umyśle Pańskim oraz wyraźnie także w umysłach
tych, którzy uczestniczyli w tym dziele żniwa. Tak jest i dzisiaj.
Gdy rozglądamy się dookoła, widzimy nominalne chrześcijaństwo
jak wielkie pszeniczne żniwo, dojrzałe i gotowe na żęcie.
Prawdziwe dzieci Boże bardzo potrzebują poselstwa, które zgromadzi
ich przy Panu ze wszystkich sekciarskich jarzm, a wszyscy, którzy
mają Pańskiego ducha, czują się pociągani do koniecznej pomocy,
nawet kosztem osobistych niedogodności itp.
Gdy
myślimy o naszych drogich przyjaciołach idących po omacku w
ciemności oraz potykających się o wyższy krytycyzm, niewierność,
teorie ewolucyjne, teozofię, ruch nowej myśli, chrześcijańską
naukę itd., wołamy do Pana o więcej pracowników do winnicy,
wiedząc, że raduje się On, gdy widzi nas zainteresowanych dziełem,
które przeprowadza. W zamian z radością przysyła pełną liczbę
pracowników, przedstawioną w owych siedemdziesięciu z naszej
lekcji. Możemy być pewni, że ci, którzy są najbardziej szczerze
współczujący i z całą szczerością modlący, są tymi, którzy
również najgorliwiej pracują w tym żniwie – bez względu na to,
czy dozwolono im pracować publicznie, czy też są ograniczeni do
prywatnych działań, takich jak osobiste rozmowy, dystrybucja
ulotek, korespondencja listowna, czy też mają większe możliwości
systematycznej pracy jako ochotnicy lub też jeszcze większe w
służbie kolporterskiej czy pracy pielgrzymiej itp.
„Jakoż
też będą kazać, jeśliby nie byli posłani?” [Rzym. 10:15]
Nasz
Pan dał do zrozumienia, że wielkim zaszczytem będzie zostać
posłanym oraz że nikt nie może zaangażować się w tę służbę,
jeżeli nie zostanie posłany przez Niego – Pana żniwa. Nie mamy
zatem uważać, że ktokolwiek i każdy może zaangażować się w to
dzieło dzisiaj, bardziej niż wówczas w dzieło Wieku Żydowskiego.
Mamy modlić się o przywilej i sposobność służby, a gdy taka się
nam nadarzy, mamy mocno ją uchwycić oraz wykorzystać z zapałem,
doceniając przywilej bycia współpracownikami razem z Panem w
najwspanialszym i największym dziele, jakie można sobie wyobrazić.
Mamy wyraźnie nakreślone, kto ma przywilej zaangażowania się w to
dzieło. Żniwiarzem akceptowanym przez Pana z pewnością nie może
być nikt, kto nie jest Mu w pełni ofiarowany oraz przyjęty jako
członek Ciała Chrystusowego. Jeżeli zaangażuje się ktoś inny,
nie możemy spodziewać się, że odniesie sukces oraz
błogosławieństwo, którego jesteśmy upoważnieni spodziewać się
dla tych, których posyła Pan. W zgodzie z tym widzimy, że
niewierzący, księgarze i księgarnie bez sukcesów sprzedają nasze
publikacje. Błogosławieństwo zdaje się iść jedynie z tymi,
którzy są ofiarowani Panu oraz z ich rodzinami, które z radością
współpracują z nimi w tym żniwie pod ich kierownictwem.
Jako
baranki pośród wilków
Ilustracja
podana przez naszego Pana, że posłani przez Niego przedstawiciele
będą jak baranki pomiędzy wilkami, wydaje się bardzo silnym, a
nawet przesadzonym stwierdzeniem, jeżeli nie popatrzymy na to z
właściwego punktu widzenia. Ci, którzy zostali wyobrażeni pod
postacią wilków, byli Żydami, Izraelitami, nominalnym wybranym
ludem Bożym od wieków – cielesnymi spadkobiercami przymierza i
obietnic Abrahamowych. Byli ludem, który według ciała był
Pańskimi owcami, jak przedstawione zostało w dwudziestym trzecim
psalmie – „Pan jest Pasterzem moim”. Jednak jak strasznie
utracili jako naród cechy właściwe barankom, jest wyraźnie
podkreślone przez słowa naszego Pana porównujące ich do wilków.
Baranek jest niewinnym i niemal bezbronnym stworzeniem, niegroźnym;
wilk jest drapieżny, niszczycielski, samolubny. Bez wątpienia słowa
naszego Pana wydały się ostre nawet dla Jego uczniów, którzy,
przyzwyczajeni do samolubstwa świata, nie potrafili popatrzeć na to
z tego samego punktu widzenia, z jakiego widział to nasz Pan, który
był święty, niewinny, niepokalany, odłączony od grzeszników, w
najpełniejszym sensie i stopniu. Nasz Pan jednak „wiedział, co
było w człowieku” i nie oceniał po wyglądzie zewnętrznym [Jan
2:25]. To, co zatem uczniom mogło wydać się niemiłosiernym osądem
i stwierdzeniem, nie było takim ze strony naszego Pana. Jego własne
doświadczenia, które nastąpiły nie więcej jak sześć miesięcy
później oraz doświadczenia Jego wiernych uczniów – wszystko to
potwierdziło mądrość oraz sprawiedliwość określenia „wilki”
przypisanego zadufanym w sobie, przestrzegającym sabatu, modlącym
się na rogach ulic, dającym dziesięcinę uczonym i faryzeuszom,
którzy mieli pozór pobożności, ale nie jej moc w swoich sercach i
życiu.
Kontynuując
wyciąganie lekcji ze żniwa żydowskiego oraz stosowanie ich do
obecnego żniwa, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że nominalne
chrześcijaństwo dzisiaj jest raczej jak wilki niż jak baranki oraz
że ci, którzy przyjmują Pańskie poselstwo oraz idą teraz w Jego
imieniu, są również jak baranki między wilkami. Apostoł nakreśla
obraz nie świata pogańskiego, ale dzisiejszego nominalnego
chrześcijaństwa, gdy pisząc do Tymoteusza, proroczo opisuje
warunki panujące przy końcu obecnego wieku. Jego słowa brzmią: „A
to wiedz, iż w ostateczne dni nastaną czasy trudne”,
„albowiem przyjdzie czas, gdy zdrowej nauki nie ścierpią, ale
według swoich pożądliwości zgromadzą sobie sami nauczycieli,
mając świerzbiące uszy. A odwrócą uszy od prawdy, a ku baśniom
je obrócą” – 2 Tym. 3:1-5, 4:3-4.
Wielkie
dzieło wkrótce nastąpi
Jak
główna część dzieła Pana przy pierwszej obecności skupiła się
w końcowych sześciu miesiącach, tak samo przewidujemy, że główna
część obecnego żniwa również skupi się w końcowych sześciu
latach. Widzieliśmy już dowody, że dzieło żniwa rozszerza się.
Wielu więcej ma ucho ku słuchaniu Prawdy niż jeszcze niedawno i
wielu więcej modli się o wynik żniwa, a także współdziałając
ze swoimi modlitwami, stawia się, wraz ze swoimi możliwościami i
talentami, na Pańską służbę do różnych części tego dzieła.
Nie powinno nas zatem zdziwić, jeśli w ostatnich sześciu latach
będą znacznie silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej dowody na
wilcze usposobienie wielu, którzy mają pozór pobożności i
otwarcie twierdzą, że są Pańskimi owcami. Jeśli owce mają
cierpieć przez nich, możemy być pewni, że nie zostanie to
dozwolone, zanim nadejdzie właściwy czas. Nie przeszkodzi to dziełu
żniwa i nikt nie może być poważnie prześladowany bez dozwolenia
wielkiego Głównego Żniwiarza i nim w pełni nadejdzie Jego czas.
Wszyscy uczący się w szkole Chrystusowej będą gotowi, jak
wierzymy, by powiedzieć to, co powiedział Mistrz u schyłku swego
życia: „Izali nie mam pić kielicha tego, który mi dał
Ojciec?” [Jan 18:11] i będą się cieszyć z uznania ich za
godnych cierpienia dla imienia i sprawy, które miłujemy.
„Jedno
czynię”
Owa
siedemdziesiątka posłana była bez bagażu. Nie wzięli oni ubrań
na zmian, mieli tylko sandały, nie wzięli domowego, wygodnego
obuwia. Ich podróż miała być szybka, a cała uwaga miała być
skupiona na misyjnych obowiązkach, nie mieli starać się sprawić,
by było im jakoś szczególnie wygodnie. Zwyczajem w owych czasach
było zabawiać podróżnych, a szczególnie tych posiadających
religijne misje, proroków itd., ale ci ewangeliści nie mieli
organizować zbiórek i dlatego nie mieli brać ze sobą sakiewek.
Nie mieli żądać żadnej zapłaty za swoje usługi, ale
gdziekolwiek poszli, mieli uzdrawiać chorych, wyganiać diabły oraz
głosić ludziom swoją szczególną misję jako zwiastuni Jezusa,
ogłaszając im, że Królestwo Boże jest już blisko i wkrótce
zostanie ustanowione. Rozkaz, by nie pozdrawiali nikogo po drodze,
nie oznacza, że nie mieli mówić: „Dzień dobry”, ale by nie
ulegali zwyczajom owych czasów, by zatrzymywać się w drodze i
rozprawiać nad nowinkami, które przenoszone były z wioski do
wioski. Nie mieli być zbieraczami nowinek ani nie mieli ich
powtarzać, ale mieli być zwiastunami Pana, ambasadorami Królestwa,
i mieli poświęcić swój czas i uwagę tej służbie.
Możemy
nakreślić paralelę pomiędzy przedstawicielami Prawdy przy końcu
Wieku Żydowskiego a podobnymi sługami Prawdy w obecnym czasie
żniwa. Możemy zauważyć, że bracia pielgrzymi, podróżując z
miejsca na miejsce, nie organizują zbiórek i nie angażują się w
żadne inne sprawy, a także głoszą to samo poselstwo – że
przybliżyło się Królestwo Boże. Możemy zauważyć to samo także
w odniesieniu do kolporterów – oni także mają jedną misję i
podczas gdy ich poselstwo dostarczane jest za pomocą drukowanych
stron, jest ono tym samym poselstwem – Król, Królestwo są u
drzwi. I chociaż poselstwo to jest sprzedawane za pewną cenę,
kwota ta nie jest większa niż ta, jaką otrzymywało owych
siedemdziesięciu, podróżując z miejsca na miejsce. Ci robotnicy
nie gromadzą sobie też skarbu na ziemi, ale z radością zarabiają
jedynie na swoje codziennie wydatki i szczęśliwi są, że tak
czyniąc, mogą czuć, że oferują więcej niż rzecz materialną za
każdego centa, którego otrzymują, poza niezliczonymi duchowymi
błogosławieństwami, które przychodzą z tym, co oni dostarczają
ludziom mającym uszy ku słuchaniu i serca zdolne ocenić wieść o
Królestwie. Ochotnicy, którzy rozkładają ulotki w każdym mieście
i wiosce, podobnie niosą wieść, że Królestwo jest u drzwi i
podobnie pracują bez zapłaty, i tak samo zadowoleni są z rzeczy,
które posiadają i nie szukają ziemskiej zapłaty. Duch dzieła,
które jest obecnie wykonywane i które prowadzone było przy końcu
misji naszego Pana, wyraźnie ze sobą korespondują.
Błogosławieni
pokój czyniący – dzieci Boże
Każdy
robotnik obecnego żniwa powinien zwrócić pilną uwagę na
wskazówki Pańskie zawarte w wersecie piątym i szóstym.
Gdziekolwiek idą przedstawiciele Pańscy, powinien iść też pokój,
nie niesnaski, zamieszanie, wrzawa, kłótnie. To fakt, że Prawda
okaże się być mieczem, który wzbudzi sprzeciw, jednak to Prawda
ma wzbudzać sprzeciw i podziały, a nie żadne niegrzeczne czy
nieuprzejme słowa lub czyny ze strony Pańskich przedstawicieli.
Jest mnóstwo rzeczy, które rozjątrzają ludzkość w naszych
zapracowanych czasach, a wszyscy, którzy przyjmują Prawdę, powinni
także otrzymać jej ducha „głoszącego pokój przez Jezusa
Chrystusa”. „Pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum”
będzie sprawował kontrolę nad każdym, kto będzie reprezentował
Pana i Jego poselstwo, tak że uświęcający wpływ powinien kroczyć
z każdym, szczególnie w każdej usłudze i słowie mówionym w
imieniu Księcia Pokoju [Filip. 4:7]. Prawdziwy charakter Jego ludu
opisany jest przez naszego Pana: ci, którzy słusznie nazwani będą
dziećmi Bożymi, będą czynicielami pokoju, a nie jego
niszczycielami. „Jeśli można, ile z was jest, ze wszystkimi
ludźmi pokój miejcie” [Rzym. 12:18]. Nie jest możliwe żyć
w pokoju ze wszystkimi i wciąż być wiernym zasadom, ale interesy
pokoju powinny być chronione we wszelki właściwy sposób przez
Pańskich przedstawicieli.
Zgodnie
ze zwyczajami naszych dni za skrajną postawę może być uznane to,
gdybyśmy zastosowali Pańskie słowa literalnie i mówili: „Pokój
temu domowi” przed wejściem, ale też za skrajność byłoby
uznane, gdybyśmy, nie będąc mile widzianymi, strzepywali pył z
naszych butów przed wyjściem z takiego domu. Jednak duch tych
rzeczy powinien być z nami. Wchodząc do jakiegokolwiek domu,
powinniśmy mieć na myśli czynienie dobrze, niesienie
błogosławieństw oraz wywieranie korzystnego wpływu dla pokoju,
radości i błogosławieństwa tych, którzy się w nim znajdują. A
jeżeli, jako Pańscy słudzy, zostaniemy wzgardzeni i odprawieni,
będziemy niechciani, powinniśmy dołożyć starań, by się dalej
nie narzucać oraz w figuralnym znaczeniu tego słowa, strzepnąć
wszelki proch.
„A
jeśliby tam był który syn pokoju, odpocznie nad nim pokój wasz.” Jeżeli na jakimkolwiek miejscu znajdziemy kogoś mającego tego
samego ducha Pana, pragnącego poznać i czynić Pańską wolę,
powinniśmy z radością przyjąć go jako brata oraz obwieścić mu
poselstwo żniwa, jeśli będzie mieć uszy ku słuchaniu. W ten
sposób błogosławieństwo będzie jego, w przeciwnym wypadku nie
powinniśmy pozostawać tam. Pański lud nie powinien się nigdy
narzucać bardziej poza to, że powie pokrótce swoje poselstwo i
dzieło. Jeżeli zostaną one prawidłowo przedstawione, a nie
spotkają się z żadną reakcją, Pan nie chce, byśmy łamali
zasady uprzejmości poprzez narzucanie siebie czy naszych nauk tym,
którzy ich nie doceniają. Nasz Pan wystawił nam dobry przykład w
tej kwestii.
Nie
ma upoważnienia do żebrania dla Pana
Uczniowie
nie mieli chodzić od domu do domu jako żebracy proszący o posiłek
czy nocleg, ale mieli oczekiwać, że jeśli zrządzeniem opatrzności
zostali poprowadzeni do tych, którzy ich przyjęli, Pan zamierzył
ofiarować gospodarzom przez nich błogosławieństwo proporcjonalne
do kosztu ich krótkiego ugoszczenia. Nie mieli rozpatrywać tej
gościnności w świetle jałmużny, ponieważ jako Pańscy
przedstawiciele mieli raczej rozdzielać błogosławieństwa niż je
przyjmować i jak w przypadku zwykłych robotników, ich usługa
powinna być przynajmniej tyle warta, co ich utrzymanie. Zasada ta
miała być stosowana nie tylko do domu, ale także do miasta. Nie
mieli być wybredni, ale mieli korzystać z takiej gościnności, jak
została im okazana. A jeżeli oznaczało to brak gościnności,
mieli opuścić miasto i pójść do takiego, gdzie tak oni, jak i
ich poselstwo zostaną przyjęte serdecznie.
Na
pierwszy rzut oka może wydawać się, że werset dziewiąty zawiera
informację dającą się zastosować wyłącznie w żniwie żydowskim
i nieodpowiednią do żniwa ewangelicznego, ale tak nie jest.
Istnieje zarówno choroba duchowa, jak i fizyczna, i Pańscy
ambasadorzy dzisiaj powinni uznawać za swoją misję, swój interes,
by otwierać oczy ślepym i uszy głuchym i w ogólnym znaczeniu
leczyć chorych w duchowy sposób za pomocą balsamu z Gileadu,
radosnej nowiny o wielkiej radości, która ma być teraz zrozumiana.
Co więcej, naszym przywilejem obecnie jest to, co było ich
przywilejem wówczas – głoszenie: „Przybliżyło się do was
królestwo Boże”. Takie obwieszczenie nie byłoby właściwe
przez cały wiek, a jedynie przy końcu żniw obydwu wieków. Po
śmierci i zmartwychwstaniu naszego Pana apostołowie nie głosili
już: „Przybliżyło się do was królestwo Boże”. Wręcz
przeciwnie, głosili, że Królestwo Boże, które najpierw
zaoferowane zostało Izraelowi, zostało im zabrane, by było teraz
dane duchowemu Izraelowi, który ma być wybrany z wszystkich ludów,
krajów i narodów. Ale teraz doszliśmy do końca tego okresu
wybierania duchowego Izraela i w tym czasie żniwa obecnego wieku to
orędzie znowu nabiera na znaczeniu: „Król jest u drzwi,
przybliżyło się Królestwo”, a mądre panny przygotowują się
do zaślubin, jak pokazał to Pan w przypowieści o mądrych i
głupich pannach (Mat. 25:1-12). Prawdą jest, że wciąż w
niektórych miejscach Pańscy przedstawiciele będą nieprzyjaźnie
przyjmowani, bez względu na to, jak mądrze i uprzejmie będą się
starali obwieszczać to poselstwo, i powinni oni przestrzegać tego
samego nakazu.
„Pozór
pobożności” jest gorszy niż jej brak
Następnie
Pan zwraca uwagę uczniów na miasta, w których głównie było
sprawowane Jego dzieło: Chorazyn, Betsaidę i Kapernaum,
zapewniając, że gdyby te same rzeczy wydarzyły się w pogańskich
miastach – Tyrze i Sydonie, czy nawet w Sodomie, która została
zniszczona za dni Abrahama, te same dzieła, których dokonał,
byłyby wystarczające, by sprawić, że poganie zamieszkujący te
miasta pokutowaliby i szukali Pańskiej łaski. Następnie zwraca
uwagę, że gdy przyjdzie wielki dzień sądu, łatwiej będzie
Tyrowi i Sydonowi oraz Sodomie niż tym, którzy otrzymali łaskę w
tak wielkim stopniu, a jednak nie pokutowali i nie okazali
posłuszeństwa. Słowa te nasuwają kilka ważnych myśli.
(1)
Jak to możliwe, że te żydowskie miasta, tak długo znajdujące się
pod Boskim kierownictwem przez Zakon i proroków, będą bardziej
ospałe i mniej gotowe, by usłyszeć radosną nowinę niż poganie?
Możemy to wyjaśnić wyłącznie na podstawie ogólnych słów
apostoła, który napisał, że całe nasze poznanie, które
otrzymujemy, jest albo wonnością śmierci na śmierć, albo
wonnością żywota ku żywotowi [2 Kor. 2:16] – albo wpływa na
nas pożytecznie i przybliża nas do harmonii z Panem i zasadami
sprawiedliwości, albo przeciwnie, bardziej nas od Niego oddala. Jest
to ogólna zasada i od razu widzimy, że Prawda spływająca na
upadłego człowieka w obecnych warunkach dla kilku przyniesie
wielkie błogosławieństwo, ale u wielu spowoduje w pewnym stopniu
zatwardzenie serca.
(2)
Zastanawiamy się, jaki będzie los mieszkańców Chorazynu, Betsaidy
i Kapernaum w dniu sądu, w Wieku Tysiąclecia. Widzimy, że jeżeli
chodzi o obecne życie, podzielamy los tych miast – wszystkie z
tych sześciu wymienionych miast są całkowicie zniszczone, a ich
mieszkańcy są całkowicie umarli. Czy ludzie ci obudzą się w
przyszłości – czy powstaną z umarłych? Nasz Pan odpowiada na to
pytanie mówiąc: „Przyjdzie godzina, w którą wszyscy, co są
w grobach, usłyszą głos jego i pójdą” [Jan 5:28-29].
Pytamy zatem do czego zostaną wzbudzeni? Nasz Pan odpowiada, że ich
powstanie nastąpi w owym dniu – dniu tysiącletnim, dniu sądu
świata, tysiącletnim panowaniu Mesjasza – gdy Szatan będzie
związany i kiedy, jako nasienie Abrahama, Chrystus wraz z Kościołem
będą panować jako Królowie i Kapłani, by błogosławić
wszystkie narody ziemi (Obj. 5:10).
„Sodomie
(...) lżej będzie”
Nasz
Pan zapewnia, że w czasie Tysiąclecia lżej będzie Tyrowi i
Sydonowi niż miastom galilejskim. Cóż może to oznaczać? Oznacza
to, że w tym błogosławionym zarządzeniu warunki będą łatwe,
czyli przychylne, nawet dla tych ludzi, którzy byli świadkami
Pańskich cudów, a jednak nie zostali przez nie poruszeni do pokuty
czy zostania uczniami; a jednak jeszcze łatwiej będzie pogańskim
mieszkańcom Tyru i Sydonu – tak, zdegradowanym sodomitom, którzy
nigdy nie słyszeli o Bożej łasce, nigdy nie zakosztowali Bożej
przychylności, nie byli świadkami uzdrowień, nie mieli możliwości
bycia nauczanymi przez Pana czy bycia przyjętymi za uczniów
Chrystusa.
Apostoł
mówi nam, że gdy tylko zakończy się Wiek Ewangelii, Pańska łaska
powróci do cielesnego Izraela i w rezultacie zatwardziałość
zostanie od nich odjęta – zostaną zbawieni od swojej
zatwardziałości (Rzym. 11:25-26). Następnie przechodzi do
wyjaśnienia, że nie będzie to z powodu jakiejkolwiek zasługi z
ich strony, ale ze względu na Pańską łaską, współczucie,
przebaczenie w Chrystusie. Prorok podejmuje tę kwestię w tym samym
miejscu i ogłasza, że Izrael ujrzy, kogo przebodli i wszyscy będą
płakać nad Nim oraz że Pan wyleje na nich swojego ducha łaski i
modlitw ze względu na ten płacz [Zach. 12:10]. W ten sposób
błogosławieństwo powróci do tych, którzy odrzucili Pana i
ukrzyżowali Go i z oczami szerzej otwartymi w sprzyjających
warunkach Wieku Tysiąclecia, pod mądrą administracją samego Pana
jako wielkiego Króla nad całą ziemią w owym dniu oraz gdy wpływy
Szatana zostaną związane i ograniczone tak, że nie będzie on już
więcej zwodził narodów, przedstawiając „ciemność za
światłość, a światłość za ciemność” [Izaj. 5:20] –
mieszkańcy Chorazynu, Betsaidy i Kapernaum doświadczą dalszego
błogosławieństwa, wszakże innego nieco od tego, które odrzucili.
Odrzucili oni przywilej stania się uczniami i współdziedzicami w
Królestwie. Nie zostanie im to nigdy więcej zaoferowane, ponieważ
kiedy następna Boża łaska zostanie im okazana, będzie ona
przywilejem restytucji do ludzkiej natury – tej, która została
utracona w Adamie oraz odkupiona przez śmierć Tego, którego oni
ukrzyżowali.
„Takci
napisano”
Pan
przez proroka Ezechiela (16:48-60) mówi nam szczegółowo o
Sodomitach, wyjaśniając powód, dla którego ich miasto zostało
zniszczone oraz tłumacząc także, dlaczego Izraelici zostali
odrzuceni od Jego łaski, ale później wyjaśnia, że gdy okaże On
współczucie dla Izraela ze względu na ich ojców oraz zgodnie ze
swoją obietnicą, sprowadzi ich z powrotem do ich własnej ziemi
oraz wspaniałych przywilejów w Królestwie Tysiąclecia, wówczas
okaże też współczucie mieszkańcom Sodomy oraz przywróci ich
także do ich pierwszego stanu, do wszystkiego, co zostało utracone
– do przywilejów restytucji. O jak wspaniałe są Boskie
zarządzenia i plany! Ktoś może powiedzieć, że są to
błogosławieństwa, które nadchodzą, ale nasz Pan dał do
zrozumienia, że pewne ogromne doświadczenia nadchodziły dla miast
Galilei. Czym one były? Już się do nich odwoływaliśmy. Ludzie z
miast Galilei i z całej Palestyny doświadczyli wielkiego czasu
ucisku, którym zakończył się Wiek Żydowski i przestali istnieć
jako naród, a oni zostali rozproszeni pomiędzy wszystkimi narodami.
Było to wielkie doświadczenie oraz bolesna strata dla mieszkańców
Chorazynu, Betsaidy i Kapernaum – szczególnie, jeśli porównamy
to z tym, czym mogliby się cieszyć, gdyby byli posłuszni Pańskiemu
poselstwu – gdyby zostali uczniami i w ten sposób osiągnęli
współdziedzictwo z Panem, apostołami i wszystkimi świętymi w
Królestwie.
Ale
w jaki sposób łatwiej będzie w Wieku Tysiąclecia mieszkańcom
pogańskich miast niż tym z Galilei? Czy warunki Wieku Tysiąclecia
nie będą tak samo otwarte dla całej ludzkości? Odpowiadamy: Tak,
ale cała ludzkość nie będzie równa pod względem gotowości do
korzystania z tych błogosławionych warunków Królestwa. Jest
prawem natury, że jeśli raz się pogardziło błogosławieństwem i
raz odrzuciło Prawdę, to na tej podstawie trudniej jest uchwycić
je, jeśli zostaną zaoferowane ponownie. To zasugerował nasz Pan,
gdy mówił o wysiłkach Żydów, by uczynić jednego spośród pogan
prozelitą – „obchodzicie morze i ziemię, abyście uczynili
jednego nowego Żyda; a gdy się stanie, czynicie go synem
zatracenia, dwakroć więcej niżli był wcześniej” [Mat.
23:15 KJV]. Prawdy przyjmowane w niesprzyjających warunkach oraz do
nieprzygotowanych serc nie są tak naprawdę błogosławieństwami,
ale są niekiedy szkodliwe. Kiedy warunki Królestwa zostaną
obwieszczone mieszkańcom Sodomy, Tyru i Sydonu, bez wątpienia będą
oni bardziej gotowi, by się im pokłonić, przyjąć je, poddać się
im niż ci, którzy otrzymali już pewien stopień światła, ale
byli niewierni temu, co dostrzegli. Dlatego też możemy spodziewać
się, że w Wieku Ewangelii łatwiej będzie wielu pogańskim narodom
– łatwiej będzie im sprostać łaskawym Pańskim zarządzeniom –
niż tym, którzy już cieszyli się wysokim stanowiskiem i pozycją
w systemach żydowskich i chrześcijańskich, ale których serca
dalekie były od docenienia zasad sprawiedliwości z nimi związanymi.
„W
miejsce Chrystusa poselstwo sprawujemy”
Ostatni
werset z naszej lekcji jest najbardziej przejmujący, najbardziej
zachęcający, najbardziej motywujący. Pan chce, byśmy wiedzieli,
że kiedy posyła nas ze swoim poselstwem i kiedy pod Jego
kierownictwem w pełni Go reprezentujemy, kto nas słucha, Jego
słucha. Cóż za wspaniały zaszczyt został w ten sposób darowany
najpokorniejszym z Pańskich rzeczników: „Kto wami gardzi, mną
gardzi; a kto mną gardzi, gardzi onym, który mię posłał”.
Jeśli, jako Pańscy ludzie, zawsze będziemy o tym pamiętać, z
pewnością będzie to dla nas dwojakim błogosławieństwem:
(1)
Niezwłocznie odczujemy powagę nawet najmniejszych usług
wykonywanych dla Pańskiej sprawy. Zabije to strach przed ludźmi, a
także wszelkie poczucie słabości i obaw. Uznając siebie za
Pańskich przedstawicieli, będziemy z odwagą iść i czynić
wszelką posługę, do której jesteśmy powoływani z Jego
upoważnienia i pod opatrznościowym kierownictwem.
(2)
Świadomość ta sprawi w nas takie poczucie odpowiedzialności, że
wszystkie sprawy naszego doczesnego życia wydawać się będą
trywialnie i nic nie znaczące w porównaniu z tą jedną, wielką
rzeczą, którą czynimy – naszą niebiańską misją i zleceniem.
Będziemy dostojniejsi w naszym zachowaniu, gorliwsi w naszej
służbie, jak również mniej będziemy zwracać uwagę na to, co
mogą powiedzieć o nas ludzie. Jedyną naszą troską będzie to, by
być przyjemnymi Temu, który nas wybrał na żołnierzy w swoim
Królewskim Legionie, byśmy byli ambasadorami i zwiastunami
Królestwa oraz jego warunków.
1 zob. „Wykłady Pisma Świętego”, tom VI, rozdział 6
Na
Straży 6/2015, W.T. R-3346 – 1904 r.