<< Wstecz |
Wybrano: R-1123 b, z 1889 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Dlaczego Bóg dopuszcza na kataklizmy?
"Jeśli sie nie upamiętacie, wszyscy tak samo poginiecie"
„W
tym samym czasie przybyli do niego niektórzy z wiadomością o
Galilejczykach, których krew Piłat pomieszał z ich ofiarami. I
odpowiadając, rzekł do nich: Czy myślicie, że ci Galilejczycy
byli większymi grzesznikami niż wszyscy inni Galilejczycy, że tak
ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam, lecz jeżeli się nie
upamiętacie, wszyscy podobnie poginiecie.
Albo
czy myślicie, że owych osiemnastu, na których upadła wieża przy
Syloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż wszyscy ludzie
zamieszkujący Jerozolimę? Bynajmniej, powiadam wam, lecz jeżeli
się nie upamiętacie, wszyscy tak samo poginiecie” – Łuk.
13:1-5.
Hojne
impulsy działalności charytatywnej i współczucie wywołane
kataklizmami ostatnich lat są szlachetne i dobre tak w oczach
Boskich, jak i ludzkich. Oprócz tego stwierdzenia nie można jednak
powiedzieć wiele dobrego o klęskach czy wywieranym przez nie
wpływie.
Choć
tego miłosierdzia nie należy opacznie rozumieć jako oznaki
szybkiego wzrostu liczby Bożych ofiarowanych świętych – wszak
wiele z tych osób nie jest poświęconych, a część w ogóle jest
niewierząca – to jednak stanowi ono dowód, że w rodzaju ludzkim
pozostaje jeszcze przynajmniej część pierwotnego podobieństwa do
Boga; że nie zostało ono w pełni zatarte przez degradację wynikłą
z upadku, ani też całkowicie zatrute złą teologią ciemnych
wieków. Choć żyjemy w czasie samolubnym i wielbiącym pieniądze
tak samo, jak i wszystkie inne okresy znane historii, na pomoc dla
cierpiącej ludzkości płyną miliony dolarów hojnych datków.
Niemniej jednak wielu z tych, którzy w chwili grożącej katastrofy
pokazują, że mają miękkie serca, w innych okolicznościach służy
intelektem i umiejętnościami sztuce wojennej, projektując
najokropniejsze narzędzia walki; gdyby nastąpiła eskalacja
jakiegoś konfliktu, bezwględnie i bez litości zamordowaliby tysiąc
razy więcej ludzi, niż zginęło na skutek klęsk spowodowanych
przez przyrodę. Mimo to, widząc te dwa elementy w jednym człowieku
radujemy się, że istnieje owo podobne do Boskiego współczucie,
częściowo równoważące diabelskie cechy samolubstwa i
bezduszności, które w ciągu ostatnich sześciu tysięcy lat urosły
w siłę pod upadlającym wpływem zdegradowanego stanu człowieka.
Przygotowując
się do starannego, rozsądnego i biblijnego rozważenia pytania o
to, dlaczego Bóg dopuszcza kataklizmy, zwróćmy uwagę na pewne
absurdalne poglądy niektórych chrześcijan, którzy powinni być o
wiele lepiej zaznajomieni z Bożym Słowem i charakterem, niż się
wydają. Wśród tych, których serca w sytuacji wielkiej klęski
przepełnione są współczuciem i podobną do Boskiej miłością
(co potwierdza, że ich serca są lepsze i zdrowsze niż ich
teologia) znajdują się tacy, którzy głoszą, iż Bóg rządzi
wszystkimi nieszczęściami i kłopotami, a także jest ich
przyczyną. Dlatego – zgodnie z tym fałszywym poglądem –
wszelkie działania człowieka mające na celu ulżenie tym
cierpieniom sprzeciwiałyby się Bogu; zatem wszelka miłość i
współczucie, jakie w nich powstają, to emocje przeciwne uczuciom
Boga – które na skutek takiego rozumowania wydają się złe.
Ohyda
takiego charakteru, przypisywanego w ten sposób Bogu miłości,
staje się jeszcze znaczniejsza, gdy ci sami ludzie o miękkich
sercach, lecz błędnych poglądach, omamieni przez papiestwo
(którego teologia powstała w „ciemnych wiekach”, gdy biblijne
doktryny opisujące charakter i plan Boży przysłonięte zostały
papieskimi przesądami i ludzką tradycją) mówią nam, iż ich
wiara w Boga oraz zrozumienie Jego charakteru wskazują,
że On nie tylko patrzy na obecne klęski i cierpienia człowieka bez
żalu i że sam je zarządził, ale również naznaczył i poczynił
wszelkie przygotowania do tego, by ogromną większość Jego
stworzeń pochłonął kataklizm, w porównaniu z którym wszystkie
obecne katastrofy na ziemi byłyby niczym; stanowiłyby jedynie
preludium do najstraszliwszych, nieopisanych mąk,
które byłyby nie do zniesienia – ale Bóg w swoim demonicznym
okrucieństwie będzie bez końca utrzymywał ludzi przy życiu, aby
cierpieli, i nigdy ich z tego nie uwolni. Dlaczego? Z tej
prostej przyczyny, że słysząc o takim charakterze i planie Bożym
nie pokochają Go, ani też nie uznają takiego planu za dobry i
sprawiedliwy; albo też dlatego, że miliony umarły nie znając Pana
Jezusa, w którego wiara jest jedynym sposobem bycia przyjemnym Bogu.
To
dziwne, że ktokolwiek posiadający w jakimś stopniu ducha Bożego
potrafi w ten sposób bluźnić Jego świętemu
imieniu. To dziwne, że ludzie ci nie wiedzą więcej o charakterze
Stwórcy – nawet bez biblijnego świadectwa o Jego miłości i
sprawiedliwości – dzięki czemu dowiedzieliby się o Jego planie
błogosławienia wszystkich rodzajów ziemi; ogłoszenie
tego planu to „radość wielka [a nie wieczne męki], która będzie
wszystkiemu ludowi”. W rzeczy samej, wiele dzieci Bożych szkaluje
Boga bardziej niż niewierzący świat. A jednak, o dziwo – ludzie
ci zostali doprowadzeni do tego, że tę samą Biblię, która głosi
prawdziwy Boski charakter cechujący się miłością i
sprawiedliwością, uważają za autorytet popierający te diabelskie
doktryny i fałszywe interpretacje przypowieści naszego Pana i
symboli z Księgi Objawienia, zapoczątkowane przez tych, którzy w
„ciemnych wiekach” palili i torturowali wierzących w Biblię.
BOSKA
MIŁOŚĆ – SPOSÓB JEJ OKAZANIA
Kiedy
twierdzimy, że miara miłości i współczucia istniejąca jeszcze w
człowieku to jedynie pozostałość pierwotnego podobieństwa do
Boga, na które został stworzony Adam, a które nie zostało
całkowicie wymazane przez sześć tysięcy lat upadku w grzechu, po
raz kolejny pojawia się pytanie: W jaki sposób Bóg okazuje swoją
miłość i współczucie w sytuacjach nagłej potrzeby, kiedy nawet
serca upadłych ludzi poruszone bywają miłością i współczuciem
do dobrych uczynków i pomocy?
Prawidłowa
odpowiedź jest następująca: Boga reprezentuje każdy dobry uczynek
dokonany tak przez Jego dzieci, jak i świat, ponieważ ich działania
w takich okolicznościach są do pewnego stopnia rezultatem Jego
charakteru i nastawienia. Ta odpowiedź jednak nie jest wyczerpująca.
Dzięki Bogu, pełniejsze rozważenie tego w świetle Jego Słowa
objawia bezgraniczne współczucie ze strony Boga – zapewniające
również obfitą pomoc, co wkrótce wykażemy.
Dlaczego
jednak Bóg nie ratuje od razu swoich stworzeń z kataklizmów? Albo
– sięgając głębiej – dlaczego Ten, który posiada wszelką
mądrość, by wiedzieć, oraz wszelką moc, by zapobiegać, w ogóle
dopuszcza klęski – cyklony, trzęsienia ziemi, tsunami,
niszczycielskie powodzie, zarazy itd.? Skoro już o tym mowa, możemy
dodać tu również wszelkie inne zło, któremu Bóg mógłby
zapobiec, gdyby tylko chciał: wojny, morderstwa i wszystko, co
przynosi ból i cierpienie tym, którzy pragną być w harmonii z
Bogiem i wedle tego postępować. Odpowiedź na jedno z tych pytań
będzie zarazem odpowiedzią na każde pytanie związane z tym
zagadnieniem; całe ludzkie zło jest bowiem ze sobą powiązane i ma
wspólne źródło czy też przyczynę.
Aby
w pełni pojąć tę przyczynę, musimy udać się w daleką
przeszłość, do samego początku chorób, bólu, śmierci i smutku
– do ogrodu Eden, gdzie nie był dozwolony głód, zarazy, cyklony,
trzęsienia ziemi ani żadna postać śmierci; gdzie człowiek oraz
jego otoczenie uznane zostały za „bardzo dobre” nawet przez
samego Boga i były z pewnością wysoce doceniane przez człowieka,
który musiał być wypędzony, a powrót i dostęp do
podtrzymujących życie owoców i drzew ogrodu uniemożliwiał mu
odtad ognisty miecz.
Jak
to się stało, że Stwórca, który tak hojnie obdarzył swoje
stworzenia życiem i wszelkimi wygodami, który obcował z nimi,
zlewał na nich błogosławieństwa i dał obietnicę wiecznego życia
zależną od jednego tylko warunku ciągłego posłuszeństwa,
zmienił tak drastycznie swój stosunek do owych stworzeń,
wypędzając je z przyjemności rajskich wygód i błogosławieństw
na nieprzygotowaną ziemię – do ciężkiej pracy, trudu i
niewystarczającego pożywienia, a co za tym idzie – do śmierci?
Musimy
pamiętać, że tylko ogród Eden był „przygotowany” i zdatny do
tego, by człowiek wygodnie korzystał z łaski życia. Przygotowanie
dla człowieka całej ziemi, by w pełni nadawała się do
zamieszkania przez doskonałych, posłusznych ludzi – dzieci Boże,
wymagało naturalnie dalszych siedmiu tysięcy lat; Bóg w cudowny
sposób przygotował z wyprzedzeniem ogród Eden jedynie jako
odpowiednie miejsce do przeprowadzenia próby Adama. Przewidział On
upadek swojego stworzenia i zaplanował, że kara za grzech –
„śmiercią umrzesz” – nie nastąpi natychmiastowo, jak choćby
przez uderzenie piorunem, lecz stopniowo, na skutek konfliktu z
nieprzyjaznymi warunkami na nieprzygotowanej jeszcze ziemi (klimatem,
nieurodzajną ziemią, burzami, niezdrowym powietrzem, cierniami,
chwastami itd.).
Adam
i Ewa opuścili zatem Eden jako skazańcy z wyrokiem śmierci;
skazali sami siebie pod okiem najsprawiedliwszego z sędziów, ich
Stwórcy i przyjaciela. Śmierć stopniową zamiast nagłej uznali za
akt miłosierdzia; dla Stwórcy i sędziego było to zaś korzystne
ze względu na plan, jaki miał dla nich na przyszłość. W planie
tym – przewidującym pomnożenie ludzi, uczenie ich, a wreszcie
odkupienie i przywrócenie – takie doświadczenie zdobyte w
niedoskonałych warunkach będzie niezwykle cenne.
Bóg
przewidział, że taki sposób wykonania kary śmierci nauczy
człowieka przez doświadczenie, jak wygląda „ogrom grzeszności
grzechu” i jego zgubne skutki; tej lekcji nie trzeba będzie już
nigdy powtarzać, więc wszystkim, którzy ją przyswoją, przyniesie
korzyść na całą wieczność, szczególnie zaś wtedy, gdy
Chrystusowe tysiąclecie panowania sprawiedliwości przeciwstawi je
owocom sprawiedliwości. Bóg zaplanował również i to, że dla
człowieka pożytkiem będzie ćwiczenie zdolności jego umysłu
poprzez zmagania z trudami i niedoskonałością jego otoczenia oraz
poprzez szukanie rozwiązań przynoszących ulgę; korzyść
przyniesie mu także ćwiczenie charakteru w walce z jego własnymi
słabościami oraz doświadczanie współczucia.
Gdyby
Boski wyrok (oprócz utraty rajskich wygód oraz doświadczenia
grzechu i śmierci) skazał Jego stworzenia na wieczność tortur i
cierpień, w co wierzy i czego naucza obecnie tak wiele osób, któż
mógłby obronić taki osąd? Któż nazwałby takiego Sędziego
sprawiedliwym lub miłującym, albo dobrym w jakimkolwiek znaczeniu
tego słowa? Zapewne nikt przy zdrowych zmysłach!
Kiedy
jednak staje się jasne, że według Pisma Świętego zadaną i
wykonywaną karą jest śmierć (umarcie), a nie życie
wśród tortur – wszystko jest logiczne. Bóg ma prawo wymagać
doskonałego posłuszeństwa od swojego doskonałego stworzenia
umieszczonego w doskonałych warunkach, jak w przypadku Adama.
Rozporządzenie o tym, że nikt, kto nie jest doskonały,
nie będzie żył wiecznie, to mądre, a zarazem sprawiedliwe
założenie dla wiecznego dobra wszystkich Bożych stworzeń.
W
słowach Stworzyciela, jakie wypowiedział wysyłając swoje
sprawiedliwie wypróbowane i sprawiedliwie osądzone stworzenia
pomiędzy ciernie i osty, do trudu, bólu, smutku i chorób, skutków
katastrof spowodowanych niedokończoną naturą, była głębia
znaczenia. Bóg rzekł: „przeklęta będzie ziemia Z POWODU CIEBIE”
– czyli w obecnym niedoskonałym stanie ziemia jest dla
twojego pożytku i doświadczenia, nawet jeżeli ty tego nie
dostrzegasz. Adam starałby się utrzymać stały dostęp do owoców
ogrodu, by uniknąć cieżkiej pracy, uzyskać możliwość pełnego
podtrzymywania swoich sił życiowych i żyć wiecznie. W miłosiernym
planowaniu ostatecznego dobra człowieka, a także w sprawiedliwości
i w świetle wydanego przez samego Siebie wyroku śmierci, Bóg temu
zapobiegł i postawił straż na drodze do ogrodu, aby ów wyrok
śmierci nie uniknął wykonania, a co za tym idzie, by grzesznicy
nie żyli wiecznie i nie trwali w grzechu.
Potomostwo
skazanej pary odziedziczyło jej upadek, niedoskonałości i
słabości, jak również wynikające z nich kary, bo „jak może
czysty pochodzić od nieczystego?” Cały rodzaj zatem, jak skazani
na ciężkie roboty, nie tylko uczy się, czym jest grzech i zło
oraz ich niepożądane skutki, ale zarazem dzięki swojej pracy i
umiejętnościom służą przygotowując ziemię i prowadząc ją
jako całość do pełni doskonałości, jaka była dla niej
zamierzona i zilustrowana warunkami panującymi w Edenie – do
gotowości na dalsze dzieło Boga, o którym dzięki Biblii wiedzą
tylko Jego dzieci (a i to nie wszystkie).
Widzimy
zatem, że praca i trud zostały przeznaczone człowiekowi dla jego
dobra. Dają mu zajęcie, aby nie mógł planować i wykonywać zła
w takim stopniu, jak byłoby to możliwe w innej sytuacji. W miarę
zaś jak ziemia staje się coraz żyźniejsza i zbliża się do
doskonałości, żywotność człowieka maleje; przy większej ilości
czasu na planowanie zła i ćwiczenie się w nim życie, podczas
którego można to czynić, jest coraz krótsze. Teraźniejsza
krótkość życia jest więc w obecnych warunkach ukrytym aktem
wielkiego miłosierdzia. Gdyby niektórzy spośród naszych
„sprytnych biznesmenów”, gromadzących miliony i w krótkim
czasie zdobywających wielkie wpływy, mieli podobnie jak Adam żyć
930 lat, czegóż moglibyśmy się spodziewać, jeśli nie tego, że
jeden człowiek albo też jeden syndykat czy trust stałby się
właścicielem każdego metra kwadratowego ziemi, kontrolowałby
każdą kroplę wody i całe powietrze, a reszta rodzaju ludzkiego
byłaby ofiarami jego oszustwa i niewolnikami?
Na
samym początku trzeba zrozumieć, że Boskie działanie polegające
na tym, że Jego stworzenia podlegają śmierci, bólowi i rozmaitym
katastrofom, dotyczy tylko i wyłącznie teraźniejszego życia
na ziemi; Bóg nie dał bowiem żadnych wskazówek co do
kontynuacji życia w jakimkolwiek innym miejscu. Wręcz przeciwnie;
słowa karania głosiły: „prochem jesteś i w proch
się obrócisz” – „śmiercią umrzesz” (1 Mojż.
3:19 BW, 2:17 BG).
To
prawda, że Bóg obiecał, iż w jakiś sposób syn kobiety dokona
kiedyś wybawienia. Obietnica ta była jednak wówczas mglista i
nieokreślona – dawała jedynie przebłysk nadziei i pokazywała,
że choć Bóg potraktował ludzi surowo, zgodnie z prawem i
sprawiedliwością, to jednak im współczuł i zamierzał kiedyś
przyjść im z pomocą, bez pogwałcenia sprawiedliwości czy
zignorowania wydanego przez Siebie sprawiedliwego wyroku śmierci.
Paweł
mówi nam, że Bóg wybrał taką drogę przywrócenia człowieka z
pierwotnego wyroku śmierci, wydanego na wszystkich w rezultacie
upadku Adama, która wykazałaby sprawiedliwość Jego
wyroku i niezmienność Jego ustaw, a jednocześnie
pozwoliła na to, by ci, którzy mają dość grzechu, mogli mądrze
wykorzystać swoje doświadczenie, powrócić do harmonii ze swoim
Stwórcą oraz posłuszeństwa wobec Niego, a także Jego
sprawiedliwych i logicznych praw i zarządzeń.
Ów
Boski plan, dzięki któremu Bóg może być sprawiedliwy i
niezmienny w swoim postępowaniu z grzechem i grzesznikami, a
jednocześnie uwolnić ludzi o właściwym nastawieniu spod kary za
grzech (śmierci i niełaski), opisany został przez apostoła w
Liście do Rzymian 3:24-26.
W
skrócie – plan ów przewidywał, że inny człowiek, który dzięki
posłuszeństwu prawu Bożemu wykaże, iż jest godzien wiecznego
życia, poprzez dobrowolną ofiarę z życia, które w ten sposób
uzyskał, będzie mógł wykupić utracone życie Adama i całego
potomstwa, które również je w nim utraciło; napisano bowiem: „w
Adamie wszyscy umierają” oraz „przez upadek jednego człowieka
przyszło potępienie na wszystkich ludzi” (1 Kor. 15:22; Rzym
5:12, 18 BW).
Ponieważ
wyrok śmierci ciążył w taki sposób na wszystkich ludziach i
ponieważ istniało prawdopodobieństwo, że inny człowiek dopiero
co stworzony i niedoświadczony podobnie jak Adam, umieszczony w
podobnie sprzyjających warunkach, upadłby jak on – Bóg zamyślił
cudowny plan przeniesienia swojego jednorodzonego Syna z natury
duchowej do ludzkiej; w ten sposób zapewnił człowieka
odpowiedniego do złożenia ofiary – „człowieka Chrystusa
Jezusa, który siebie samego złożył jako okup za
wszystkich”, który „będąc bogatym, stał się dla was ubogim
[pokornie przyjmując niższą naturę, naturę ludzką, okazując
posłuszeństwo aż na śmierć], abyście ubóstwem jego ubogaceni
zostali” (1 Tym. 2:5; 2 Kor. 8:9 BW).
Stworzonemu
jako pierwszy, „pierworodny wszelkiego stworzenia”
(Kol. 1:15 BW), „początek stworzenia Bożego” (Obj. 3:14 BW),
który znał Boski charakter dłużej, pełniej i bliżej, niż
jakakolwiek inna istota; temu, który w rzeczy samej był głównym i
zaszczyconym, inteligentnym i aktywnym wykonawcą stwarzania tak
aniołów, jak i ludzi, przez którego wszystko powstało, a bez
niego nic nie powstało, co powstało (Jan 1:3, Kol. 1:16, 17) –
tej wspaniałej istocie, premierowi Jahwe, istocie drugiej po Nim
samym pod względem godności, powierzył Wszechmogący wielkie
dzieło odkupienia i przywrócenia ludzkości.
Odkupienie
człowieka wymagało złożenia ofiary z Jego własnego życia jako
ceny okupu, a także zniesienia całego cierpienia i samozaparcia,
jakie się z tym wiązało. Aby przywrócić ludzi do poprzedniego
stanu (tych, którzy okażą się godni – którzy będą pragnęli),
konieczne będzie skorzystanie z Boskiej mocy w celu otwarcia
więzienia śmierci, zerwania kajdanów grzechu, uprzedzeń i
przesądów oraz dania odkupionym najpełniejszej możliwości
zdecydowania, czy miłują dobro czy zło; sprawiedliwość czy
grzech; prawdę czy błąd; a także by rozwinąć i przywrócić do
doskonałości wszystkich, którzy umiłują i wybiorą życie oparte
na jednym tylko warunku – sprawiedliwości.
Poznanie
planu Ojca i przywilej uczestniczenia w jego wykonaniu równoznaczny
był z jego docenieniem i radosnym zaangażowaniem się. Nasz Pan
Jezus dobrowolnie opuścił chwałę wyższej natury, jaką posiadał
u Ojca od czasów poprzedzających stworzenie człowieka (Jan 17:5; 2
Kor. 8:9). „Słowo ciałem się stało” (Jan 1:14
BW; Heb. 2:14); Jezus stał się mężczyzną w wieku trzydziestu
lat, a następnie rozpoczął wielkie dzieło ofiarowania –
ofiarowania samego Siebie, doskonałego człowieka, dla anulowania
grzechu pierwszego człowieka, przywrócenia Adama i jego potomstwa
poprzez poniesienie za nich śmierci jako ich Odkupiciel. Płacąc
Sprawiedliwości cenę za uwolnienie ich spod Boskiego
przekleństwa, zapewnił sobie prawo do anulowania wyroku skazującego
ich na śmierć, a zarazem do zmartwychwzbudzenia czyli przywrócenia
do życia i wszystkich utraconych błogosławieństw „każdego,
kogo będzie chciał” (Obj. 22:17). Pragnie On przywrócić
wszystkich, którzy okażą się godni. Stwierdzenie, kto jest godny,
to cel tysiącletniego panowania (1 Tym. 2:4; 2 Piotr 3:9).
Apostoł
jasno mówi, że celem misji naszego Pana na ziemi podczas Jego
pierwszej obecności było cofnięcie dla całej ludzkości skutków
przestępstwa Adama – z prawnego punktu widzenia – i zdobycie
prawa do jej zmartwychwzbudzenia oraz przywrócenia –
zob. Rzym. 5:5-12, 16-19, 21; 1 Kor. 15:21-24.
Choć
doznał kuszenia pod każdym względem tak samo jak my (Jego
„bracia”), ignorował swoją własną wolę (Łuk. 22:42; Jan
4:34; 5:30) i wszelkie sugestie niezgodne z Boskim planem (Mat.
16:23; Łuk. 4:4, 8, 12), okazując bezwarunkowe posłuszeństwo Bogu. Na tym właśnie polegał sekret powodzenia Jego
działań. Pokusy Go nie przemogły – jak miało to miejsce w
przypadku Adama – dzięki zupełności Jego poświęcenia woli i
planowi Boga; ta zupełność poświęcenia i zaufania była
rezultatem Jego bliskiej znajomości Ojca, a także
nieograniczonej pewności co do Boskiej mądrości, miłości i mocy.
Pamiętał swoje wcześniejsze istnienie jako istota duchowa u Ojca
(Jan 17:5; 3:12, 13). Powodzenie Jego misji było więc rezultatem
dobrego wyćwiczenia w Jego znajomości Boga, jak
napisano: „Znajomością swoją wielu usprawiedliwi
sprawiedliwy sługa mój; bo nieprawości ich on sam poniesie” –
Izaj. 53:11 BG.
Mamy
tutaj dwie myśli: po pierwsze – nawet doskonały człowiek upadł
podczas próby z powodu braku pełnego zrozumienia Boskiej wielkości,
dobroci i możliwości. Po drugie, znajomość (jak w
przypadku Szatana) byłaby bezwartościowa, gdyby nie towarzyszyła
jej szczera miłość i poświęcenie Boskiej woli. Idąc dalej,
znajdujemy lekcję dla „braci” Chrystusowych: tak znajomość, jak i poświęcenie są konieczne podczas ich
wędrówki śladami Mistrza.
Ludzie
tak naprawdę nie pojmowali Go ani Jego misji; nawet najgorliwsi
naśladowcy i podziwiający Go sądzili z początku, że Jego misja
polegała jedynie na uzdrawianiu chorych Żydów i poprowadzeniu ich
narodu do panowania nad umierającym światem; sądzili, że był
nauczycielem zasad moralnych i nie dostrzegali na początku, że Jego
misją było założenie fundamentów ogólnoświatowego imperium,
obejmującego nie tylko żywych potomków Adama, ale również
umarłych; imperium, które zapewni wiecznotrwały pokój i radość
wszystkim godnym poprzez wykorzenienie na zawsze grzechu i każdego,
kto będzie miłował grzech po pełnym poznaniu jego
charakteru, przeciwstawionego sprawiedliwości. Nawet Jego
przyjaciele i uczniowie nie od razu zdali sobie sprawę z wspaniałego
wymiaru Jego dzieła, choć ciągle o nim mówił i świadczył: „Syn
Człowieczy przyszedł, aby oddał życie swoje na okup za wielu,”
„zaprawdę, zaprawdę, zbliża się godzina1, kiedy umarli usłyszą
głos Syna Bożego i ci, co usłyszą [będą mu posłuszni], żyć
będą.” „Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym
ogłosił jeńcom [śmierci] wyzwolenie, a [umysłowo, moralnie i
fizycznie] ślepym przejrzenie, abym uciśnionych [cierpiących na
skutek upadku Adama] wypuścił na wolność” – Mat. 20:28; Jan
5:25; Łuk. 4:18 BW.
Ofiarowanie
wszystkiego, co miał Odkupiciel, jako ceny okupowej,
odbyło się, gdy miał trzydzieści lat – w chwili chrztu. Tam też
owa ofiara została przyjęta przez Jahwe, czego oznaką było
pomazanie duchem. Od tej pory pozostałe trzy i pół roku swojej
służby poświęcił na wykorzystanie ofiarowanego już życia i
dokończył je na Kalwarii. Tam została zapłacona w całości cena za naszą wolność. „Wykonało się!” Zapłata jest
ważna; może być przyjęta przez łaskę Bożą jako
zadośćuczynienie i przykrycie wszelkiej słabości i grzechu
pierwszego człowieka oraz jego potomstwa, jakie pośrednio lub
bezpośrednio wynikły z pierwszego nieposłuszeństwa i upadku. Od
tej pory do pełnego powrotu do łaski Boga i społeczności z Nim
oraz do dziedzictwa w Boskim raju, którego ustanowienie w słusznym
czasie na całej ziemi przyobiecał wielki Odkupiciel na podobieństwo
ogrodu Eden, konieczne jest jedynie uznanie grzechu, pełna pokuta i
odwrócenie się od grzechu ku sprawiedliwości. Chrystus ustanowi na
ziemi sprawiedliwość poprzez Królestwo Boże, które obiecał, na
które przykazał nam czekać i mieć nadzieję i o które polecił
się modlić: „Przyjdź Królestwo twoje, bądź wola twoja, jak w
niebie, tak i na ziemi.”
Pod
tym błogosławionym i mądrym panowaniem Chrystusa jako Króla
narodów2 wszelkie zło i zdeprawowane skłonności odziedziczone na
skutek upadku sześciu tysięcy lat degradacji, zostaną ograniczone
i znajdą się pod kontrolą nadludzkiej mądrości, miłości i
mocy; wszyscy otrzymają jasne zrozumienie wszystkich aspektów
prawdy, a zatem będą sprawiedliwie i w pełni wypróbowani.
Miłujący sprawiedliwość dostąpią udoskonalenia i otrzymają
władzę nad udoskonaloną ziemią; zaś miłujący nieprawość
nawet w świetle prawdy i doświadczenia zostaną unicestwieni we
wtórej śmierci jako naśladowcy przykładu Szatana. Pierwsza śmierć
to zatracenie, jakiemu podlegli wszyscy na skutek grzechu Adama, ale
zostali z niego wykupieni przez ofiarę Pana Jezusa. Wtóra śmierć
to zatracenie, jakie obejmie tych, którzy pomimo wykupienia przez
Chrystusa z pierwszej śmierci na skutek swojego dobrowolnego sposobu postępowania zasłużą sobie na powtórną śmierć.
Oznacza ona całkowite zniszczenie, bez nadziei na kolejne odkupienie
czy zmartwychwstanie; wszak Chrystus więcej nie umiera. Nie będzie
też żadnego powodu do przeprowadzenia dodatkowej próby, jako że
próba udzielona podczas Wieku Tysiąclecia pod Chrystusem jako
Sędzią, będzie gruntowna, sprawiedliwa, indywidualna i ostateczna
– 1 Kor. 15:25.
1.
W Manuskrypcie Synaickim nie ma słów "owszem, już
nadeszła".
2. Nie w sposób widzialny w ciele, bo już
więcej nie jest ciałem, jako że został wielce wywyższony po
zakończeniu życia w ciele złożeniem za nas okupu - zob. "Nadszedł
czas", rozdział V.
W.T.
R-1123 b – 1889 r.