<< Wstecz |
Wybrano: R-3980 a, z 1907 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
„Błogosławieni miłosierni”
LEKCJE Z PIERWSZEJ KSIĘGI
MOJŻESZOWEJ (1Moj.45:1-15; 1Moj.50:15-21)
„Bądźcie jedni ku drugim dobrotliwi,
miłosierni, odpuszczając sobie wzajemnie, jako wam Bóg w Chrystusie odpuścił”.
- Efez. 4:32.
Niniejsza lekcja jest dokończeniem
historii o Józefie. Zaprawdę, każdy, kto czyta ten prosty opis w Biblii,
dostępuje z tego pewnego błogosławieństwa. Lekcja poniższa datuje się
dwadzieścia lat po przywiezieniu Józefa do Egiptu jako niewolnika. Siedem lat
urodzajnych już przeminęło i drugi rok nieurodzajny rozpoczynał się. Jeżeli
dziwno nam, że Józef przez te wszystkie lata nie starał się skomunikować ze
swoim ojcem, szczególnie, gdy się zważy, że jako rządca Egiptu miał ku temu
dobrą sposobność, to należy nam także pamiętać, że sprawy jego były w
szczególniejszy sposób kierowane przez Boga, więc prawdopodobnie i w tej
sprawie Józef postępował według Boskiego kierownictwa. On widocznie oczekiwał
nadejścia swych braci, wiedząc, że posucha i wynikły z tego nieurodzaj
dosięgnął także do Palestyny i na znaczny obszar kraju. Być może, iż przez
zaufanych sług, Józef rozciągnął straż nad Hebrajczykami, spodziewając się, że
głód ostatecznie zapędzi ich do Egiptu po żywność. To też, gdy synowie Jakubowi
przyjechali, Józef został o tym natychmiast uwiadomiony. Oni zostali zaaresztowani,
przyprowadzeni przed niego, posądzeni o szpiegostwo i uwięzieni przez trzy dni.
Józef, rządca Egiptu, przemówił do
nich przez tłumacza, aby tym zupełniej utaić swoją tożsamość i aby jego bracia
mogli tym swobodniej rozmawiać w jego obecności. Po trzech dniach trzymania ich
w więzieniu, zawezwał ich ponownie przed siebie, przy czym usłyszał jak
rozmawiali pomiędzy sobą, że to zło, jakie na nich spadło, było niezawodnie
karą za ich niegodziwe obejście się z ich bratem, Józefem, dwadzieścia dwa lata
przedtem. Zauważył, że oni jeszcze dotąd pamiętali jego płacz, gdy wrzucili go
do dołu, aby tam umarł; sprawdził również, że cała ta sprawa wywarła głębokie
wrażenie na ich myślach i że obecnie byli oni w zupełnie innej postawie serca.
Następnie Józef zatrzymał jednego z nich jako zakładnika, a innym udzielił
nieco zboża i zezwolił na powrót do ich ojczyzny. Zapowiedział jednak, że w
celu udowodnienia prawdziwości ich opowiadania, mieli przy następnej okazji
przywieść z sobą najmłodszego brata, o którym poprzednio wspominali, przy czym
zapewnił ich, że gdy w ten sposób udowodnią swoją szczerość, otrzymają
przywilej swobodnego podróżowania bez żadnych przeszkód.
Bracia jego zupełnie właściwie
przyrównali swe doświadczenie w więzieniu z tym, co uczynili Józefowi i
widocznie wzięli sobie do serca swój zły postępek. Chociaż w czasie dokonania
tego niegodziwego czynu mężowie ci, z wyjątkiem jednego, byli w swych sercach
mordercami, to jednak w dalszej części niniejszej lekcji zobaczymy wielką zmianę
w ich charakterach. Zmiana ta nastąpiła prawdopodobnie po części z powodu
wielkiego żalu ich ojca po stracie Józefa, a po części także z ich własnych
skrupułów za ich zły postępek. Tak więc zły czyn nie zawsze jest pobudką do
następnych niegodziwości, lecz niekiedy staje się zwrotnym punktem charakteru.
Któryż Chrześcijanin nie doświadczał tego, że jego potknięcie się, objawiające
pewną słabość charakteru, było w rzeczywistości bardzo korzystną lekcją,
wzmacniającą go pod tym względem tak, iż w przyszłości mógł lepiej zwyciężać
dane próby i pokusy. W taki sposób wszystkie doświadczenia życiowe właściwie
przyjęte (nawet kamienie obrażenia), mogą okazać się stopniami wzniesienia do
coraz lepszych rzeczy.
DZIESIĘCIU WIELCE ZMIENIONYCH
MĘŻCZYZN
Po swym powrocie do domu mężowie ci
opowiedzieli swe doświadczenia swojemu ojcu, Jakubowi, który zaczął wielce
ubolewać nad stratą Symeona, zakładnika i stanowczo odmówił swego zezwolenia,
aby Benjamin udał się z nimi do Egiptu. Wtedy to Ruben, widząc smutek swego ojca,
ofiarował samego siebie i swoje dzieci jako gwarancję szczęśliwego powrotu
Benjamina. Jakub jednak nie prędzej zgodził się puścić Benjamina, aż
niedostatek srogo ich przycisnął, a głodowa śmierć zajrzała im w oczy; gdy przy
tern Juda zapewnił Jakuba, że gdyby coś złego przytrafiło się Benjaminowi, on
poniesie winę za to. Jakub, aczkolwiek niechętnie, zezwolił Benjaminowi udać
się z braćmi do Egiptu. Jest widocznym, że mężczyźni ci przez te dwadzieścia
dwa lata nauczyli się od swego ojca sympatii. Kiedyś tak obojętni, że
rozmyślnie sprowadzili na niego wielkie utrapienie, teraz byli gotowi ręczyć
swym własnym życiem, aby tylko go pocieszyć. - Należy pamiętać, że mężowie ci
byli głowami wszystkich pokoleń Izraela, a niektóre z ich dzieci byli
najznamienitsi w historii; na przykład, Lewi był ojcem kapłańskiego pokolenia,
włączając Mojżesza i Aarona; Juda był przodkiem Dawida i Salomona, a także Pana
naszego Jezusa. Było to widocznie Boskim zamiarem udzielić tym mężom wielkiej
lekcji w łączności z ich ojcem, owym nieurodzajem itd. - lekcji, która miała
być nie tylko korzystną dla nich samych, lecz miała mieć pewien wpływ także na
wszystkie czasy przyszłe.
Przyjechawszy z powrotem do Egiptu,
tych dziesięciu braci zostało wielce zdziwionych tern, że skierowano ich do
pałacu rządcy Józefa. Ponieważ pieniądze, którymi zapłacili za zboże
poprzednio, znaleźli w workach, po wypróżnieniu takowych, przeto opowiedzieli o
tym Józefowemu słudze, zapewniając, że pieniądze te przywieźli z sobą w dodatku
do tych, za które chcą zakupić więcej pszenicy. Drżeli z obawy, aby nie było
powiedziane, że pieniądze te ukradli, za co karą było (według prawa Egipskiego)
niewolnictwo. Sługa Józefa okazał, że miał do pewnego stopnia zaufanie u swego
pana, a także pewną znajomość o jego religii, albowiem dla uspokojenia ich
obawy przemówił do nich uprzejmie tymi słowami: „Pokój wam, nie bójcie się; Bóg wasz i
Bóg ojca waszego dał wam skarb do worów waszych” (1Moj. 43:23). Następnie
uspokoił ich obawę tern więcej, gdy przyprowadził do nich uwolnionego Symeona.
W dodatku do tego wszystkiego polecono im omyć się i przygotować do obiadu w
domu zarządcy Józefa. Co to wszystko miało znaczyć?
Jako rolnicy i pasterze oni nie
czuli się swojsko w tym pałacu i dziwili się, dlaczego ten wielki namiestnik Faraona,
który poprzednio potraktował ich jako szpiegów, teraz obchodził się z nimi tak
łaskawie. Zdumienie ich wzmagało się coraz więcej, gdy zauważyli dziwne
okoliczności całej tej sprawy; przeznaczone im siedzenia były według porządku
ich urodzenia, a gdy przyniesiono im potrawy z oddzielnego stołu Józefa,
zauważyli, że Benjaminowi przyniesiono pięć porcji, co wskazywało specjalną
łaskę namiestnika dla najmłodszego ich brata. Nie wiedzieli, że namiestnik,
rozumiejący ich język przysłuchiwał się, czy oni wciąż jeszcze posiadali w
sobie zazdrość i w jaki sposób przyjmą tę manifestację specjalnej łaski okazaną
ich najmłodszemu bratu. W próbie tej okazali się jednak statecznymi. Dali
dowód, że ich zazdrość zamarła, że radowali się z tych względów okazanych ich
bratu.
Jednakowoż jeszcze drugi stopień
próby został zastosowany; pozwolono im odjechać z nowym zapasem zboża, lecz do
wora Benjaminowego włożono, na rozkaz Józefa, srebrny kubek z jego stołu, a
następnie, zanim odjechali daleko od miasta, zostali doścignięci przez straż
pałacową, oskarżeni o odpłacenie złem za dobro, czyli o skradzenie srebrnego
kubka. Wszyscy zapewniali, że są niewinni i oświadczyli, że gdyby kubek ten
został u nich znaleziony, to w niewolę odda się nie tylko ten, co go będzie
miał, lecz cała ich gromadka. Poszukiwanie rozpoczęło się od najstarszego, a
zakończyło się na najmłodszym, Benjaminie, w którego worze kubek został
znaleziony. Możemy sobie wyobrazić przestrach, jaki ich ogarnął; wszyscy
powrócili do miasta, chociaż sługa Józefa chciał zabrać do niewoli tylko
Benjamina. Jak mogliby oni powrócić do Jakuba i oznajmić mu o tern
nieszczęściu? Gdy powrócili do pałacu, Józef już na nich czekał. Upadli przed
obliczem jego na ziemię, a wiedząc, że daremnie byłoby protestować i
uniewinniać się, przemówili o tej sprawie jako o wielkim nieszczęściu i z
rezygnacją oddali się Józefowi jako niewolnicy.
Józef jednak odrzekł: „Nie tak! My tu w Egipcie nie jesteśmy
tak niesprawiedliwi, abyśmy mieli zabrać w niewolę was wszystkich za winę
jednego. Niechaj winny pozostanie, a reszta idźcie z powrotem do waszych domów
i rodzin, zabrawszy z sobą waszą pszenicę”. Wtedy to Juda, kiedyś
zatwardziały względem swego brata, Józefa i ojca Jakuba, zwrócił się do
namiestnika z nader wzruszającą prośbą, która swoją prostotą i szczerością
zajmuje najprzedniejsze miejsce pomiędzy zapiskami historycznymi. Juda
opowiedział namiestnikowi okoliczności, w jakich Benjamin był zabrany z domu;
opowiedział, z jakim żalem i smutkiem ojciec z nim się żegnał, zapewniając, że
gdyby Benjamina spotkało w drodze coś złego, on niezawodnie umarłby z żalu,
oraz że on, Juda, ręczył za swego brata itd., a w końcu oświadczył: „Teraz tedy niech zostanie proszę sługa
twój miasto dziecięcia tego niewolnikiem pana mego, a dziecię niech idzie z bracią
swoją. Bo jakoż ja mam wrócić się do ojca mego, gdy tego dziecięcia ze mną nie
będzie? chybabym chciał patrzyć na żałość, któraby przyszła na ojca mego”.
(1Moj. 44:18-34).
SREBRNA OBWÓDKA NA CIEMNEJ CHMURZE
Ostateczna próba, doświadczająca
tych braci przez Boga i Józefa została przyjęta zwycięsko. Zostało
zademonstrowane, że oni byli zupełnie innymi ludźmi, zamiast poprzedniej
zawziętości, obojętności i brutalności, oni teraz byli czuli, sympatyzujący i
gotowi cierpieć jeden za drugiego. Nadszedł więc czas, aby te cienie i chmury,
jakie od pewnego czasu ciążyły nad nimi, przeminęły. Namiestnik Józef nie mógł
powstrzymać się dłużej. Rozkazał, aby cała jego świta i służba wyszła z pałacu,
by w ten sposób mógł pozostać sam z braćmi sprawa ta była za święta dla oczu
obcych. Nadszedł czas, aby zrzucił swoją powagę i dał się im poznać. Będąc sam
z nimi płakał, a głos jego drżał od wzruszenia, gdy powiedział im, kim on jest
i jak ich zamysły przeciwko niemu, dwadzieścia dwa lata przedtem, zostały przez
Boską opatrzność opanowane i obrócone na jego dobro. Nie dziw, że ci winni
mężczyźni drżeli teraz tak samo a może i więcej jak kiedykolwiek przedtem. Jaką
urazę mógł ich brat teraz czuć przeciwko nim? Może on odpłaci im teraz złem za
złe i pośle ich do domu niewoli albo do więzienia?
Józef jednak płacząc z radości,
przemówił do nich łaskawie, tak że oni, choć na początku gotowi byli uciekać,
zbliżyli się więcej do niego, gdy rzekł; „Jednak teraz nie frasujcie się ani
trwóżcie sobą żeście mię tu sprzedali; boć dla zachowania żywota waszego posłał
mię Bóg przed wami . . . Teraz tedy nie wyście mię tu posłali ale Bóg, który
mię postanowił ojcem Faraonowym . . . Spieszcie się a idźcie do ojca mego i
mówcie do niego: Toć wskazuje syn twój Józef. Uczynił mię Bóg panem wszystkiego
Egiptu, przyjdźże do mnie, a nie omieszkaj”(1Moj. 45:5; 1Moj. 45;8; 1Moj.
45:9). Dramatyczniejszej sceny trudno sobie wyobrazić, a jednak płynie z niej
zupełna prostota, szczerość, a ponad wszystko duch miłości i miłosierdzia,
jakie pochodzić mogą tylko od Onego wielkiego Instruktora Boga i które mogą być
okazane tylko przez tych, co są blisko Niego i przyjmują Jego instrukcje.
DOBROTLIWI, ODPUSZCZAJĄCY JEDNI
DRUGIM
Gdyby Józef był jednym ze świętych
wieku Ewangelii, spłodzonym z Ducha świętego i oświeconym przez tegoż Ducha
znajomością Boskiego planu i charakteru, tak jak myśmy poznali z Pisma
świętego, to postępowanie jego byłoby godne Chrześcijanina najwyższego typu;
lecz gdy pomyślimy o warunkach i okolicznościach, w jakich jego charakter
wyrabiał się, w ziemi pogańskiej i tylko z maleńkim objawieniem Boskiego planu
i charakteru, to stajemy zdumieni do najwyższego stopnia. Badając tę lekcję czy
nie należałoby nam zapytać się samych siebie: Jakimi my być powinniśmy wobec
naszych korzystniejszych warunków pod każdym względem? Czy okazalibyśmy się tak
zacnymi i wspaniałomyślnymi jak Józef, gdybyśmy znaleźli się w podobnych
warunkach? Jeżeli nie, to czemu nie? Czyżby dlatego, że nie dosyć nauczyliśmy
się lekcji dostarczanych nam w szkole Chrystusowej? Wiemy przecież, że jeżeli
nie nauczymy się tych lekcji i nie wyrobimy w sobie takiego charakteru
miłosierdzia i wspaniałomyślności, to nie będziemy godni dziedzictwa świętych w
światłości - nie będziemy przyjęci przez Pana za członków klasy wybranych,
czyli klasy oblubienicy.
Gdy odsyłał ich do domu, Józef
ucałował swego brata Benjamina przy czym obaj płakali ściskając się wzajemnie.
Potem przyszła kolej na drugich braci. Zachodziło pytanie: Jak on obejdzie się
z nimi? Zapewne, że nie okaże tej czułości ucałowania ich, według zwyczaju w
krajach wschodnich, albowiem on nie mógł odczuwać do nich doskonałej miłości i
dobrej woli] Józef jednak ucałował każdego z nich, a ponieważ sprawa ta nie
była wymuszoną ani dla efektu, dowodzi ona, że serce jego było przepełnione
wspaniałomyślnością i miłującą dobrotliwością. „Błogosławieni miłosierni” (Mat.
5:7), bo są oni tymi, których Ojciec Niebieski z upodobaniem obdarzy
miłosierdziem i łaską. Są oni tymi, co znajdują się w postawie odpowiedniej do
przyjęcia wielkiego błogosławieństwa przyszłego królestwa, gdy zaś inni nie
rozwinąwszy miłosierdzia w swym charakterze, nie będą nadawać się do
wywyższenia.
„AZAŻEM JA WAM ZA BOGA?”
W lekcji niniejszej pomijamy tę
część, która opisuje o przyjechaniu do Egiptu Jakuba i jego domowników w wozach
posłanych mu przez Egipskiego namiestnika, z zupełną zgodą i zezwoleniem
Faraona; a także o osiedleniu się żydów w ziemi Goszen i o ich powodzeniu w
tejże ziemi. Po pewnym czasie Jakub umarł w Egipcie, lecz pogrzebany został w
Palestynie. Po pogrzebie bracia Józefowi byli w pewnej obawie. Postępowanie
Józefa, w wyświadczaniu im tyle dobrego za ich zło, zdawało im się tak
nienaturalne, iż obawiali się, że było to tylko sprawą chwilową, przez wzgląd
na ich ojca i że teraz po jego śmierci, łaska Józefa będzie od nich
powstrzymana. Dlatego zgromadzili się znowu u Józefa, przepraszali go za tę
krzywdę, jaką wyrządzili mu w przeszłości, prosili go o przebaczenie,
zapewniając, iż tak jak byli sługami Bożymi, byli także gotowi stać się sługami
Józefa. Zauważmy jak wspaniałomyślną odpowiedź otrzymali: „Nie bójcie się; bo azażem ja wam za
Boga? Wyście złe myśleli przeciwko mnie, ale Bóg obrócił to w dobre, chcąc
uczynić to co się dziś dzieje, aby zachował tak wielki lud. A przeto nie bójcie
się, ja żywić będę was i dziatki wasze;” a tak ucieszył je i mówił z nimi
łagodnie. – (1Moj. 50:19-21).
Wspaniałomyślny Józef! Nie
wypowiedział żadnej skargi ani żadnego gorzkiego słowa, ale raczej
usprawiedliwiał ich przeszłą niegodziwość. Ponieważ cała ta sprawa wyszła ku
dobremu, więc czemuż miałby myśleć źle o przewodach i narzędziach, jakie Bóg
dozwalał i używał? Jego wyrażenie: „Azażem
ja wam za Boga?” znaczy: Czy moją rzeczą jest sądzić was i karać w
jakikolwiek sposób? Czyż Bóg nie jest Tym, wobec którego jesteście
odpowiedzialni w tej sprawie? A jeżeli z Nim możecie to załatwić, to i zemną
wszystko już jest załatwione, albowiem pomsta należy do Boga a nie Jego
stworzeniom, z których wszystkie są niedoskonałe i pod jednym względem lub pod
drugim.
Zastosujmy tę lekcję każdy do siebie
nie tylko pod względem braterstwa w Kościele Bożym, ale także w naszych
postępowaniach z braćmi według ciała i z naszymi bliźnimi. Co za różnica czy
oni myślą o nas i życzą nam dobrze lub źle; czyż nie mamy Boskiego zapewnienia,
że wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu tym, co miłują Boga i według
postanowienia Jego są powołani? A jeżeli tak rzecz się ma, to czemuż mielibyśmy
odczuwać gniew lub urazę przeciwko osobom lub narzędziom używanym w jakikolwiek
sposób przez Boga w łączności z naszymi sprawami. Ci, co ufają w Bogu i tylko
ci, są w stanie właściwie rozumieć i przyjmować sprawy życiowe i tylko ci mogą
radować się w uciskach, prześladowaniach i cierpieniach dla sprawiedliwości,
ponieważ oni wiedzą, jak zapewnia to Apostoł, że wszystkie te trudności
sprawują im nader wielką i wieczną chwałę, oraz że te obecne trudności i
doświadczenia nie są godne tej przyszłej chwały, która ma się objawić w nas -
gdy wraz z naszym Panem i Odkupicielem usiądziemy na stolicy, aby błogosławić
wszystkie narody ziemi.
„DUCH MODLITW I ŁASKI”
Jeżeli historia o Józefie i o jego
cierpieniach i wywyższeniu do stanowiska rządcy Egiptu, następnym po królu,
przedstawia nam historię o Jezusie i o tych wszystkich, co wstępują w Jego
ślady na wąską drogę samoofiary i cierpień wiodącą do wywyższenia i władzy w
królestwie Bożym; i jeżeli owe zebranie a następnie rozdzielanie żywności na
zachowanie przy życiu ludności Egiptu, przedstawiają błogosławieństwa i
chwalebne przywileje zapewnione dla ludzkości w Tysiącleciu przez Odkupiciela,
to nie od rzeczy będzie przypuszczać, że i jedenastu braci Józefa mieli też
pewne figuralne znaczenie. Trzeba nam pamiętać, że Jego właśni nie przyjęli
Jezusa, ale raczej wołali: „Ukrzyżuj
Go, a krew Jego niech spadnie na nas i na dzieci nasze” (Mat. 27:25).
Sprawdzamy, że pod Boską
opatrznością naród ten przeszedł przez srogie doświadczenia i uciski. Możemy
się spodziewać, że doświadczenia te okażą się im korzystne i że niezadługo
dosięgnie ich głód Słowa Bożego i pobudzi ich do udania się do Onego wielkiego
Rządcy po chleb żywota. Pismo święte wskazuje, że to będzie czas „ucisku Jakubowego” (Jer.30:7),
lecz on będzie z niego wybawiony. Apostoł również o tym zapewnia, mówiąc, że
Bóg swoich darów i wezwania nie żałuje ani odmienia i że ostatecznie cielesny
Izrael dostąpi miłosierdzia przez łaskę Izraela duchowego. (Rzym. 11:30-31)
Prorok Pański (Zach. 12:10) podejmuje ten sam temat i mówi, że oni (Żydzi) będą
patrzeć na Tego, którego przebodli i że będą płakać tak jak płakali bracia
Józefowi; a także, iż Pan wyleje na nich ducha modlitw i łaski, że ostatecznie
grzechy ich nie będą im więcej wspomniane, a Pan okaże się wobec nich nader
łaskawym.
Zakończamy tę lekcję napomnieniem
Apostoła, wyrażonym w naszym złotym tekście: „Bądźcie jedni ku drugim dobrotliwi,
miłosierni, odpuszczając sobie wzajemnie jako wam Bóg w Chrystusie odpuści”
(Efez. 4:32). Im lepiej pojmujemy nasz dług Panu za odpuszczenie nam naszych
grzechów, za przyjęcie nas do Swej rodziny i za błogosławienie nas jako synów
Bożych, tym więcej powinniśmy starać się, aby naśladować Jego zacny charakter,
kształtując nasze charaktery na podobieństwo obrazu naszego drogiego
Odkupiciela, którego główną charakterystyką jest sprawiedliwość ku wszystkim, z
dodatkiem tyle miłości na ile tylko możemy się zdobyć. Im więcej tego Boskiego
przymiotu osiągniemy, tym przyjemniejszymi będziemy w oczach naszego Ojca i tym
lepiej nadawać się będziemy na współdziedziców królestwa niebieskiego, ku
rozdzielaniu chleba żywota całej ludzkości.
Ten, co nie widzi tych rzeczy i
według Boskich wskazówek nie postępuje, jest, według słów Apostoła, ślepy i
tego, co jest daleko nie widzi - nie może poznać i zrozumieć błogosławieństw,
jakie Pan obiecał tym, co wiernie Go naśladują. Ci, co widzą, przekonują się że
ich oczy wyrozumienia otwierają się coraz więcej na rozpoznanie długości,
szerokości, wysokości i głębokości miłości Bożej przechodzącej wszelkie
wyrozumienie. Pan zapewnia, że takie wzrastanie w radosnym ocenianiu naszego Dobroczyńcy,
oznacza także proporcjonalny wzrost w dobroci, łagodności, wspaniałomyślności i
miłosierdziu ku tym, z którymi mamy styczność. Podczas gdy reguła ta musi być
przestrzegana pomiędzy domownikami wiary, ona także rozciągać się będzie i na
innych, nie tylko na bliskich pokrewnych według ciała, ale także na naszych
sąsiadów i przyjaciół - a nawet na naszych nieprzyjaciół i na nieme stworzenia.
Wszyscy ci będą coraz więcej dostrzegać przemianę naszego charakteru i
usposobienia, co będzie błogosławieństwem dla nich a dla nas radością.
Straż 11/1937 str.168-171. W.T.
R- 3980 a -1907 r.