<< Wstecz |
Wybrano: R-4364 a, z 1909 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Niegodni życia wiecznego
Dz. Ap. 13:13-52
Złoty tekst: „I roznosiło się słowo Pańskie po wszystkiej onej krainie”
– werset 49.
Mimo, że był to dopiero początek
podróży misyjnej, fragment ten zaczyna się od wyliczenia, czego dokonał „Paweł
i ci, którzy z nim byli”, podczas gdy wcześniejsze opisy odnosiły się do
Barnaby i Pawła. Barnaba był ciągle „Synem Pociechy”, nadal miłowanym i
uznawanym przez Pana, jednak to Paweł był „naczyniem wybranym, aby nosił Jego
imię przed pogany” i to nad nim czuwała szczególna moc Boża, która natychmiast
się przez niego objawiała. Jeśli pobudzało to Barnabę do choćby odrobiny
zazdrości, to było to wielkim błędem. Wierzymy jednak, że tak nie było, że
ciągle zdawał on sobie sprawę z tego, że jego szczególny talent w Bożej usłudze
polegał na byciu „Synem Pociechy”, który obecnie zaszczycony jest przywilejem
niesienia pomocy, zachęty i pociechy św. Pawłowi. Czynienie tego byłoby
właściwym uznaniem Pańskiego nadzoru nad Jego własnym dziełem i cieszeniem się
z wykonywania Jego woli. Podobne próby przychodzą teraz na wszystkich braci
Pańskich, sprawdzając ich pokorę, braterską miłość, zupełne poddanie się Panu w
przekonaniu, że to On sam prowadzi swe własne dzieło. Te doświadczenia są
szczególnie poważne dla wybitnych braci w Kościele. Stąd też apostoł napomina:
„Niechaj was niewiele będzie nauczycielami, bracia moi! wiedząc, że cięższy sąd
odniesiemy” (Jak. 3:1). Nie powinniśmy też narzekać na opatrzność, która nas w
taki sposób sprawdza. Trzeba nam raczej się zgodzić, że tak jest dobrze, gdyż
ci, którzy są wybierani do chwalebnych przywilejów przyszłości muszą okazać
pełnię Pańskiej pokory i absolutną lojalność względem Jego woli, nawet w
najbardziej skrytych myślach. Zastosujmy się więc wszyscy do tej lekcji,
pamiętając na słowa apostoła: „A tak kto mniema, że stoi, niechże patrzy, aby
nie upadł” (1 Kor. 10:12) oraz: „Uniżajcież się tedy pod mocną ręką Bożą, aby
was wywyższył czasu swego” (1 Piotra 5:6).
Ten sam werset [13:13] krótko
stwierdza, że Jan Marek odszedł od głosicieli, wracając do swego domu w Jerozolimie.
Nie jest napisane, co doprowadziło go do podjęcia tego kroku. Czy była to
słabość serca, niedostatek wiary, czy brak odwagi. Najwidoczniej jednak
dosięgły go jakieś strzały Przeciwnika. Dowodzi tego fakt, że św. Paweł był
niechętny, by uznać w nim towarzysza kolejnych podróży misyjnych. Najwyraźniej
jednak Marek nauczył się czegoś z tej cennej lekcji, skoro dowiadujemy się, że
ostatecznie został przywrócony do łaski apostoła, na co wskazują wersety z Kol.
4:10 oraz 2 Tym. 4:11. Ciesząc się z tej poprawy dobrze byłoby, żebyśmy i my
postanowili, aby takie postępowanie nigdy nie stało się naszym udziałem, ale
raczej, abyśmy – jak sugeruje nasz Pan – po przyłożeniu rąk do pługa nie
oglądali się wstecz [Łuk. 9:62] i spieszyli do celu.
Inną nauką jest, że ci, którzy nie
zachowują wierności w takich warunkach, nie powinni być przyjmowani z powrotem,
tak jakby zawsze byli wierni. Bez wątpienia stało się wieczną korzyścią dla
Marka to, że św. Paweł zganił go i odmówił mu możliwości dalszego towarzyszenia
mu w pracy, dopóki nie okazał on dowodów większego rozwoju charakteru. Ta
lekcja pojednania jest również bardzo wartościowa. Powinniśmy pamiętać uwagę
Gladstona, że „żaden człowiek nie staje się wielkim i dobrym bez popełnienia
wielu wielkich błędów”, a także słowa Waylanda: „Widziałem wczoraj człowieka,
który od czterech tysięcy lat nie popełnił żadnego błędu. Była to mumia w
egipskim dziale Muzeum Brytyjskiego. Jedynymi ludźmi, którzy nie popełniają
żadnych pomyłek, są umarli”.
ZNAMIENITE
KAZANIE WYGŁOSZONE PRZEZ ZNAMIENITEGO CZŁOWIEKA
Następnym ważnym przystankiem na
drodze głosicieli była Antiochia Pizydyjska. Było to wielkie miasto, choć nie
metropolia, jak Antiochia z naszej poprzedniej lekcji. (Było w sumie szesnaście
Antiochii.)
W dzień pierwszego sabatu Paweł i
Barnaba zgodnie ze swym zwyczajem udali się do żydowskiej synagogi, ponieważ
Żydzi, którzy oczekiwali na wypełnienie się proroctw mesjańskich, byli
najlepiej przygotowaną glebą do posiania na niej poselstwa Ewangelii;
przynajmniej jak chodzi o umysły. Weszli oni razem z innymi i zajęli miejsca, a
po modlitwie wysłuchali fragmentów Prawa oraz wybranych miejsc z Proroków
odczytywanych przez starszego zgromadzenia, nazywanego też „aniołem synagogi”.
Następnie przyszedł czas wypowiedzi rabinów lub innych wykształconych osób.
Urzędujący rabin ocenił, że Paweł i Barnabasz muszą być ludźmi inteligentnymi i
kulturalnymi, dlatego skierował do nich zaproszenie, by – jeśli czują się
usposobieni – skorzystali z wolności słowa w zgromadzeniu, które chętnie wysłucha
ich wykładów. Paweł powstał więc na swoim miejscu, nie zajmując publicznej
mównicy. Dając znak ręką rozpoczął swoje przemówienie od stwierdzenia, że
miałby do powiedzenia coś, co powinni usłyszeć wszyscy Izraelici i inni, którzy
oddają cześć Bogu. Następnie wygłosił wspaniałą mowę, pod wieloma względami
przypominającą przemówienie Szczepana, które św. Paweł z pewnością słyszał i
odrzucił. Jego tezy były następujące:
(1) Że Bóg, mając wielkie
błogosławieństwo dla ludzkości, wybrał naród izraelski za narzędzie do
przekazywania tego błogosławieństwa i że Jego opieka nad tym narodem,
porządkująca wszystkie jego sprawy, podporządkowana była owemu pierwotnemu
celowi.
(2) Wykazał on, że następnie Bóg
wskazał w narodzie izraelskim wybraną rodzinę, przez którą miało przyjść owe
błogosławieństwo, Mesjasz miał bowiem pochodzić z rodu Dawida. A „miłosierdzie
Dawidowe pewne” [Iz. 55:3], które miało wypełnić się w Mesjaszu, oznaczało Boże
łaski dla Izraela jako narodu, ponieważ Mesjasz miał przyjść do nich jako ich Król.
(3) I w końcu po wiekach oczekiwania
Mesjasz przyszedł. Pochodził z tego właśnie wskazanego rodu: z domu Izraela, z
rodziny Dawida – Jezus z Nazaretu (w. 23).
(4) Mesjaństwo Jezusa zostało już w
znacznym zakresie uznane (w. 24-26).
(5) Jednak naród żydowski jako
całość, reprezentowany przez swych przywódców, nie zważając na świadectwo
proroków, ignorując oczywistą niewinność Jezusa, doprowadził do Jego śmierci
wysługując się Rzymianami (w. 27-29).
(6) Mesjaństwo Jezusa zostało
dowiedzione przez Jego powstanie z martwych. Zgadzało się to z proroctwami
Pisma Świętego i zostało potwierdzone przez licznych świadków (w. 30-37). Warto
zauważyć, że wykład ten nie wykazuje żadnych cech pozerstwa czy oratorstwa; że
odwołuje się do rozsądku i logiki argumentacji – fakt za faktem, każdy we
właściwym dla niego miejscu i porządku. Aczkolwiek samo wymienienie tych
zdarzeń nie mogło odnieść wielkiego skutku. Apostoł kontynuuje zatem,
nakreślając na podstawie tych okoliczności wspaniałą lekcję, najważniejszą dla
słuchaczy, a mianowicie, że:
(7) Wszyscy są grzesznikami i że
Jezus Mesjasz przez swą śmierć stał się Zbawicielem grzeszników. Niezależnie od
przyszłego dzieła podjął On już działania względem wszystkich tych, którzy
usłyszeli to poselstwo i entuzjastycznie na nie odpowiedzieli.
W tym miejscu ciągle dokonuje się
sprawdzian właściwego głoszenia Ewangelii. Musi ono uwzględniać grzech, a nie,
jak twierdzą ewolucjoniści, zakładać, że „gdy człowiek spada, to zawsze do
góry”; że zamiast Bożego potępienia dla grzeszników, ludzie znaleźli w oczach
Boga uznanie za ich ewolucyjne usiłowania i powodzenie. Ewangelia Chrystusa
uznaje istnienie pierwotnego grzechu i odpadnięcie od Bożego podobieństwa,
uwzględnia potrzebę ofiary Okupu oraz przyznaje, że Chrystus stał się naszym
Odkupicielem i że „sinością jego jesteśmy [zostaniemy] uzdrowieni” [Iz. 53:5];
że przez Jego śmierć możliwym stało się nasze pojednanie, które oznacza obecnie
zakrycie grzechów człowieka wierzącego przed obliczem Bożym, umożliwiające mu
wstąpienie do szkoły Chrystusowej i podjęcie przygotowań do otrzymania
niebiańskiej chwały. Apostoł przedstawia w zarysie zagadnienie
usprawiedliwienia wspanialszego i pełniejszego od tego, które było udziałem
Żydów przez wieki działania ich Przymierza Prawa. Ich usprawiedliwienie
działało bowiem tylko przez rok, „bo niczego do doskonałości nie przywiódł
zakon” [Hebr. 7:19], podczas gdy krew Jezusa, zastosowana za wierzącego,
skuteczna jest w odniesieniu do różnych rodzajów i stopni grzechów, dokonanych
wprost lub pośrednio, a także usuwa ona pierwotny grzech Adama, przez który
przekleństwo spadło na wszystkich ludzi.
PRZESTROGI
EWANGELII
Przyglądając się uważnie można także
spostrzec, że apostoł nie mówi swym słuchaczom, jakoby odrzucenie jego
poselstwa miało oznaczać dla nich potępienie i wieczne męki. Ani jedno słowo na
to nie wskazuje. Cytuje on za to fragment Starego Testamentu, który przekazuje
następującą myśl: „Obaczcie wy, wzgardziciele, i dziwujcie się, a wniwecz
się obróćcie; bo ja sprawuję sprawę za dni waszych, sprawę, której nie
wierzycie, choćby wam kto o niej powiadał” – Dz. Ap. 13:41.
Apostoł nie twierdzi też, że
przytoczony przez niego cytat oznacza dla wzgardzicieli absolutny brak nadziei,
nawet gdy obrócą się wniwecz. Proroctwo stwierdza jedynie, że Boski Plan miał
zostać ogłoszony i że wszyscy, którzy nim wzgardzą, mimo wszystko będą się nad
nim dziwowali, choć obrócą się wniwecz, pozbawiając się błogosławieństwa
zbawienia. Bóg wie, ale my nie, jak wielu z owych wzgardzicieli, którzy się
dziwowali, obracając się wniwecz, zgrzeszyło przeciwko wystarczającemu światłu,
co uniemożliwiłoby im już na zawsze skorzystanie z jakiejkolwiek przyszłej
sposobności w czasie Tysiąclecia. Apostoł zapewnia nas, że Szatan, „bóg świata
tego oślepił zmysły, to jest w niewiernych” (2 Kor. 4:4), a Pismo Święte
przekonuje nas, że zbliża się czas, kiedy Szatan zostanie „związany” i nie
będzie już więcej zwodził ludzi. Ten sam apostoł zapewnia, że kiedy Nowe
Przymierze będzie zapieczętowane, a jego dobroczynny porządek zostanie
zainaugurowany, Bóg będzie chciał, „aby wszyscy ludzie byli zbawieni i ku
znajomości prawdy przyszli” – 1 Tym. 2:4.
W starszych rękopisach werset 42
przekazywany jest nieco inaczej i wskazuje, że apostołowie po wygłoszeniu swych
mów nie zatrzymali się, jak to było ich zwyczajem, w synagodze, by wysłuchać
pytań i udzielić na nie odpowiedzi. Po przekazaniu swego poselstwa woleli
pozwolić mu podziałać na serca i odwlec na pewien czas dyskusję, która
niewątpliwie musiałaby nastąpić. Osoby tam obecne, zarówno Żydzi jak i
prozelici, zapewniły apostołów, że chętnie dowiedzą się czegoś więcej na te
tematy. Jedna z wersji tekstu sugeruje, że pragnęli oni usłyszeć więcej w ciągu
tygodnia. Inna podaje, że chodziło o następny sabat. W synagodze było sporo
osób szczerze pobożnych, ale także – co oczywiste – jeszcze więcej takich,
którzy uczestniczyli w nabożeństwach w sposób jedynie formalny. Owi pobożni jak
zwykle byli zainteresowani Prawdą. Podążali oni za głosicielami, którzy zachęcali
ich, „aby trwali w łasce Bożej”, dając tym samym do zrozumienia, że byli oni
już odbiorcami Bożej łaski przez Zakon i Proroków oraz że powinni oni teraz
postąpić krok dalej, by osiągnąć pełne urzeczywistnienie ich nadziei za sprawą
Pańskiego kierownictwa. Wykazywali oni, że przyjście naszego Pana i jego
działalność były jedynie dalszymi etapami rozwoju Bożej łaski, której oni już
wcześniej stali się uczestnikami, a odrzucenie tego rozwoju oznaczałoby
odrzucenie całej łaski, z której korzystali do tej pory.
ZAZDROŚĆ,
OSZCZERSTWO, KŁÓTNIA, BLUŹNIERSTWO
W następny sabat zebrał się wielki
tłum, by słuchać apostołów. Nie wiemy, czy przemawiali oni wewnątrz synagogi,
czy też może na jej stopniach, podczas gdy lud zgromadził się na obszernym
placu przed budynkiem. Jak by nie było, nie udało im się zbyt długo pociągnąć
tego wykładu, gdyż szybko został on przerwany odgłosami sprzeciwu, wybuchami
gniewu i bluźnierstwami ze strony niektórych wybitnych Żydów. U podstawy
wszystkich tych działań legła zazdrość. Ich głoszenie bowiem nigdy nie
przyciągnęło takich tłumów, a poza tym w przesłaniu apostołów zawarta była
myśl, że ich poselstwo jest lepsze niż to, co oferuje judaizm, że jest lepsze
od Zakonu, od jego ofiar, świąt i postów. Oto w jaki sposób Prawda dokonuje przeglądu
serc! W jaki sposób przyciąga ona jednych i odpycha drugich. Jakże wielkim
wrogiem Prawdy jest duch ambicji, zawiści i zazdrości! Jak doprowadza on
cielesnego człowieka do gniewu, złości, nienawiści, kłótni, zazdrości! I jak
żywotne interesy Nowego Stworzenia są narażone na szwank przez te same
czynniki. Jakże stosowne było napomnienie św. Pawła, że wszyscy, którzy wzywają
imienia Chrystusa, winni złożyć to wszystko: gniew, zapalczywość, złość i inne
uczynki diabła, a przyoblec się w cichość, cierpliwość, miłość, jeśli chcą
bojować on dobry bój i otrzymać wspaniałą nagrodę.
Celem głosicieli była zachęta.
Przemawiali oni bardzo delikatnie, unikając wszystkiego, co mogłoby pobudzić
uprzedzenia i sprzeciw. Jednak teraz, gdy pomimo tego wszystkiego powstał
sprzeciw, który zagrażał skuteczności Prawdy, musieli oni okazać śmiałość.
Trzeba było wyraźnie przedstawić fakty. Musieli oni wskazać zazdrosnych
oszczerców tam gdzie się znajdowali. Lud, na ogół zdominowany przez przywódców,
potrzebował też wyraźnego zarysu Prawdy. Teraz więc apostołowie oświadczyli:
„Wamci najpierwej miało być opowiadane słowo Boże; ale ponieważ je odrzucacie,
a sądzicie się być niegodnymi żywota wiecznego, oto się obracamy do pogan” [Dz.
Ap. 13:46].
SĄDZICIE
SIĘ BYĆ NIEGODNYMI
Jakaż siła tkwi w tych słowach! Bóg
tak zarządził sprawami w ciągu Wieku Ewangelii, że Jego Słowo Prawdy i łaski
sądzi, doświadcza i sprawdza uczciwość i szczerość tych, którzy wyznają, iż do
Niego należą. To nie apostołowie osądzili serca tamtych ludzi mówiąc: Jesteście
niegodni tego poselstwa. To odrzucenie ich posłannictwa wykazało, że serca
tamtych słuchaczy nie były go godne. Każdy, kto podejmuje taką decyzję,
dopisuje się do listy i liczby tych, którzy w obecnym czasie, na obecnych
warunkach wiary i posłuszeństwa, okazują się być niegodni wiecznego życia.
Orzekanie, jak wielu z nich otrzyma jeszcze możliwość i czy ta dodatkowa
sposobność cokolwiek im przyniesie, nie należy do nas. Znajdują się oni w
rękach Pańskich. Cokolwiek On zdecyduje się z nimi uczynić, będzie całkowicie
zadowalające dla wszystkich, którzy mają zmysł Chrystusowy. Jesteśmy pewni, że
MIŁOŚĆ
BOŻA PRZEWYŻSZA MIŁOŚĆ WSZELKĄ
oraz że zapewni ona każdemu
członkowi Adamowej rasy pełną i obiektywną próbę połączoną z możliwością
uzyskania życia wiecznego jako rezultatu odkupienia w Chrystusie Jezusie.
Podobnie i dzisiaj, niektórzy z
tych, którzy słyszą poselstwo, odrzucają je z gniewem i ze złością, w
nienawiści i kłótni. Nie uświadamiają sobie oni, że stoją na sądzie i swoim
pełnym uprzedzeń postępowaniem oraz brakiem zgodności z wymaganiami
sprawiedliwości wykazują, że są niegodni życia wiecznego. Ale też niektórzy z
tych, którzy zakosztowali dobrego Słowa Bożego i mocy przyszłego wieku, którzy
stali się uczestnikami ducha świętego i znajdowali się w społeczności uczniów i
współdziedziców tego samego Ciała – oto niektórzy z nich, podobnie jak Judasz,
z czasem wycofali się w podobnym gniewie, nienawiści, złości, sporze,
gorzkości, bluźnierstwie, oszczerstwie. Niestety, obawiamy się, że ich
postępowanie pozbawia ich nadziei przyszłej próby.
Z zadowoleniem przyjmiemy każdą
propozycję, jaką Bóg będzie miał dla nich, jednak przypominają się słowa: „Albowiem
niemożebne jest, (…) aby się zaś odnowili ku pokucie”, jeśli odpadli od
Prawdy po ujrzeniu jej i po uradowaniu się nią. Charakterystyczne jest też, że
tacy z reguły tracą wszelki strach przed wtórą śmiercią. Ich oczy wyrozumienia
zarówno odnośnie tego, jak i innych elementów Planu stopniowo się zaćmiewają.
Nasz smutek nad nimi byłby niewymownie głęboki, gdybyśmy nie uświadamiali
sobie, że „Pan sądzić będzie lud swój” i że znajdujemy się w okresie, w którym,
jak było przepowiedziane, miało odbywać się przesiewanie, potrząsanie i
oczyszczanie Jego ludu. Gdy uświadamiamy sobie, że On „dobrze wszystko uczynił”
i nie popełnia żadnej pomyłki, przekonuje nas to, że to my mogliśmy w
przeszłości ogromnie się mylić co do stanu serc, a także, że zmiany charakteru
mogą następować bardzo szybko na skutek ukąszenia żądłem pychy, zazdrości
czy oszczerstwa.
Następnie nasi głosiciele zacytowali
proroctwo Słowa Pańskiego, wskazujące na to, że światło, które najpierw
zaświeciło Izraelowi, miało następnie być udzielone także poganom oraz że
zbawienie, które najpierw było zaoferowane ludowi przymierza, teraz miało
sięgać aż po najdalsze krańce ziemi. Jakże to pocieszające, jakże zadawalające!
A wiemy, że tylko nieliczni zdają sobie sprawę z długości i szerokości
wspaniałego zbawienia przez to jedno Imię, że niebawem ma ono objąć każde
stworzenie, nawet jeśli będzie to wymagało ustanowienia Tysiącletniego
Królestwa, by szeroko rozpowszechnić wiedzę o tym chwalebnym przywileju.
Straż 2/2009 W.T. R-4364 a –
1909 r.