Polskojęzyczna strona poświęcona życiu i twórczości pastora Charlesa Taze Russella
Pastor Charles Taze Russell
<< Wstecz Wybrano: F-5 ,   z 1904 roku.
Zmień język na

Wykład 2 - Nowe Stworzenie

Nowe Stworzenie oddzielne i różne od wszystkich innych stworzeń – Czemu wybierane spośród istot ludzkich, a nie innych – Cel jego wyboru – Jego obecna i przyszła misja – Sposób spłodzenia i narodzenia do nowej natury – Bliska społeczność wszystkich jego członków z sobą nawzajem oraz z ich Wodzem, Głową i Oblubieńcem – Rozwój i próba członkostwa – Szósty, duchowy zmysł Nowego Stworzenia do dostrzegania spraw duchowych – Pod jaką nazwą powinno być znane Nowe Stworzenie, aby pozostawać wierne Głowie i nie oddzielać się od żadnego z braci.

KOŚCIÓŁ Wieku Ewangelii jest często określany w Piśmie Świętym jako Nowe Stworzenie, a jego ostateczni członkowie, zwycięzcy, nazywani są szczególnym mianem „nowych stworzeń” w Chrystusie Jezusie (2 Kor. 5:17). Na nieszczęście jednak czytanie słów Boskiego natchnienia w zagmatwany i mglisty sposób stało się zwyczajem zarówno w pełni poświęconych chrześcijan, jak i innych. Nie pozwala to na ukazanie prawdziwej wagi oświadczeń Słowa Bożego i pozbawia czytelnika wielu błogosławieństw oraz pocieszenia i pouczenia, które mógłby otrzymać, gdyby tylko poszedł rozsądniejszą drogą i był bardziej napełniony duchem uczniowskim, pragnącym zrozumienia Boskiego objawienia. Zdaje się, że trudność w dużym stopniu polega na tym, iż zwykli czytelnicy Słowa nie spodziewają się, że czegoś ich ono będzie uczyć i raczej czytają je w sposób pobieżny, z obowiązku czy dla wytchnienia. A gdy potrzebują informacji na temat Boskiego planu, zwracają się do komentarzy i katechizmów. Powinny one, jak i żywi nauczyciele, być pomocną dłonią w prowadzeniu pielgrzymów Syjonu do jaśniejszej znajomości charakteru Boga oraz <str. 60> Jego planu. Lecz niestety, często jest na odwrót. Niejednokrotnie zaciemniają one bądź gmatwają osąd i opacznie interpretują Boże Słowo, a ci, którzy im ufają, są odprowadzani od światła, zamiast się do niego zbliżać.

To złe prowadzenie nie jest zamierzone, ponieważ zarówno nauczyciele, jak i autorzy, jak zakładamy, przekazują swym czytelnikom to, co mają najlepszego. Główne źródło problemu znajduje się gdzie indziej. Ponad 1800 lat temu, gdy apostołowie „zasnęli”, nieprzyjaciel Szatan zyskał swobodę w Kościele, na Pańskim polu pszenicznym; i zgodnie z proroctwem z przypowieści naszego Pana, zasiał on wielkie ilości kąkolu błędu (Mat. 13:24,36 43). Błędy te w mniejszym lub większym stopniu przekręciły lub wypaczyły każdą prawdę objawienia Bożego, czego rezultatem było zamienienie Pańskiego pola pszenicznego praktycznie w pole kąkolu z niewielką ilością pszenicy, zanim jeszcze nastał IV wiek. Ciemność błędu coraz bardziej osiadała na Kościele i przez dziesięć wieków panowała „tajemnica nieprawości”, a gęsty mrok spowijał ludy. Obecnie te dziesięć stuleci jest określanych „wiekami ciemnymi” przez większą część światłych ludzi świata chrześcijańskiego i musimy pamiętać, że to właśnie pośrodku tej wielkiej ciemności rozpoczęła się Reformacja. Światło reformatorów zaczęło świecić w ciemności i dzięki Panu Bogu stawało się od tego czasu coraz jaśniejsze! Nie możemy się dziwić, że sami reformatorzy, wychowani w tej wielkiej ciemności, byli nią mniej lub bardziej zatruci i że nie od razu udało im się oczyścić z jej kalającego błędu. Przeciwnie, cudem byłoby, naszym zdaniem, gdyby od razu przeszli z wielkiej ciemności w pełnię czystego światła Boskiego charakteru i planu.

W trzech minionych wiekach problem naśladowców reformatorów polegał na tym, że uznawali oni za poprawne przyjmowanie zasad wiary ustanowionych w okresie Reformacji, chlubili się nimi i uznawali dalszy postęp w kierunku światła za niewłaściwy. <str. 61> Jednakże zarówno oni, jak i my, poważając reformatorów i wdzięcznymi będąc za ich wierność, powinniśmy pamiętać, że nie byli oni światłami Kościoła ani danymi Kościołowi przewodnikami, lecz że byli najwyżej pomocnikami. Naznaczeni przez Boga przewodnicy to przede wszystkim nasz Pan, po drugie Jego natchnieni, przez Niego zachowani i prowadzeni apostołowie, a po trzecie święci mężowie Boży przeszłych wieków, którzy przemawiali i pisali pod wpływem ducha świętego dla naszego napomnienia. Dzięki przebłyskowi światła, danego reformatorom przez Pana mogli oni choć po części zobaczyć, jak wielka ciemność panowała wokół i uczynić heroiczny wysiłek, by od niej uciec i znaleźć się ponownie w świetle znajomości Boga, jaśniejącym z oblicza naszego Pana, Jezusa Chrystusa, i danym nam przez Jego słowa oraz słowa apostołów za pochodnię naszym nogom i światłość naszym krokom, oświetlającą ścieżkę sprawiedliwych, „im dalej, tym bardziej, aż do dnia doskonałego”. Ktokolwiek obecnie chciałby postępować za Panem i za światłem, powinien zwracać uwagę, by nie ignorować instrumentów ludzkich, ich działalności przez słowo mówione i pisane, ale przyjmować od nich tylko takie wsparcie, które pomogłoby mu w docenieniu natchnionego przesłania Pisma Świętego. „Ale jeśli nie chcą, niechże mówią według słowa tego, w którym nie masz żadnej zorzy” [Izaj. 8:20].

W poprzednich wykładach zauważyliśmy, że nasz Pan, Jezus, na długo przedtem, zanim stał się „człowiekiem Chrystusem Jezusem”, był „początkiem stworzenia Bożego”. Widzieliśmy postępujący rozwój dokonany przez umiłowanego Syna wśród stworzeń Bożych – cherubinów, serafinów, aniołów i innych grup istot duchowych, odnośnie których niewiele zostało nam objawione. Właśnie zakończyliśmy badanie ziemskiej części stworzenia i poprzez światło Boskiego objawienia dostrzegliśmy, jak wspaniałe będzie jego dokończenie w ciągu zapowiadanych „czasów naprawienia wszystkich rzeczy”. Ale Pismo Święte przedstawia nam Nowe Stworzenie, nad którym się teraz <str. 62> zastanawiamy, jako całkowicie oddzielne i różne od istot anielskich i od człowieka. Ojciec Niebieski był zadowolony z każdego szczegółu swego dzieła, gdyż Jego „sprawy są doskonałe” i każda grupa istot czy klasa albo jest doskonała sama w sobie, albo taką będzie, gdy nastanie czas wielkiego Jubileuszu, o którym wspomniano w poprzednim rozdziale. A więc faktu stworzenia tych różnych grup istot nie należy rozumieć jako braku zadowolenia ze strony Stwórcy i usiłowania uczynienia czegoś bardziej satysfakcjonującego, ale raczej patrzeć na to trzeba jako na ilustrację „wielorakiej w przejawach mądrości Boga” [Efezj. 3:10 BT]. Obrazuje to choćby różnorodność przyrody – kwiaty, trawy, drzewa i zwierzęta – wszystko jest doskonałe w swym rodzaju i na swoim poziomie. To nie brak zadowolenia z róży był powodem stworzenia goździka czy bratka. Zróżnicowanie formy, piękna i zapachu pozwala nam wglądnąć w długość, szerokość, wysokość i głębokość Bożego zamysłu – harmonii różnorodności, piękna i doskonałości wyrażonych w różnych postaciach, wzorach i kolorach. Podobnie jest z inteligentnymi stworzeniami – z synami Bożymi na różnych poziomach istnienia.

Patrząc z tej strony, widzimy, że niezależnie od ilości stworzeń nie będzie między nimi miejsca na uczucie zazdrości, ponieważ każde stworzenie, będąc doskonałe w swym stanie i na swym poziomie, będzie w pełni usatysfakcjonowane, istotnie woląc swój stan od każdego innego. Tak jak ryba jest bardziej zadowolona z bycia rybą niż ptakiem, i na odwrót, ptak jest najbardziej zadowolony ze swojej natury – podobnie ludzkość przywrócona do ludzkiej doskonałości w warunkach Edenu, będzie całkowicie usatysfakcjonowana tym stanem i nie będzie pożądać życia aniołów różnych hierarchii ani nie będzie pragnąć najwyższej ze wszystkich natur, udzielonej Nowemu Stworzeniu, czyli „natury boskiej” (2 Piotra 1:4). Również aniołowie nie będą pożądać natury i stanu cherubinów, serafinów czy człowieka – ani tym bardziej boskiej natury. Ostatecznie wszyscy zrozumieją, że boska natura jest najwyższa ze wszystkich, że posiada cechy i wartości, które są ponad innymi stanami. Jednak według <str. 63> Bożego zarządzenia każda natura będzie w takiej zgodzie ze swym własnym stanem, otoczeniem i doskonałością, że każda z nich będzie odczuwała zadowolenie ze swojego stanu.

Kiedy Bóg Jahwe zamierzył istnienie Nowego Stworzenia – uczestników boskiej natury (2 Piotra 1:4), uczestników Jego własnej „chwały, czci i nieskazitelności” (Rzym. 2:7) – postanowił, że nikt nie może być stworzony w tak wysokim stanie i dopiero potem poddany próbie. Przeciwnie, ktokolwiek stanie się członkiem Nowego Stworzenia, musi najpierw przejść przez swoją próbę i dowieść bezwzględnej lojalności względem swego Stwórcy i zasad Jego sprawiedliwego rządu, zanim będzie mógł być wyniesiony do tego wysokiego stanu – do boskiej natury Nowego Stworzenia. Widzieliśmy już, w jaki sposób zaplanowano dla człowieka próbę, czy okaże się godnym życia wiecznego – ludzką doskonałość, do jakiej był stworzony, jego upadek, odkupienie, przywrócenie i restytucję tych wszystkich członków rasy ludzkiej, którzy okażą się godni. Widzieliśmy też, że aniołowie zostali stworzeni w świętości oraz doskonałości swej natury i że dopiero potem byli doświadczani i sprawdzani. Lecz jest rzeczą oczywistą, że podobny proces względem Nowego Stworzenia, posiadającego boską naturę (stworzenie ich do doskonałości tej natury i następnie poddanie ich próbie), nie byłby odpowiedni. Dlaczego? Ponieważ najważniejszą cechą boskiej natury jest nieśmiertelność, a kiedy zrozumiemy, że to słowo oznacza stan niepodlegający śmierci*, szybko dojdziemy do wniosku, że stworzenie istot o boskiej naturze, nieśmiertelnych, niepodlegających śmierci, a następnie poddanie ich próbie oznaczałoby niebezpieczeństwo zaistnienia nieśmiertelnych przestępców, którym nie udało się osiągnąć wymaganego standardu absolutnej lojalności wobec Boga. Nie mogliby oni być zniszczeni, a ich istnienie przez wieczność jako przestępców i grzeszników pomnożyłoby ilość uszczerbków i plam na pięknym stworzeniu, jakim ma się ono stać we wszechświecie według zamierzenia Boga. Tak więc dostrzegamy głęboką mądrość planu, jaki Bóg <str. 64> zakreślił wobec tej najbardziej uprzywilejowanej klasy pośród wszystkich swoich stworzeń – doświadczając ich w srogich, rozstrzygających próbach, podczas gdy jeszcze są śmiertelnymi członkami innego stworzenia – o naturze podlegającej śmierci.

* zob. Tom V, str. 389

Jeśli w naszej wyobraźni postawimy się przy wielkim Stwórcy jako Jego bliscy przyjaciele i wyobrazimy sobie filozofię Boskiego planu względem Nowego Stworzenia, będziemy mogli także wyobrazić sobie Boga Jahwe tak rozmyślającego o Nowym Stworzeniu: Której z klas synów Bożych zaoferuję ten niezwykły przywilej przemiany do najwyższego stanu czy klasy pośród wszystkich mych stworzeń? Każdy z tych stanów został uczyniony na moje podobieństwo – człowiek, aniołowie, cherubini, serafini i archanioł; wszyscy będą w najwyższym stopniu szczęśliwi, każdy w swej własnej doskonałości i stanie, gdy mój plan osiągnie swój punkt kulminacyjny i wszystkie próby się skończą. Ale komu spośród nich mam zaoferować najwspanialsze błogosławieństwa i możliwości – stanie się „uczestnikami boskiej natury”? Naturalnie, Pierworodny przyszedłby naszemu Ojcu natychmiast na myśl jako ten, który już jest najwyższy i najważniejszy z niezliczonego mnóstwa stworzeń, Jemu najbliższy; bóg, mocarz, przez którego stworzył On wszystkie rzeczy i który w każdym szczególe wykazał swą wierność i lojalność względem swego Ojca i Stwórcy. Dlatego Jemu pierwszemu miała być udzielona możliwość osiągnięcia boskiej natury oraz przynależnej jej chwały, czci i nieśmiertelności. „Ponieważ się upodobało Ojcu, aby w nim wszystka zupełność mieszkała”, „aby on między wszystkimi przodkował” (Kol. 1:18 19). Posiadał On już wcześniej prymat nad wszystkimi innymi i używając go wiernie, był naturalnie na pierwszym miejscu wśród tych, którzy mieli otrzymać wyniesienie do wysokich honorów i zaszczytów, jakie miał do zaoferowania Ojciec. Temu, co ma, będzie dano i obfitować będzie; wierność będzie miała swą nagrodę, choć oznacza to poddanie wiernych rozstrzygającym próbom, doświadczeniom i ćwiczeniom. Pomimo iż był synem, synem najwierniejszym, synem najbardziej oddanym, nie mógł otrzymać udziału w boskiej naturze, zanim Jego wiara i posłuszeństwo nie zostały poddane decydującym próbom. <str. 65>

Ten zarys Nowego Stworzenia i wybór Jednorodzonego, by stał się głową i wodzem Nowego Stworzenia – i by przeszedł próby, ćwiczenia, upokorzenia i inne niezbędne doświadczenia, mające wykazać, że jest godny – zostały postanowione w radzie Bożej, zanim został stworzony człowiek. Pan Bóg przewidział, że człowiek upadnie. Postanowił, że karą będzie śmierć, a próbą, jakiej podda swego Jednorodzonego, będzie Jego gotowość stania się z własnej woli Odkupicielem ludzkości, zaś przez wiążącą się z tym tak wielką ofiarą zamanifestuje On swą wierność i ufność Ojcu. Tak więc w Boskim planie Pan był „Barankiem zabitym przed założeniem świata”. Patrząc z tego punktu widzimy, że nie był On bynajmniej zmuszony do stania się Odkupicielem człowieka ani że Ojciec nie wyrządził Mu niesprawiedliwości stawiając taki wymóg. Ojciec przygotowywał Go w ten sposób do wielkiego wyniesienia – wysoko ponad aniołów, księstwa i zwierzchności oraz wszelkie imię, które się mianuje, by miał On udział w Jego własnej naturze i dzielił Jego własny tron (Hebr. 1:4; Efezj. 1:21).

Patrząc na sprawę w taki sposób, nie dziwimy się słowom Apostoła o podjęciu przez naszego Pana misji Odkupiciela: „dla wystawionej sobie radości” (Hebr. 12:2). Radością nie było jedynie wyczekiwanie na zajęcie najwyższego miejsca w Nowym Stworzeniu, wysoko ponad całym pozostałym stworzeniem, choć możemy logicznie przyjąć, że było jej częścią. Niemniej jednak zauważamy w modlitwie naszego Odkupiciela do Ojca, gdy przechodził przez próby, że z właściwą sobie skromnością nie wspominał o spodziewanej i obiecanej Mu wielkiej godności, chwale i nieśmiertelności. Z piękną prostotą i pokorą prosił jedynie o to, by mógł być przywrócony do swego poprzedniego stanu, tak jakby za wystarczające wyróżnienie uważał wybór na Ojcowskiego przedstawiciela wypełniającego części Boskiego planu, podobnie jak już wcześniej miał zaszczyt być przedstawicielem podczas stwarzania wszystkich rzeczy, które się stały (Jan 1:3). Jego proste słowa brzmiały: „Uwielbij mię ty, Ojcze! u siebie samego tą chwałą, którąm miał u ciebie <str. 66> pierwej, niżeli świat był” – Jan 17:5. Ale odpowiedź Ojca była pełna głębokiego znaczenia, gdy powiedział: „Uwielbiłem [uczciłem cię] i jeszcze uwielbię [uczczę cię]” – Jan 12:28 (wg manuskryptu watykańskiego).

Lecz dalej Ojciec postanowił, że Nowe Stworzenie nie będzie się składało tylko z jednej osoby, ale że będzie On [Jezus] miał „braci” (Hebr. 2:17). Kim mają być ci bracia? Z jakiej klasy mają być wybrani? Z cherubinów? Serafinów? Aniołów? Czy z ludzi? Bez względu na to, z jakiej mieliby być klasy, muszą być oni wystawieni na dokładnie te same próby, jakie były wymagane od Jednorodzonego, i dla tego samego powodu, jako że mają mieć oni udział w Jego chwale, czci i nieśmiertelności. Próba, jakiej On został poddany, była próbą posłuszeństwa „aż do śmierci” (Filip. 2:8) i dlatego wszyscy, którzy jako Nowe Stworzenia pragną mieć wraz z Nim udział w boskiej naturze, muszą także dzielić Jego próby, cierpienia i doświadczenia oraz muszą okazać się wierni aż do śmierci. Gdyby to zaproszenie było dane członkom którejkolwiek z klas czy natur anielskich, oznaczałoby to zupełnie odmienny plan Boży od tego, który się teraz wypełnia. Rozumiemy, że święci aniołowie zdobywają swe doświadczenie i wiedzę przez obserwację, a nie przez kontakt z grzechem i śmiercią. Założenie możliwości śmierci dla aniołów oznaczałoby konieczność istnienia pomiędzy nimi warunków rzeczywistego grzechu, wzajemnych prześladowań itp., prowadzących do śmierci; albo że niektórzy z nich powinni uczynić jak nasz Pan, Jezus – opuścić swą wyższą naturę i stać się ludźmi dla „ucierpienia śmierci”. Bóg nie przyjął takiego planu. Ale ponieważ zamierzył On, że grzech i kara za niego – śmierć, miały być ukazane w ludzkości, postanowił wybrać pozostałą część Nowego Stworzenia spośród ludzi. Tak więc związek z człowieczeństwem, grzechem i śmiercią, panującymi nad ludzkością, miały mieć nie tylko doświadczenia i próby Jednorodzonego; wszyscy bowiem, którzy mają stać się z Nim współdziedzicami w nowej naturze, mają też mieć podobne sposobności, doświadczenia i próby. <str. 67> Tak oto Jednorodzony, nazwany Jezusem, a następnie Chrystusem, Pomazańcem, stał się wzorem i przykładem dla pozostałych członków Nowego Stworzenia, od których wymagane będzie podobieństwo do Jego charakteru – by stali się „kopiami obrazu Jego Syna” (Rzym. 8:29 Diaglott). Zarówno tu, jak i wszędzie indziej dostrzegamy mądre zarządzanie różnymi aspektami planu Bożego, a mianowicie, że oddziaływanie grzechu i śmierci w jednym obszarze stworzenia jest wystarczające; okaże się ono nie tylko wielką lekcją i doświadczeniem dla człowieka, wielką poglądową lekcją dla aniołów, lecz także decydującą próbą dla tych, którzy mają się okazać godni uczestnictwa w Nowym Stworzeniu.

Fakt, że pisma Nowego Testamentu – nauki Jezusa i apostołów – są skierowane do tej klasy Nowego Stworzenia, czyli do zamierzających podjąć kroki wiary i posłuszeństwa niezbędne do umiejscowienia ich w tej klasie, przywiódł wielu do sprzecznego z Pismem Świętym wniosku, że Boże zamiary wobec całej ludzkości są takie same. Wskutek tego przeoczyli oni fakt, że powołanie w obecnym Wieku Ewangelii jest wyraźnie nazwane „wysokim powołaniem”3, „niebieskim powołaniem” (Filip. 3:14; Hebr. 3:1). Nierozpoznanie tego, że Bóg miał i nadal ma plan zbawienia dla całego świata oraz nieco inny plan specjalnego zbawienia dla Kościoła obecnego Wieku Ewangelii, doprowadziło do zamieszania wśród komentatorów, którzy nie widzą różnicy między klasą wybranych i jej błogosławieństwami a o wiele większą klasą niewybranych i błogosławieństwami mającymi na nią spłynąć we właściwym czasie poprzez wybranych. Przyjęli oni, że plan Boży skończy się w momencie zakończenia wyboru, zamiast zrozumieć, że będzie to dopiero początek, jeśli chodzi o ludzką naturę i zbawiającą restytucję zamierzoną dla całego świata – dla wszystkich, którzy przyjmą ją na warunkach Pańskich.

3 wg KJ; BG „powołanie z góry” – przyp. tłum.

Ta niepewność zrozumienia i nierozpoznanie różnicy między dwoma zbawieniami – Kościoła do nowej, boskiej natury oraz świata przez restytucję <str. 68> do pełnej doskonałości ludzkiej natury – doprowadziły do znacznego zamieszania i pomieszania pojęć w umysłach komentatorów tych miejsc Pisma Świętego, które dotyczą owych dwóch zbawień. W efekcie patrzą oni na zbawionych raz z jednego, to znów z drugiego punku widzenia. Jedni myślą i mówią o zbawionych, jakby byli istotami duchowymi, lecz jednocześnie mieszają te istoty w chwale, czci i nieśmiertelności z istotami ludzkimi, wyobrażając sobie, że istoty te posiadają w stanie duchowym ciała ludzkie, kości itd. Inni znów skupiają się jedynie na restytucji ludzkości i wyobrażają sobie odnowioną ziemię – raj z Panem i świętymi zamieszkującymi na niej w ciałach, które nazywają duchowymi, nie rozumiejąc prawdziwego znaczenia słowa „duchowy”, inaczej bowiem wiedzieliby, że ciało duchowe jest przystosowane do stanu duchowego i byłoby tylko ograniczone przez cielesne warunki i właściwości. Podobnie ludzkie, czyli ziemskie, ciało jest właściwie przystosowane do warunków ziemskich i gdyby w jakimś stopniu nabrało cech substancji lotnej, byłoby tworem nieodpowiadającym ani zamiarom Bożym, ani naturze ludzkiej.

Piękno i symetria Boskiego planu mogą być dostrzeżone tylko przez uznanie Nowego Stworzenia – tego, że jego przyszli członkowie są powołani przez Boga, by odłączyć się i oddzielić od ludzkiej natury; tego, że jest „niebieskie powołanie” czy „wysokie powołanie” i że poza uczynieniem swego powołania i wybrania pewnym mają oni do spełnienia podwójne zadanie wobec ludzkiej rodziny, z której zostali wybrani. (1) Mają być przedstawicielami Boga w zbieraniu klasy wybranych, równocześnie głosząc światu poselstwo jako członkowie kapłaństwa, które doznaje cierpień ze strony świata z powodu własnej wierności i światowego zaślepienia. (2) Wraz z ich Panem i Wodzem stanowić będą boskie, królewskie, duchowe kapłaństwo, w którego ręce zostaną powierzone sprawy świata w celu naprawienia i podniesienia każdego posłusznego członka rasy ludzkiej. Będą pośredniczyć między Bogiem a człowiekiem, ustanawiając pośród ludzi królestwo sprawiedliwości <str. 69> zgodnie z Boskim planem pouczania i restytucji człowieka.

Łatwo zauważymy, że żadna inna klasa istnień nie mogła nadawać się tak dobrze do spełnienia Bożego zamiaru rządzenia i błogosławienia świata. Pierwotna przynależność członków tej klasy do ludzkości – są bowiem „dziećmi gniewu, jako i drudzy” – skutkuje zupełnym zaznajomieniem ich ze słabościami, ułomnościami, zasadzkami i nieszczęściami, na które ludzkość jest wystawiona przez grzech i wrodzone słabości. To wszystko przygotowuje ich do tego, by stali się rozsądnymi rządcami i miłosiernymi kapłanami, ponieważ ich pełnia doskonałości w boskiej naturze sprawi, że jako sędziowie świata we wszystkich decyzjach będą kierować się bezwzględną sprawiedliwością i miłością w owym dniu sądu nad światem*.

* zob. Tom I, Wykład VIII – Dzień Sądu

Lecz o ile to wielkie i ważne dzieło podnoszenia, rządzenia, błogosławienia i sądzenia świata i upadłych aniołów będzie zadaniem powierzonym szczególnie tym Nowym Stworzeniom o boskiej naturze i choć żadne inne istoty w całym wszechświecie nie będą tak dobrze przygotowane jak one do tego dzieła (bowiem były ćwiczone i do niego przygotowywane pod Boskim kierownictwem), nie będzie ono bynajmniej stanowić jedynej ich misji czy pracy. Wręcz przeciwnie, tysiąc lat milenijnego panowania stanowić będzie jedynie początek używania przez te Nowe Stworzenia ich chwały, czci i nieśmiertelności. Kiedy w końcu Królestwo oddane będzie „Bogu i Ojcu” oraz ludzkości jako przywróconym do chwały przedstawicielom Ojca, by rządzić ziemią, wtedy przed Nowym Stworzeniem otworzy się jeszcze szersza sfera dla wykazania się tą chwałą, czcią i nieśmiertelnością. Napisane jest bowiem, że niebiański Ojciec uczynił Syna nie tylko uczestnikiem swej własnej duchowej natury, ale również uczestnikiem swego tronu, oraz że Syn usiadł z Ojcem na Jego tronie (Obj. 3:21). I choć w pewnym sensie opuszcza On to oficjalne stanowisko w czasie Wieku Tysiąclecia w celu nadzoru nad sprawami <str. 70> swej ziemskiej własności i królestwa, z pewnością nie znaczy to, że ukończywszy zupełnie dzieło zlecone Mu przez Ojca, będzie miał mniejszą chwałę lub że otrzyma mniej dostojne stanowisko niż to, które zostało Mu przyznane, gdy wstąpił na wysokość po zapłaceniu za nas kary za grzech poprzez ofiarowanie samego siebie.

Nie wiemy, jakie wielkie dzieła na przyszłość zamierza nasz Stwórca dla swego jednorodzonego i wielce umiłowanego Syna, którego „postanowił dziedzicem wszystkich rzeczy”. Ale wiemy bezpośrednio z ust naszego Mistrza, iż do nas należy obietnica, że gdy zostaniemy uwielbieni, będziemy jak On i ujrzymy Go jako jest, będziemy mieć udział w Jego chwale, „a tak zawsze z Panem będziemy”. Niezależnie więc, jaka będzie przyszła działalność Jednorodzonego jako „dziedzica wszystkich rzeczy”, my będziemy z Nim, dzieląc Jego pracę i chwałę, tak jak i Jego naturę. Zapisane Słowo Boże prowadzi nas tylko do tego punktu, ale nie może być świętokradztwem zaglądnięcie w księgę natury w świetle planu Bożego i posłużenie się Słowem Bożym jako teleskopem po to, by zauważyć, że różnorodne planety i światy wokół nas też nie są stworzone na darmo; że w którymś momencie i na nich będzie miało miejsce dzieło stwarzania, a gdy ten czas nadejdzie, Ten, który miał pierwszeństwo we wszystkich rzeczach, będzie je miał nadal i nadal będzie wodzem we wszystkich sprawach, w których przejawiać się będzie moc Boża. Nie należy oczekiwać, że na innych planetach powtórzy się doświadczenie grzechu z naszego świata, ziemi. Przeciwnie, możemy być pewni, że to jedno objawienie „ogromnej grzeszności grzechu” i jego okrutnych skutków może być i będzie wykorzystane przez Pana jako nieustanna lekcja dla istot, które mają dopiero zostać stworzone na Jego obraz w innych światach; będą się one uczyć przez obserwację i instrukcje zamiast doświadczenia.

Kiedy Szatan i jego posłańcy oraz wszelkie zło i psujące wpływy zostaną zniszczone, a uwielbiony Kościół, bogaty w doświadczenie, będzie uczył te doskonałe istoty z innych światów z pomocą nauczycieli, wziętych być może <str. 71> z Ziemi, posiadających wiedzę i doświadczenie wyniesione z kontaktu z grzechem oraz błogosławieństwo i wsparcie od Pana, jakże mogłyby one nie stać się mądrymi w rozsądzaniu dobra i zła oraz tego, co one z sobą niosą! Ich nauczyciele będą w stanie przedstawić szczegóły wielkiego buntu Szatana, wielkiego zwodziciela ludzkości, strasznego stoczenia się ludzkości w grzech i niedolę, wielkiego odkupienia, wysokiej nagrody dla Odkupiciela i jego współdziedziców, błogosławionych przywilejów restytucji, przyznanych człowiekowi oraz tego, że były one lekcjami i przykładami dla całego stworzenia Bożego na zawsze. Te pouczenia powinny być wystarczająco skuteczne, by uchronić przed dalszym popełnianiem grzechu i nauczyć elementów niezbędnych do budowania charakteru w zgodzie z Boskim prawem miłości.

Praca Nowego Stworzenia w obecnym czasie, jak to już było pokazane*, jest podwójna. Spłodzenie z ducha świętego czyni ich kapłanami, ale to tylko ich umysły zostają spłodzone – ich ciała nadal są ziemskie i dlatego, jak mówi Apostoł: „Mamy ten skarb [nową naturę] w naczyniu glinianym, aby dostojność tej mocy była z Boga, a nie z nas” (2 Kor. 4:7). Nowo spłodzony umysł, czyli wola, jest wszystkim, co obecnie reprezentuje nową naturę, aż do chwili, gdy w pierwszym zmartwychwstaniu ta nowa wola, rozwinięta w charakterze, otrzyma odpowiednie ciało, ciało niebiańskie, ciało duchowe, doskonałe i zupełne, w bezwzględnej harmonii z wolą Bożą. W międzyczasie moc Boża, duch święty, działający w nas i czyniący nas Nowymi Stworzeniami i kapłanami, prowadzi nas w stronę ofiary, by nasze naturalne ludzkie sprawy, ambicje, upodobania itd. mogły zostać poświęcone, ilekroć znajdą się w konflikcie z ambicjami i warunkami przeznaczonymi przez Boga dla Nowych Stworzeń. Zatem zwycięstwo Nowego Stworzenia zostaje osiągnięte przez ofiarowanie jego własnej ludzkiej natury, a zwycięstwo to jest uwielbieniem dla Boga i Jego mocy, sprawiającej w nas „i chcenie, i skuteczne wykonanie” przez Jego <str. 72> obietnice, na sposób, w jaki Bóg nie mógłby zostać uwielbiony, gdyby wszystkie nasze naturalne uwarunkowania pozostawały w zgodzie z Jego wymaganiami i żadna ofiara nie była konieczna. I tak jak wiara, poświęcenie i ofiarowanie Nowych Stworzeń w obecnym życiu odpowiadają i są pokazane w Aaronowym porządku kapłaństwa Izraela i jego obrazowych ofiarach, tak też, jak wyjaśnia Apostoł, przyszłe kapłaństwo tych Nowych Stworzeń jest przedstawione, czyli zobrazowane, w chwalebnym kapłaństwie Melchisedeka.

* zob. Cienie Przybytku lepszych ofiar, str. 20-23

Melchisedek nie był kapłanem, który składał ofiary w lnianych szatach; był kapłanem, który był jednocześnie królem – „kapłanem na stolicy swojej”. Pozycja jego jako taka była wyższa w obrazie niż pozycja Aarona, gdyż Aaron był synem Abrahama, a Abraham, pomimo swej wielkości, złożył dziesięcinę Melchisedekowi i otrzymał błogosławieństwo z jego rąk. Obrazuje to, jak wyjaśnia Apostoł, że podkapłaństwo sprawowania ofiar przedstawia niższy poziom, czyli stan, niż wyższe kapłaństwo królowania, chwały i czci. Tak więc te Nowe Stworzenia w chwalebnym dziele tysiącletniego Królestwa (Chrystus jako Głowa, a oni jako członkowie Jego Ciała) zostały przedstawione w Melchisedeku. Zakończy się na nich ofiarnicza część dzieła, a rozpocznie się królowanie, rządzenie, błogosławienie i pomaganie. Będą oni całkowicie zdolni do realizacji Boskiej obietnicy mówiącej, że „wszystkie narody ziemi będą błogosławione” (NB) poprzez tych przedstawicieli Bożych, przez których „każdy, kto będzie chciał”, będzie mógł powrócić do pełnej harmonii ze Stwórcą i Jego prawami (1 Mojż. 22:18; Gal. 3:16,29).

Cała różnorodność obrazów, poprzez które Pan przedstawia bliski związek swego Jednorodzonego, Zbawiciela, i wybranego Kościoła, powołanego i przygotowywanego do roli Nowego Stworzenia, mającego z Nim współudział w boskiej naturze, w uderzający sposób pokazuje bliskość, zażyłość i jedność, jaka będzie istniała między nimi. Wydaje się, iż Pan zdawał sobie sprawę, że wiara Jego ludzkich stworzeń o pokornych umysłach będzie się chwiać na myśl o tak wielkim <str. 73> zainteresowaniu nimi i miłości ze strony Stwórcy, jakie przejawił w zaproszeniu ich do najwyższego stanu w całym stworzeniu, zaraz obok swego Syna i obok siebie samego. Dlatego widzimy, że temat ten jest często powtarzany i to w postaci różnych obrazów, jakby w ten sposób Pan chciał odpowiedzieć na każde nasze pytanie, rozwiać każdą wątpliwość i obawę co do Jego wierności – co do prawdziwości tego „wysokiego powołania”. Odświeżmy naszą pamięć co do niektórych z nich: w jednym nasz Pan jest przedstawiony jako „kamień szczytowy” piramidy, a wybrany Kościół jako żywe kamienie pociągnięte do Niego, kształtowane i przygotowywane w harmonii z liniami wytyczonymi przez Jego charakter, aby mogli wraz z Nim być członkami wielkiej piramidalnej struktury – wznoszonej przez Boga w czasie Wieku Ewangelii – która w nadchodzącym wieku będzie błogosławiła świat i przez której członków Bóg będzie wielbiony przez całą wieczność.

Ten obraz piramidy jest ściśle związany z obrazem świątyni. Mamy zapewnienie, że świątynia wybudowana przez Salomona była obrazem na tę większą duchową świątynię, którą z jeszcze większą dozą mądrości buduje Bóg (1 Piotra 2:5). Jest nam pokazane, że podobnie jak w obrazie, gdzie każda belka i każdy kamień z osobna były przeznaczone na określone miejsce i tak ukształtowane, by w danym miejscu pasować, tak też jest z Kościołem Nowego Stworzenia – każdy jego członek zostanie dopasowany i przygotowany na swoje miejsce. I jak budowa obrazowej świątyni mogła odbyć się „bez głosu młota”, bez zgrzytu, zgiełku i hałasu, tak też przy końcu Wieku Ewangelii zupełny Kościół jako Nowe Stworzenie pod nadzorem boskiego Architekta narodzi się z martwych, tak jak Pan, Głowa tej świątyni, który był „pierworodnym z umarłych” w swym zmartwychwstaniu na początku wieku (1 Król. 6:7).

Inny z obrazów, jakie pamiętamy, przedstawia ludzkie ciało z jego różnymi członkami. To apostoł Paweł w tak jasny i dokładny sposób zwraca naszą uwagę na tę ilustrację bliskiego związku wybranych ze swoim Panem, Głową Kościoła, który jest Jego Ciałem (Rzym. 12:4 5; 1 Kor. 12:12). Tak jak głowa kontroluje ciało, myśli za nie, planuje, przewiduje jego działanie i kieruje, czyli używa jednego albo <str. 74> drugiego członka ciała, by pomagał innym, tak też i Pan w swoim Kościele nadzoruje i kształtuje różnych członków Ciała według swego upodobania. Jego opatrzność kieruje sprawami tych, którzy usiłują „umocnić swoje powołanie i wybranie” (NB), dając im zapewnienie, że dopóki trwają w tym właściwym stanie serca, pokorni i wierni, „wszystkie rzeczy pomagają im ku dobremu”, ponieważ „miłują Boga i według postanowienia Bożego powołani są”.

Kolejny obraz bliskiej łączności Chrystusa z Jego Kościołem przedstawia wodza i jego żołnierzy, jeszcze inny pokazuje pasterza i owce. Lecz choć wszystkie te obrazy przedstawiają nam cenne myśli o uświęconym związku Głowy Nowego Stworzenia z Jego braćmi – Kościołem, to chyba żaden nie daje nam pełniejszego i bardziej całościowego spojrzenia na zainteresowanie i miłość, jakimi darzy nas Mistrz, niż obraz oblubieńca i oblubienicy. Szlachetny oblubieniec z pewnością przedstawia Jednorodzonego dla tych wszystkich, których oczy zrozumienia są otwarte, by widzieli wspaniałość Jego charakteru i Jego wierność! To uczucie Kościoła, Jego Ciała, wyrażone jest pięknie w proroczych słowach o Nim: „Zacniejszy nad innych dziesięć tysięcy, wszystko w nim rozkoszne”. Używając tego obrazu Apostoł zwraca się do Kościoła i mówi: „Albowiem zaręczyłem was z jednym mężem, aby stawić przed Chrystusem dziewicę czystą” – 2 Kor. 11:2. Mówi on tu o żydowskim zwyczaju małżeństwa, który całkowicie różni się od obecnego, obowiązującego w świecie „chrześcijańskim”. Dziś zaręczyny są tylko próbnym przyrzeczeniem, podlegającym zerwaniu, jeśli któraś ze stron dojdzie do wniosku, że związek ten nie byłby rozsądny czy pożyteczny. Lecz Pan wykorzystał żydowskie przyrzeczenie małżeńskie, by zobrazować zaręczyny Chrystusa, Oblubieńca, z Kościołem, Jego Oblubienicą. Według zwyczaju żydowskiego zaręczyny są prawdziwym małżeństwem. Częścią tego wydarzenia jest dokładnie sprecyzowany kontrakt, zwykle pisemny, w którym przedstawiciele pana młodego oraz panny młodej zgadzają się co do posagu itp., a umowa staje się <str. 75> całkowicie i natychmiast obowiązująca, choć w zwyczaju jest odkładanie prawie na rok uroczystości weselnej i złączenia się małżonków. Podobnie wygląda umowa, czyli kontrakt między Panem, niebiańskim Oblubieńcem, a tymi, którzy zostali przez Niego przyjęci w ramach zaręczyn. Ani z Jego, ani z naszej strony umowa nie jest luźna, ale jest stanowczym połączeniem serc, celów, miłości i poświęcenia; złamanie naszego przymierza byłoby poważną sprawą. Apostoł zapewnia nas co do Oblubieńca: „Wiernyż jest ten, który was powołał, który też to uczyni” – 1 Tes. 5:24. Zatem cały ciężar sprawy spoczywa na nas.

Przy końcu wieku nasz Pan przychodzi jako Oblubieniec, by przyjąć Oblubienicę, ale przyjmie tylko „mądre panny”. Ci, którzy po zawarciu przymierza postępowali niemądrze i żyli nierozważnie, nie zostaną uznani za godnych przyjęcia ani rozpoznani w kontekście małżeństwa; drzwi zostaną przed nimi zamknięte, jak to jest ukazane w przypowieści (Mat. 25:1 12); nie dostąpią oni wielkich przywilejów i błogosławieństw, którymi mogli się cieszyć, gdyby zachowali wierność. Ale my radujemy się, że choć ich niewierność może przywieść ich do wielkiego ucisku i spowodować utratę części działu w Królestwie oraz boskiej natury, jednak nie będzie to dla nich oznaczało skazania ich z tego powodu na wieczne męki. Nie! Dzięki Bogu światło Jego Słowa przyświeca nam dziś o wiele jaśniej! Uczynienie naszego „powołania i wybrania mocnym” będzie oznaczało ogromne i wieczne bogactwo łaski dla tych spośród nas, którzy dojdą do celu; a utrata tych błogosławieństw będzie sama w sobie niemałą karą za niedbałość w zachowaniu przymierza i pokalanie się duchem tego świata.

Chociaż Nowe Stworzenia w Chrystusie Jezusie są raczej wybierane z niższych warstw społeczeństwa niż ze sfer wyższych i choć świat nas nie zna, bo i Jego nie znał, to jednak Pismo Święte zapewnia nas, że Bóg, który patrzy na serce, a nie na powierzchowność, bardzo sobie ceni <str. 76> wiernych tej klasy, którzy są obecnie wyszukiwani i rozwijani w Nowe Stworzenia. Nie tylko mówi nam On o Boskim nadzorze nad ich sprawami, wpływającym na to, by wszystkie rzeczy dopomagały im ku dobremu, lecz nawet do pewnego stopnia wyjaśnia, w jaki sposób ten nadzór nad ich sprawami jest wykonywany – że aniołowie są „duchami usługującymi, którzy na posługę bywają posłani dla tych, którzy zbawienie odziedziczyć mają” i że „zatacza obóz anioł Pański około tych, którzy się go boją, i wyrywa ich”, a ci aniołowie, stróże tych, co są „maluczkim stadkiem”, mają zawsze dostęp przed oblicze ich Ojca i że, mówiąc symbolicznie, bez wiedzy Ojca nawet włos nie może spaść z ich głowy. Pozostaje to w harmonii z czułymi zapewnieniami o Boskiej opiece, udzielonymi nam poprzez natchnione słowo: „Zna Pan, którzy są jego” i „cić mi będą w dzień, który ja uczynię, własnością” (2 Tym. 2:19; Mal. 3:17).

Do tego tematu należy również rozważenie faktu, że ze względu na powołanie do nowości żywota Pan nakazuje Nowemu Stworzeniu: „Musicie się znowu narodzić”. By nam uzmysłowić to nowe narodzenie do Nowego Stworzenia, zostały tu użyte naturalne narodziny ziemskiej istoty. Naturalne narodziny są poprzedzone spłodzeniem, ożywieniem, i w końcu następuje narodzenie. Tak samo jest z Nowym Stworzeniem: (1) musimy zostać spłodzeni przez Słowo i ducha Bożego; (2) musimy zostać ożywieni, pobudzeni przez otrzymanego ducha prawdy; (3) jeśli proces rozwoju postępuje, jeśli Słowo Boże w nas przebywa i obfituje, sprawiając, że nie jesteśmy próżnymi [bezczynnymi] ani niepożytecznymi, to z czasem nastąpi nasze narodzenie – do udziału w pierwszym zmartwychwstaniu jako członkowie Ciała Chrystusa. Na temat tego zmartwychwstania i całkowitej przemiany naturalnych, ziemskich istot ludzkich w istoty duchowe i niebiańskie o boskiej naturze powiemy więcej nieco później*, teraz jednak przyjrzyjmy się bliżej spłodzeniu. <str. 77> Słowo Boże wyraźnie mówi, że spłodzenie synów Bożych jest „nie z krwi ani z woli ciała, ani z woli męża, ale z Boga” (Jan 1:13). Apostoł Paweł także o tym mówi, gdy pisze o klasie wybranych Nowych Stworzeń, ich Głowie, Jezusie Chrystusie, i o zaszczytnym stanie, do którego zostali powołani: „A nikt sobie tej czci nie bierze, tylko ten, który bywa powołany od Boga jako i Aaron” – Hebr. 5:4.

* Wykład VI

Pismo Święte konsekwentnie i jasno czyni różnicę między wybranymi Nowymi Stworzeniami a resztą rodzaju ludzkiego, lecz my podamy tu krótko tylko dwie ilustracje. (1) Mówiąc o odkupieniu świata Apostoł wyraźnie dzieli ofiarę pojednania na dwie części, jedną za Kościół, drugą za świat: „A on jest ubłaganiem za grzechy nasze [grzechy Kościoła]; a nie tylko za nasze, ale też za grzechy wszystkiego świata” – 1 Jana 2:2. (2) Ten sam Apostoł rozróżnia między próbami i trudnościami w obecnym życiu Kościoła a tymi, które są udziałem świata, jak też pomiędzy nadziejami wybranego Kościoła a nadziejami świata. Mówi: „I my, którzy mamy pierwiastki Ducha, (...) sami w sobie wzdychamy, oczekując przysposobienia synowskiego, odkupienia [wyzwolenia] ciała naszego” – jednego Ciała, Kościoła, którego Głową jest Chrystus i którego wyzwolenie jest obiecane w pierwszym zmartwychwstaniu przy Jego drugim przyjściu (Rzym. 8:23). My nie wzdychamy głośno, jak to robi świat, ponieważ przez spłodzenie z Jego ducha otrzymaliśmy od Pana lekarstwo przeciwko rozczarowaniom, próbom i trudnościom obecnego czasu, którym są chwalebne nadzieje i obietnice – kotwica naszej duszy, sięgająca tego, co jest poza zasłoną. Przechodząc przez różne doświadczenia i próby smucimy się nie jak ci, którzy nie mają nadziei. W tym samym kontekście Apostoł mówi o świecie i jego nadziei: „Wszystko stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd”. Nie mają czym ukoić ran i uśmierzyć bólu, będącego częścią wielkiego trudu obecnego czasu, w którym uczą się tylko lekcji <str. 78> o ogromnej „grzeszności grzechu” i o słusznej zań zapłacie – umieraniu i śmierci. Lecz kierując naszą uwagę daleko poza nadzieję świata, Apostoł mówi, że stworzenie „wyczekuje objawienia synów Bożych” (Rzym. 8:19,22). Stworzenie nie oczekuje go spodziewając się zaliczenia do tychże synów Bożych, lecz wyczekuje błogosławieństw, które ci synowie spośród Nowego Stworzenia sprowadzą, gdy dysponować będą chwałą i mocą w Królestwie Tysiąclecia, zgodnie z Bożą obietnicą, że błogosławione będą wszystkie narody ziemi.

Sprawdzianem przynależności do Nowego Stworzenia nie będzie przynależność do jakiejś ziemskiej organizacji, lecz połączenie się z Panem, stanie się członkiem Jego mistycznego Ciała, jak mówi Apostoł: „Jeśli kto jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare rzeczy przeminęły, oto się wszystkie nowymi stały” – 2 Kor. 5:17. Aby w ogóle liczyć się za członka Ciała Chrystusowego, konieczne jest wyzbycie się starych rzeczy, rzeczy ziemskich: ambicji, oczekiwań, pychy, próżności i kaprysów, nawet jeśli będą nas one gnębić do pewnego stopnia, ponieważ są one częściowo atrakcyjne dla naszego ciała. Za Nowe Stworzenie uznaje Pan nowy umysł; i właśnie postęp oraz rozwój nowego umysłu, za które obiecuje też nagrodę, interesują Go najbardziej.

Pismo Święte jasno wykazuje, że abyśmy mogli trwać w Chrystusie, potrzebne jest coś więcej niż jedynie poświęcenie. Poświęcenie otwiera przed nami drzwi, zapewnia nam odpowiednią pozycję, związek, jak również dostarcza wsparcia i zachęty płynącej z Boskich obietnic i przez to stawia nas na drodze umożliwiającej pielęgnowanie różnych owoców ducha, byśmy ostatecznie mogli osiągnąć współdziedzictwo z naszym Panem w niebieskiej chwale. Ale utrzymanie się w tej pozycji w Ciele Chrystusowym wymaga przynoszenia owoców, znaków posiadania miłości i oddania, jak to Mistrz powiedział w przypowieści o winnym krzewie: „Każdą latorośl, która we mnie owocu nie przynosi, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza [przycina], aby obfitszy owoc przynosiła” – Jan 15:2. To, że Pan nas przyjął jako Nowe Stworzenia <str. 79> w Chrystusie Jezusie już wcześniej, sugeruje, że powinien mieć miejsce mniej lub bardziej regularny wzrost w łasce, umiejętności i w owocach ducha; inaczej utracilibyśmy naszą szczególną z Nim zażyłość, a ktoś inny zająłby nasze miejsce między wybranymi, zaś koronę odłożoną dla nas otrzymałby ten, kto umie lepiej ocenić owe przywileje, ktoś bardziej gorliwy w ubieganiu się o chwalebne rzeczy, obiecane przez Boga tym, którzy Go miłują, a więc ktoś bardziej skłonny do traktowania rzeczy ziemskich jako szkodę i śmieci, byle tylko pozyskać Chrystusa i zdobyć stanowisko w gronie pomazańców Pańskich. Ów stan przebywania w Chrystusie objawia się nie tylko przez przynoszenie owoców ducha, ale także poprzez to, o czym mówi apostoł Piotr: „To czyniąc, nigdy się nie potkniecie. Tak bowiem hojnie wam dane będzie wejście do wiecznego królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa” – 2 Piotra 1:10 11. Oznacza to jednak – co wyraża apostoł Paweł – że nowy zmysł, to znaczy Nowe Stworzenie, tak się ma dostosować do woli Bożej, aby ciągle „zewlekać starego człowieka z namiętnościami i pożądliwościami jego”, ponieważ Nowe Stworzenie jest figuralnie przedstawione jako nowy człowiek – Chrystus to głowa, a Kościół to członkowie ciała – człowiek, który ma się wzmacniać i budować, mówiąc obrazowo, w męża doskonałego w Chrystusie Jezusie, gdzie każdy członek jest zupełnie rozwinięty, nie z naszej własnej mocy, w ciele, lecz zupełny w Nim, który jest Głową, gdyż Jego sprawiedliwość wyrównuje nasze nierozmyślne zmazy.

Ludzkość kieruje się w swoich sprawach pięcioma posiadanymi zmysłami: wzroku, słuchu, dotyku, powonienia i smaku, z których Nowe Stworzenie może korzystać dopóty, dopóki nowy zmysł znajduje się w tym „naczyniu glinianym”. Lecz dla Nowego Stworzenia zmysły te nie są wystarczające, bowiem potrzebuje ono innych jeszcze zmysłów do uchwycenia rzeczy duchowych, które przez ludzki organizm nie mogą być widziane, dotknięte, słyszane ani poczute smakiem czy powonieniem. Ten brak Pan uzupełnił poprzez ducha świętego, zgodnie z wyjaśnieniem Apostoła: „Ale cielesny człowiek nie pojmuje tego, co jest Ducha Bożego (...) i nie może rozumieć, iż <str. 80> duchownie bywają rozsądzone”. „Oko nie widziało i ucho nie słyszało, i w serce człowiecze nie wstąpiło [przez żaden zmysł lub władzę pojmowania], co nagotował Bóg tym, którzy go miłują – lecz nam [Nowemu Stworzeniu] to Bóg objawił przez Ducha swojego; albowiem Duch wszystkiego się bada, i głębokości Bożych” – 1 Kor. 2:9,10,14.

Ten duchowy zmysł może być nazwany szóstym zmysłem u tych, którzy zostali spłodzeni do natury Nowego Stworzenia. Można też uważać, że posiadają oni cały komplet duchowych zmysłów, pięciu dodatkowych zmysłów odpowiadających zmysłom cielesnym. Stopniowo ich „oczy wyrozumienia”4 otwierają się coraz bardziej na rzeczy, których naturalny wzrok dojrzeć nie może; stopniowo wzmaga się ich słyszenie wiarą, aż każda obietnica Słowa Bożego stanie się pełna mocy i znaczenia. Z czasem dochodzą do bliskości z Panem i odczuwają dotyk Jego niewidzialnej siły, stopniowo też zaczynają kosztować, jak dobrotliwy jest Pan. Po pewnym czasie zaczynają doceniać te rodzaje poświęceń i modlitw, które są wdzięczną wonnością Panu. A jak możliwe jest ćwiczenie naturalnych zmysłów, tak można ćwiczyć i duchowe; zaś pielęgnowanie tych duchowych zmysłów (a przynajmniej jego usiłowanie) stanowi znak wzrastania w łasce i naszego rozwoju jako Nowego Stworzenia w postaci embrionalnej, mającego się narodzić w zmartwychwstaniu do zupełności naszej nowej świadomości w chwale, czci i nieśmiertelności boskiej natury.

4 Efezj. 1:18 wg KJ – przyp. tłum.

Pod jaką nazwą ma być znane Nowe Stworzenie?

Jest to szczególne pytanie, pytanie dziwne. Gdy uświadomimy sobie, że Kościół jest zaręczony, poślubiony Panu jako Oblubienica, to wydaje się dziwnym pytanie o to, jakie będzie nosił imię. W istocie, żadne imię nie pasowałoby lepiej do Oblubienicy niż imię Oblubieńca, i sama sugestia dotycząca jakiegoś innego imienia oznacza błędne pojęcie o związku, jaki zachodzi między Panem a poświęconymi, „członkami jego ciała”, „oblubienicą, małżonką Baranka”. Biblijna nazwa wydaje się być jak najbardziej wystarczająca, a mianowicie: ekklesia, czyli <str. 81> Ciało, Kościół Chrystusowy. Gdybyśmy potrzebowali dalszych określeń, to znajdujemy je w Piśmie Świętym, jak np. „Zbór [ekklesia] Chrystusowy”, czyli Kościół Chrystusa, „Zgromadzenie [ekklesia] Boże”, czyli Kościół Boży (Rzym. 16:16; Dzieje Ap. 20:28). Te dwa określenia są jednakowe, ponieważ tak nasz Pan, jak i Ojciec Niebieski interesują się nami w tym samym stopniu. Jak Kościół jest Ciałem Chrystusowym, którego On jest Głową, tak cały Kościół, Głowa i Ciało, jest gronem, grupą, namaszczoną przez Ojca, poprzez którą upodobało Mu się wykonać wszystkie wielkie i cudowne aspekty dzieła odkupienia, zaznaczone wcześniej w wielkich i kosztownych obietnicach Jego Słowa. Apostoł rozwija dalej to imię, określając wiernych mianem „Kościoła Boga Żywego”, tak jakby przeciwstawiał ten Kościół, Ciało lub lud, którego Głową jest Chrystus, innym ciałom, czyli systemom religijnym, nie uznającym we właściwy sposób prawdziwego Boga i nie uznanym przez tego prawdziwego Boga za Jego Zgromadzenie [ekklesia], czyli Kościół.

Skłonność do przybierania innych imion niż te, które wyznaczył nam Pan i apostołowie, daje się zauważyć od samego początku. Dziś niektórzy często mówią: „Ja jestem od Lutra”, „Ja od Kalwina”, „Ja od Wesleya” albo „Ja od Knoxa”, a jednak wszyscy twierdzą, że są Chrystusowi. Podobna tendencja objawiła się w pierwotnym Kościele, na co apostoł Paweł zwraca naszą uwagę w Liście do Koryntian (1 Kor. 3:4 6). Duch podziałów, duch sekciarski objawił się między wierzącymi w Koryncie. Ponieważ nie wystarczały im imiona Chrystusa i Boga, starali się jeszcze coś do nich dodać, nazywając się: chrześcijanami Pawłowymi, chrześcijanami Piotrowymi czy chrześcijanami Apollosowymi. Z natchnienia Bożego Apostoł strofuje tego ducha i wykazuje, że to nie duch święty, lecz duch cielesny prowadzi do podziałów w Ciele i do podążania za tym czy innym sługą Pańskim. Argument apostoła Pawła znajduje i dziś zastosowanie. Pyta on: „Czy Chrystus jest rozdzielony?”, to znaczy: Czy jest wiele ciał Chrystusa? Czy jest wiele kościołów Chrystusowych, czy też tylko jeden? Jeżeli tylko jeden, dlaczego ma być rozdzielony? „Bo któż jest Paweł? Kto Apollos? Kto Piotr?” Byli oni jedynie sługami Głowy Kościoła, <str. 82> których używał On dla korzyści swego Ciała – Zgromadzenia [ekklesia]5. Gdyby nie byli chętni do tej pracy, mógłby znaleźć innych, którzy by ją wykonali. Zatem chwała i cześć za jakiekolwiek błogosławieństwa otrzymane przez usługę apostołów należy się przede wszystkim Głowie Kościoła, która przygotowała to co niezbędne dla swego Ciała. Nie znaczy to jednak, abyśmy nie mieli uznać i odpowiednio uczcić wszystkich tych, których Pan czci i uznaje, lecz pod żadnym pozorem nie mamy ich uważać za głowy Kościoła lub dzielić Kościół na sekty czy ugrupowania – naśladowców różnych ludzi. Apostołowie i inni słudzy zostali użyci przez Pana nie po to, by dzielić Kościół, lecz by przyciągać jego członków, jednoczyć w coraz większym stopniu wielu poświęconych z jedną Głową, z jednym Panem, poprzez jedną wiarę i jeden chrzest.

5 Autor często używa w odniesieniu do zboru, zgromadzenia słowa „ecclesia”, które jest zapożyczeniem od greckiego słowa ekklesia. W języku polskim słowo takie nie jest powszechnie przyjęte, stosujemy więc polskie tłumaczenie tego greckiego słowa, czyli zbór lub zgromadzenie dodając w nawiasie ekklesia – przyp. tłum.

Co, naszym zdaniem, powiedziałby Apostoł, gdyby dziś osobiście stanął pośród nas i zobaczył obecny podział chrześcijaństwa na różne denominacje? Zapewne powiedziałby, że jest to objawem wielkiej cielesności – znakiem posiadania znacznej miary ducha tego świata. Nie znaczy to, że wszyscy mający łączność z tymi systemami są cieleśni i całkowicie pozbawieni ducha Pańskiego. Pokazywałoby to jednak, że w miarę posiadanego przez nas ducha Pańskiego i wyzwalania się od cielesnego umysłu, od jego przewodzenia i wpływu, nie będziemy sympatyzować z podziałami, które widzimy dookoła w postaci wielu sekt o różnych nazwach. Im bardziej święty duch Pański będzie się w nas pomnażał, tym bardziej niezadowoleni będziemy nazywając się imieniem innym niż imię naszego Pana, aż ostatecznie pod kierownictwem ducha dojdziemy do punktu, w którym uznamy tylko jeden Kościół i jedno w nim członkostwo – „Kościół pierworodnych, których imiona zapisane są w niebie” oraz jeden sposób, dzięki któremu można się dostać do tego Kościoła, to jest chrzest w Ciało naszego Mistrza, w Jego Zgromadzenie [ekklesia] i przez chrzest w Jego <str. 83> śmierć, ponieważ tym sposobem przez tego jednego ducha łączymy się z Nim i ze wszystkimi innymi członkami.

Nie do nas należy zmiana zapatrywania całego chrześcijaństwa na to zagadnienie – byłoby to za wielkie przedsięwzięcie dla jakiejkolwiek istoty ludzkiej. Naszym zadaniem jest osobista wierność Oblubieńcowi, aby każdy, kto wzywa imienia Chrystusowego, odstąpił od wszelkiej nieprawości i od wszystkiego, co jest błędne w jego wierze, postępowaniu i obyczajach. Tacy nie będą chcieli być znani pod żadnym innym imieniem jak tylko pod imieniem Oblubieńca, a gdy ich się o to zapyta, z przyjemnością przyznają się do Jego imienia, i tylko Jego – jedynego imienia danego pod niebem ludziom, przez które możemy być zbawieni. Będąc posłuszni duchowi tej prawdy, oddzieleni będziemy od wszelkich sekciarskich nazw oraz od wszystkich sekciarskich instytucji, abyśmy mogli stać wolni w Panu. To jednak nie powinno oznaczać, że musimy odtrącać tych, którzy mają ducha Pańskiego, lecz wciąż mają związek z sekciarskimi systemami. Przeciwnie, powinniśmy uznać, że słowa naszego Pana: „Wynijdźcie z niego, ludu mój! Abyście nie byli uczestnikami grzechów jego, a iżbyście nie wzięli z plag jego” znaczą, że niektórzy z Jego ludu znajdują się w Babilonie i dlatego borykają się z błędnymi pojęciami odnośnie sekciarskich instytucji i ich nazw. Nasza światłość ma świecić, a wynik mamy zostawić Panu.

Nie tylko odżegnujemy się od przyjmowania ludzkich nazw, ale też odżegnujemy się od każdego imienia, które jest albo mogłoby się stać nazwą sekty lub ugrupowania i w ten sposób odłączyć część ludu Pana od wszystkich pozostałych, którzy są Jego. Powinniśmy unikać specjalnego używania określeń „Kościół Chrześcijan” albo „Kościół Boga”, jako że te nazwy są używane w odniesieniu do konkretnych ugrupowań i społeczności wśród ludu Pańskiego. Raczej wolelibyśmy używać i reagować na wszelkie biblijne nazwy: Uczniowie, Kościół Boży, Kościół Chrystusowy, Kościół Boga Żywego, Kościół w Koryncie, Kościół w Allegheny itd. Trudno będzie nam uniknąć tego, by w sprawie tej nie zostać przez wielu źle zrozumianym ani też nie powinniśmy się obrażać na tych, którzy według zwyczaju świata chrześcijańskiego będą nas czasem dziwnie nazywać. <str. 84> Na przykład mogą nas nazywać „Restytucjonistami” czy „Świtowcami” albo „Ludźmi Strażnicy” itp. Nie mamy uznawać żadnej z tych nazw w sensie stosowania ich do samych siebie – ale duch łagodności, cierpliwości, pokoju i miłości dyktuje, że nie powinniśmy obrażać się słysząc te nazwy, lecz dobrotliwie przyjąć, że nie pochodzą one ze złych, a przynajmniej nie ze złośliwych pobudek. Powinniśmy reagować na te nazwy uprzejmie, a nie złowrogo, dając do zrozumienia, że wiemy, iż chodzi o nas, oraz tak krótko i uprzejmie, jak to tylko możliwe, dać do zrozumienia, że wolimy nie uznawać żadnych nazw sekt czy ugrupowań, ale raczej pozostawać przy nazwie chrześcijanie w jej najszerszym i najpełniejszym sensie, oznaczającym, że nie mamy głowy innej niż nasz Pan, Jezus Chrystus, i że nie uznajemy innej organizacji niż ta, którą On zorganizował – jeden Kościół Boga Żywego, Zgromadzenie [ekklesia], czyli Ciało Chrystusowe, których imiona zapisane są w niebie. <str. 85>

  Wstecz | Do góry

Home | Biografia | Pogrzeb | Apologia | Historia | Dzieła | Fotogaleria | Pobieralnia | Prenumerata | Biblioteka | Czego nauczał
Polecane strony | Wyszukiwanie | Księgarnia | Kontakt | Manna | Artykuły

© pastor-russell.pl 2004 - 2016