<< Wstecz |
Wybrano: F-5 , z 1904 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Wykład 2 - Nowe Stworzenie
Nowe
Stworzenie oddzielne i różne od wszystkich innych stworzeń –
Czemu wybierane spośród istot ludzkich, a nie innych – Cel
jego wyboru – Jego obecna i przyszła misja – Sposób
spłodzenia i narodzenia do nowej natury – Bliska społeczność
wszystkich jego członków z sobą nawzajem oraz z ich
Wodzem, Głową i Oblubieńcem – Rozwój i próba
członkostwa – Szósty, duchowy zmysł Nowego Stworzenia do
dostrzegania spraw duchowych – Pod jaką nazwą powinno być znane
Nowe Stworzenie, aby pozostawać wierne Głowie i nie oddzielać
się od żadnego z braci.
KOŚCIÓŁ
Wieku Ewangelii jest często określany w Piśmie Świętym jako
Nowe Stworzenie, a jego ostateczni członkowie, zwycięzcy,
nazywani są szczególnym mianem „nowych stworzeń” w Chrystusie
Jezusie (2 Kor. 5:17). Na nieszczęście jednak czytanie słów
Boskiego natchnienia w zagmatwany i mglisty sposób stało
się zwyczajem zarówno w pełni poświęconych chrześcijan,
jak i innych. Nie pozwala to na ukazanie prawdziwej wagi
oświadczeń Słowa Bożego i pozbawia czytelnika wielu
błogosławieństw oraz pocieszenia i pouczenia, które mógłby
otrzymać, gdyby tylko poszedł rozsądniejszą drogą i był
bardziej napełniony duchem uczniowskim, pragnącym zrozumienia
Boskiego objawienia. Zdaje się, że trudność w dużym stopniu
polega na tym, iż zwykli czytelnicy Słowa nie spodziewają się, że
czegoś ich ono będzie uczyć i raczej czytają je w sposób
pobieżny, z obowiązku czy dla wytchnienia. A gdy
potrzebują informacji na temat Boskiego planu, zwracają się do
komentarzy i katechizmów. Powinny one, jak i żywi
nauczyciele, być pomocną dłonią w prowadzeniu pielgrzymów
Syjonu do jaśniejszej znajomości charakteru Boga oraz <str. 60>
Jego planu. Lecz niestety, często jest na odwrót. Niejednokrotnie
zaciemniają one bądź gmatwają osąd i opacznie interpretują
Boże Słowo, a ci, którzy im ufają, są odprowadzani od
światła, zamiast się do niego zbliżać.
To
złe prowadzenie nie jest zamierzone, ponieważ zarówno nauczyciele,
jak i autorzy, jak zakładamy, przekazują swym czytelnikom to,
co mają najlepszego. Główne źródło problemu znajduje się gdzie
indziej. Ponad 1800 lat temu, gdy apostołowie „zasnęli”,
nieprzyjaciel Szatan zyskał swobodę w Kościele, na Pańskim
polu pszenicznym; i zgodnie z proroctwem z przypowieści
naszego Pana, zasiał on wielkie ilości kąkolu błędu (Mat.
13:24,36 43). Błędy te w mniejszym lub większym stopniu
przekręciły lub wypaczyły każdą prawdę objawienia Bożego,
czego rezultatem było zamienienie Pańskiego pola pszenicznego
praktycznie w pole kąkolu z niewielką ilością pszenicy,
zanim jeszcze nastał IV wiek. Ciemność błędu coraz bardziej
osiadała na Kościele i przez dziesięć wieków panowała
„tajemnica nieprawości”, a gęsty mrok spowijał ludy.
Obecnie te dziesięć stuleci jest określanych „wiekami ciemnymi”
przez większą część światłych ludzi świata chrześcijańskiego
i musimy pamiętać, że to właśnie pośrodku tej wielkiej
ciemności rozpoczęła się Reformacja. Światło reformatorów
zaczęło świecić w ciemności i dzięki Panu Bogu
stawało się od tego czasu coraz jaśniejsze! Nie możemy się
dziwić, że sami reformatorzy, wychowani w tej wielkiej
ciemności, byli nią mniej lub bardziej zatruci i że nie od
razu udało im się oczyścić z jej kalającego błędu.
Przeciwnie, cudem byłoby, naszym zdaniem, gdyby od razu przeszli
z wielkiej ciemności w pełnię czystego światła
Boskiego charakteru i planu.
W trzech
minionych wiekach problem naśladowców reformatorów polegał na
tym, że uznawali oni za poprawne przyjmowanie zasad wiary
ustanowionych w okresie Reformacji, chlubili się nimi
i uznawali dalszy postęp w kierunku światła za
niewłaściwy. <str. 61> Jednakże zarówno oni, jak i my,
poważając reformatorów i wdzięcznymi będąc za ich
wierność, powinniśmy pamiętać, że nie byli oni światłami
Kościoła ani danymi Kościołowi przewodnikami, lecz że byli
najwyżej pomocnikami. Naznaczeni przez Boga przewodnicy to przede
wszystkim nasz Pan, po drugie Jego natchnieni, przez Niego zachowani
i prowadzeni apostołowie, a po trzecie święci mężowie
Boży przeszłych wieków, którzy przemawiali i pisali pod
wpływem ducha świętego dla naszego napomnienia. Dzięki
przebłyskowi światła, danego reformatorom przez Pana mogli oni
choć po części zobaczyć, jak wielka ciemność panowała wokół
i uczynić heroiczny wysiłek, by od niej uciec i znaleźć
się ponownie w świetle znajomości Boga, jaśniejącym
z oblicza naszego Pana, Jezusa Chrystusa, i danym nam przez
Jego słowa oraz słowa apostołów za pochodnię naszym nogom
i światłość naszym krokom, oświetlającą ścieżkę
sprawiedliwych, „im dalej, tym bardziej, aż do dnia doskonałego”.
Ktokolwiek obecnie chciałby postępować za Panem i za
światłem, powinien zwracać uwagę, by nie ignorować instrumentów
ludzkich, ich działalności przez słowo mówione i pisane, ale
przyjmować od nich tylko takie wsparcie, które pomogłoby mu
w docenieniu natchnionego przesłania Pisma Świętego. „Ale
jeśli nie chcą, niechże mówią według słowa tego, w którym
nie masz żadnej zorzy” [Izaj. 8:20].
W poprzednich
wykładach zauważyliśmy, że nasz Pan, Jezus, na długo przedtem,
zanim stał się „człowiekiem Chrystusem Jezusem”, był
„początkiem stworzenia Bożego”. Widzieliśmy postępujący
rozwój dokonany przez umiłowanego Syna wśród stworzeń Bożych –
cherubinów, serafinów, aniołów i innych grup istot
duchowych, odnośnie których niewiele zostało nam objawione.
Właśnie zakończyliśmy badanie ziemskiej części stworzenia
i poprzez światło Boskiego objawienia dostrzegliśmy, jak
wspaniałe będzie jego dokończenie w ciągu zapowiadanych
„czasów naprawienia wszystkich rzeczy”. Ale Pismo Święte
przedstawia nam Nowe Stworzenie, nad którym się teraz <str. 62>
zastanawiamy, jako całkowicie oddzielne i różne od istot
anielskich i od człowieka. Ojciec Niebieski był zadowolony
z każdego szczegółu swego dzieła, gdyż Jego „sprawy są
doskonałe” i każda grupa istot czy klasa albo jest doskonała
sama w sobie, albo taką będzie, gdy nastanie czas wielkiego
Jubileuszu, o którym wspomniano w poprzednim rozdziale.
A więc faktu stworzenia tych różnych grup istot nie należy
rozumieć jako braku zadowolenia ze strony Stwórcy i usiłowania
uczynienia czegoś bardziej satysfakcjonującego, ale raczej patrzeć
na to trzeba jako na ilustrację „wielorakiej w przejawach
mądrości Boga” [Efezj. 3:10 BT]. Obrazuje to choćby różnorodność
przyrody – kwiaty, trawy, drzewa i zwierzęta – wszystko
jest doskonałe w swym rodzaju i na swoim poziomie. To nie
brak zadowolenia z róży był powodem stworzenia goździka czy
bratka. Zróżnicowanie formy, piękna i zapachu pozwala nam
wglądnąć w długość, szerokość, wysokość i głębokość
Bożego zamysłu – harmonii różnorodności, piękna
i doskonałości wyrażonych w różnych postaciach,
wzorach i kolorach. Podobnie jest z inteligentnymi
stworzeniami – z synami Bożymi na różnych poziomach
istnienia.
Patrząc
z tej strony, widzimy, że niezależnie od ilości stworzeń nie
będzie między nimi miejsca na uczucie zazdrości, ponieważ każde
stworzenie, będąc doskonałe w swym stanie i na swym
poziomie, będzie w pełni usatysfakcjonowane, istotnie woląc
swój stan od każdego innego. Tak jak ryba jest bardziej zadowolona
z bycia rybą niż ptakiem, i na odwrót, ptak jest
najbardziej zadowolony ze swojej natury – podobnie ludzkość
przywrócona do ludzkiej doskonałości w warunkach Edenu,
będzie całkowicie usatysfakcjonowana tym stanem i nie będzie
pożądać życia aniołów różnych hierarchii ani nie będzie
pragnąć najwyższej ze wszystkich natur, udzielonej Nowemu
Stworzeniu, czyli „natury boskiej” (2 Piotra 1:4). Również
aniołowie nie będą pożądać natury i stanu cherubinów,
serafinów czy człowieka – ani tym bardziej boskiej natury.
Ostatecznie wszyscy zrozumieją, że boska natura jest najwyższa ze
wszystkich, że posiada cechy i wartości, które są ponad
innymi stanami. Jednak według <str. 63> Bożego zarządzenia
każda natura będzie w takiej zgodzie ze swym własnym stanem,
otoczeniem i doskonałością, że każda z nich będzie
odczuwała zadowolenie ze swojego stanu.
Kiedy
Bóg Jahwe zamierzył istnienie Nowego Stworzenia – uczestników
boskiej natury (2 Piotra 1:4), uczestników Jego własnej
„chwały, czci i nieskazitelności” (Rzym. 2:7) –
postanowił, że nikt nie może być stworzony w tak wysokim
stanie i dopiero potem poddany próbie. Przeciwnie, ktokolwiek
stanie się członkiem Nowego Stworzenia, musi najpierw przejść
przez swoją próbę i dowieść bezwzględnej lojalności
względem swego Stwórcy i zasad Jego sprawiedliwego rządu,
zanim będzie mógł być wyniesiony do tego wysokiego stanu – do
boskiej natury Nowego Stworzenia. Widzieliśmy już, w jaki
sposób zaplanowano dla człowieka próbę, czy okaże się godnym
życia wiecznego – ludzką doskonałość, do jakiej był
stworzony, jego upadek, odkupienie, przywrócenie i restytucję
tych wszystkich członków rasy ludzkiej, którzy okażą się godni.
Widzieliśmy też, że aniołowie zostali stworzeni w świętości
oraz doskonałości swej natury i że dopiero potem byli
doświadczani i sprawdzani. Lecz jest rzeczą oczywistą, że
podobny proces względem Nowego Stworzenia, posiadającego boską
naturę (stworzenie ich do doskonałości tej natury i następnie
poddanie ich próbie), nie byłby odpowiedni. Dlaczego? Ponieważ
najważniejszą cechą boskiej natury jest nieśmiertelność,
a kiedy zrozumiemy, że to słowo oznacza stan niepodlegający
śmierci*, szybko dojdziemy do wniosku, że stworzenie istot
o boskiej naturze, nieśmiertelnych, niepodlegających śmierci,
a następnie poddanie ich próbie oznaczałoby niebezpieczeństwo
zaistnienia nieśmiertelnych przestępców, którym nie udało się
osiągnąć wymaganego standardu absolutnej lojalności wobec Boga.
Nie mogliby oni być zniszczeni, a ich istnienie przez wieczność
jako przestępców i grzeszników pomnożyłoby ilość
uszczerbków i plam na pięknym stworzeniu, jakim ma się ono
stać we wszechświecie według zamierzenia Boga. Tak więc
dostrzegamy głęboką mądrość planu, jaki Bóg <str. 64>
zakreślił wobec tej najbardziej uprzywilejowanej klasy pośród
wszystkich swoich stworzeń – doświadczając ich w srogich,
rozstrzygających próbach, podczas gdy jeszcze są śmiertelnymi
członkami innego stworzenia – o naturze podlegającej
śmierci.
*
zob. Tom V, str. 389
Jeśli
w naszej wyobraźni postawimy się przy wielkim Stwórcy jako
Jego bliscy przyjaciele i wyobrazimy sobie filozofię Boskiego
planu względem Nowego Stworzenia, będziemy mogli także wyobrazić
sobie Boga Jahwe tak rozmyślającego o Nowym Stworzeniu: Której
z klas synów Bożych zaoferuję ten niezwykły przywilej
przemiany do najwyższego stanu czy klasy pośród wszystkich mych
stworzeń? Każdy z tych stanów został uczyniony na moje
podobieństwo – człowiek, aniołowie, cherubini, serafini
i archanioł; wszyscy będą w najwyższym stopniu
szczęśliwi, każdy w swej własnej doskonałości i stanie,
gdy mój plan osiągnie swój punkt kulminacyjny i wszystkie
próby się skończą. Ale komu spośród nich mam zaoferować
najwspanialsze błogosławieństwa i możliwości – stanie się
„uczestnikami boskiej natury”? Naturalnie, Pierworodny
przyszedłby naszemu Ojcu natychmiast na myśl jako ten, który już
jest najwyższy i najważniejszy z niezliczonego mnóstwa
stworzeń, Jemu najbliższy; bóg, mocarz, przez którego stworzył
On wszystkie rzeczy i który w każdym szczególe wykazał
swą wierność i lojalność względem swego Ojca i Stwórcy.
Dlatego Jemu pierwszemu miała być udzielona możliwość
osiągnięcia boskiej natury oraz przynależnej jej chwały, czci
i nieśmiertelności. „Ponieważ się upodobało Ojcu, aby
w nim wszystka zupełność mieszkała”, „aby on między
wszystkimi przodkował” (Kol. 1:18 19). Posiadał On już
wcześniej prymat nad wszystkimi innymi i używając go wiernie,
był naturalnie na pierwszym miejscu wśród tych, którzy mieli
otrzymać wyniesienie do wysokich honorów i zaszczytów, jakie
miał do zaoferowania Ojciec. Temu, co ma, będzie dano i obfitować
będzie; wierność będzie miała swą nagrodę, choć oznacza to
poddanie wiernych rozstrzygającym próbom, doświadczeniom
i ćwiczeniom. Pomimo iż był synem, synem najwierniejszym,
synem najbardziej oddanym, nie mógł otrzymać udziału w boskiej
naturze, zanim Jego wiara i posłuszeństwo nie zostały poddane
decydującym próbom. <str. 65>
Ten
zarys Nowego Stworzenia i wybór Jednorodzonego, by stał się
głową i wodzem Nowego Stworzenia – i by przeszedł
próby, ćwiczenia, upokorzenia i inne niezbędne doświadczenia,
mające wykazać, że jest godny – zostały postanowione w radzie
Bożej, zanim został stworzony człowiek. Pan Bóg przewidział, że
człowiek upadnie. Postanowił, że karą będzie śmierć, a próbą,
jakiej podda swego Jednorodzonego, będzie Jego gotowość stania się
z własnej woli Odkupicielem ludzkości, zaś przez wiążącą
się z tym tak wielką ofiarą zamanifestuje On swą wierność
i ufność Ojcu. Tak więc w Boskim planie Pan był
„Barankiem zabitym przed założeniem świata”. Patrząc z tego
punktu widzimy, że nie był On bynajmniej zmuszony do stania się
Odkupicielem człowieka ani że Ojciec nie wyrządził Mu
niesprawiedliwości stawiając taki wymóg. Ojciec przygotowywał Go
w ten sposób do wielkiego wyniesienia – wysoko ponad aniołów,
księstwa i zwierzchności oraz wszelkie imię, które się
mianuje, by miał On udział w Jego własnej naturze i dzielił
Jego własny tron (Hebr. 1:4; Efezj. 1:21).
Patrząc
na sprawę w taki sposób, nie dziwimy się słowom Apostoła
o podjęciu przez naszego Pana misji Odkupiciela: „dla
wystawionej sobie radości” (Hebr. 12:2). Radością nie było
jedynie wyczekiwanie na zajęcie najwyższego miejsca w Nowym
Stworzeniu, wysoko ponad całym pozostałym stworzeniem, choć możemy
logicznie przyjąć, że było jej częścią. Niemniej jednak
zauważamy w modlitwie naszego Odkupiciela do Ojca, gdy
przechodził przez próby, że z właściwą sobie skromnością
nie wspominał o spodziewanej i obiecanej Mu wielkiej
godności, chwale i nieśmiertelności. Z piękną prostotą
i pokorą prosił jedynie o to, by mógł być przywrócony
do swego poprzedniego stanu, tak jakby za wystarczające wyróżnienie
uważał wybór na Ojcowskiego przedstawiciela wypełniającego
części Boskiego planu, podobnie jak już wcześniej miał zaszczyt
być przedstawicielem podczas stwarzania wszystkich rzeczy, które
się stały (Jan 1:3). Jego proste słowa brzmiały: „Uwielbij mię
ty, Ojcze! u siebie samego tą chwałą, którąm miał u ciebie
<str. 66> pierwej, niżeli świat był” – Jan 17:5. Ale
odpowiedź Ojca była pełna głębokiego znaczenia, gdy powiedział:
„Uwielbiłem [uczciłem cię] i jeszcze uwielbię [uczczę
cię]” – Jan 12:28 (wg manuskryptu watykańskiego).
Lecz
dalej Ojciec postanowił, że Nowe Stworzenie nie będzie się
składało tylko z jednej osoby, ale że będzie On [Jezus] miał
„braci” (Hebr. 2:17). Kim mają być ci bracia? Z jakiej
klasy mają być wybrani? Z cherubinów? Serafinów? Aniołów?
Czy z ludzi? Bez względu na to, z jakiej mieliby być
klasy, muszą być oni wystawieni na dokładnie te same próby, jakie
były wymagane od Jednorodzonego, i dla tego samego powodu, jako
że mają mieć oni udział w Jego chwale, czci
i nieśmiertelności. Próba, jakiej On został poddany, była
próbą posłuszeństwa „aż do śmierci” (Filip. 2:8) i dlatego
wszyscy, którzy jako Nowe Stworzenia pragną mieć wraz z Nim
udział w boskiej naturze, muszą także dzielić Jego próby,
cierpienia i doświadczenia oraz muszą okazać się wierni aż
do śmierci. Gdyby to zaproszenie było dane członkom którejkolwiek
z klas czy natur anielskich, oznaczałoby to zupełnie odmienny
plan Boży od tego, który się teraz wypełnia. Rozumiemy, że
święci aniołowie zdobywają swe doświadczenie i wiedzę
przez obserwację, a nie przez kontakt z grzechem
i śmiercią. Założenie możliwości śmierci dla aniołów
oznaczałoby konieczność istnienia pomiędzy nimi warunków
rzeczywistego grzechu, wzajemnych prześladowań itp., prowadzących
do śmierci; albo że niektórzy z nich powinni uczynić jak
nasz Pan, Jezus – opuścić swą wyższą naturę i stać się
ludźmi dla „ucierpienia śmierci”. Bóg nie przyjął takiego
planu. Ale ponieważ zamierzył On, że grzech i kara za niego –
śmierć, miały być ukazane w ludzkości, postanowił wybrać
pozostałą część Nowego Stworzenia spośród ludzi. Tak więc
związek z człowieczeństwem, grzechem i śmiercią,
panującymi nad ludzkością, miały mieć nie tylko doświadczenia
i próby Jednorodzonego; wszyscy bowiem, którzy mają stać się
z Nim współdziedzicami w nowej naturze, mają też mieć
podobne sposobności, doświadczenia i próby. <str. 67>
Tak oto Jednorodzony, nazwany Jezusem, a następnie Chrystusem,
Pomazańcem, stał się wzorem i przykładem dla pozostałych
członków Nowego Stworzenia, od których wymagane będzie
podobieństwo do Jego charakteru – by stali się „kopiami obrazu
Jego Syna” (Rzym. 8:29 Diaglott). Zarówno tu, jak i wszędzie
indziej dostrzegamy mądre zarządzanie różnymi aspektami planu
Bożego, a mianowicie, że oddziaływanie grzechu i śmierci
w jednym obszarze stworzenia jest wystarczające; okaże się
ono nie tylko wielką lekcją i doświadczeniem dla człowieka,
wielką poglądową lekcją dla aniołów, lecz także decydującą
próbą dla tych, którzy mają się okazać godni uczestnictwa
w Nowym Stworzeniu.
Fakt,
że pisma Nowego Testamentu – nauki Jezusa i apostołów –
są skierowane do tej klasy Nowego Stworzenia, czyli do
zamierzających podjąć kroki wiary i posłuszeństwa niezbędne
do umiejscowienia ich w tej klasie, przywiódł wielu do
sprzecznego z Pismem Świętym wniosku, że Boże zamiary wobec
całej ludzkości są takie same. Wskutek tego przeoczyli oni fakt,
że powołanie w obecnym Wieku Ewangelii jest wyraźnie nazwane
„wysokim powołaniem”3, „niebieskim powołaniem” (Filip.
3:14; Hebr. 3:1). Nierozpoznanie tego, że Bóg miał i nadal ma
plan zbawienia dla całego świata oraz nieco inny plan specjalnego
zbawienia dla Kościoła obecnego Wieku Ewangelii, doprowadziło do
zamieszania wśród komentatorów, którzy nie widzą różnicy
między klasą wybranych i jej błogosławieństwami a o wiele
większą klasą niewybranych i błogosławieństwami mającymi
na nią spłynąć we właściwym czasie poprzez wybranych. Przyjęli
oni, że plan Boży skończy się w momencie zakończenia
wyboru, zamiast zrozumieć, że będzie to dopiero początek, jeśli
chodzi o ludzką naturę i zbawiającą restytucję
zamierzoną dla całego świata – dla wszystkich, którzy przyjmą
ją na warunkach Pańskich.
3
wg KJ; BG „powołanie z góry” – przyp. tłum.
Ta
niepewność zrozumienia i nierozpoznanie różnicy między
dwoma zbawieniami – Kościoła do nowej, boskiej natury oraz świata
przez restytucję <str. 68> do pełnej doskonałości ludzkiej
natury – doprowadziły do znacznego zamieszania i pomieszania
pojęć w umysłach komentatorów tych miejsc Pisma Świętego,
które dotyczą owych dwóch zbawień. W efekcie patrzą oni na
zbawionych raz z jednego, to znów z drugiego punku
widzenia. Jedni myślą i mówią o zbawionych, jakby byli
istotami duchowymi, lecz jednocześnie mieszają te istoty w chwale,
czci i nieśmiertelności z istotami ludzkimi, wyobrażając
sobie, że istoty te posiadają w stanie duchowym ciała
ludzkie, kości itd. Inni znów skupiają się jedynie na restytucji
ludzkości i wyobrażają sobie odnowioną ziemię – raj
z Panem i świętymi zamieszkującymi na niej w ciałach,
które nazywają duchowymi, nie rozumiejąc prawdziwego znaczenia
słowa „duchowy”, inaczej bowiem wiedzieliby, że ciało duchowe
jest przystosowane do stanu duchowego i byłoby tylko
ograniczone przez cielesne warunki i właściwości. Podobnie
ludzkie, czyli ziemskie, ciało jest właściwie przystosowane do
warunków ziemskich i gdyby w jakimś stopniu nabrało cech
substancji lotnej, byłoby tworem nieodpowiadającym ani zamiarom
Bożym, ani naturze ludzkiej.
Piękno
i symetria Boskiego planu mogą być dostrzeżone tylko przez
uznanie Nowego Stworzenia – tego, że jego przyszli członkowie są
powołani przez Boga, by odłączyć się i oddzielić od
ludzkiej natury; tego, że jest „niebieskie powołanie” czy
„wysokie powołanie” i że poza uczynieniem swego powołania
i wybrania pewnym mają oni do spełnienia podwójne zadanie
wobec ludzkiej rodziny, z której zostali wybrani. (1) Mają być
przedstawicielami Boga w zbieraniu klasy wybranych, równocześnie
głosząc światu poselstwo jako członkowie kapłaństwa, które
doznaje cierpień ze strony świata z powodu własnej wierności
i światowego zaślepienia. (2) Wraz z ich Panem
i Wodzem stanowić będą boskie, królewskie, duchowe
kapłaństwo, w którego ręce zostaną powierzone sprawy świata
w celu naprawienia i podniesienia każdego posłusznego
członka rasy ludzkiej. Będą pośredniczyć między Bogiem
a człowiekiem, ustanawiając pośród ludzi królestwo
sprawiedliwości <str. 69> zgodnie z Boskim planem
pouczania i restytucji człowieka.
Łatwo
zauważymy, że żadna inna klasa istnień nie mogła nadawać się
tak dobrze do spełnienia Bożego zamiaru rządzenia i błogosławienia
świata. Pierwotna przynależność członków tej klasy do ludzkości
– są bowiem „dziećmi gniewu, jako i drudzy” – skutkuje
zupełnym zaznajomieniem ich ze słabościami, ułomnościami,
zasadzkami i nieszczęściami, na które ludzkość jest
wystawiona przez grzech i wrodzone słabości. To wszystko
przygotowuje ich do tego, by stali się rozsądnymi rządcami
i miłosiernymi kapłanami, ponieważ ich pełnia doskonałości
w boskiej naturze sprawi, że jako sędziowie świata we
wszystkich decyzjach będą kierować się bezwzględną
sprawiedliwością i miłością w owym dniu sądu nad
światem*.
*
zob. Tom I, Wykład VIII – Dzień Sądu
Lecz
o ile to wielkie i ważne dzieło podnoszenia, rządzenia,
błogosławienia i sądzenia świata i upadłych aniołów
będzie zadaniem powierzonym szczególnie tym Nowym Stworzeniom
o boskiej naturze i choć żadne inne istoty w całym
wszechświecie nie będą tak dobrze przygotowane jak one do tego
dzieła (bowiem były ćwiczone i do niego przygotowywane pod
Boskim kierownictwem), nie będzie ono bynajmniej stanowić jedynej
ich misji czy pracy. Wręcz przeciwnie, tysiąc lat milenijnego
panowania stanowić będzie jedynie początek używania przez te Nowe
Stworzenia ich chwały, czci i nieśmiertelności. Kiedy w końcu
Królestwo oddane będzie „Bogu i Ojcu” oraz ludzkości jako
przywróconym do chwały przedstawicielom Ojca, by rządzić ziemią,
wtedy przed Nowym Stworzeniem otworzy się jeszcze szersza sfera dla
wykazania się tą chwałą, czcią i nieśmiertelnością.
Napisane jest bowiem, że niebiański Ojciec uczynił Syna nie tylko
uczestnikiem swej własnej duchowej natury, ale również
uczestnikiem swego tronu, oraz że Syn usiadł z Ojcem na Jego
tronie (Obj. 3:21). I choć w pewnym sensie opuszcza On to
oficjalne stanowisko w czasie Wieku Tysiąclecia w celu
nadzoru nad sprawami <str. 70> swej ziemskiej własności
i królestwa, z pewnością nie znaczy to, że ukończywszy
zupełnie dzieło zlecone Mu przez Ojca, będzie miał mniejszą
chwałę lub że otrzyma mniej dostojne stanowisko niż to, które
zostało Mu przyznane, gdy wstąpił na wysokość po zapłaceniu za
nas kary za grzech poprzez ofiarowanie samego siebie.
Nie
wiemy, jakie wielkie dzieła na przyszłość zamierza nasz Stwórca
dla swego jednorodzonego i wielce umiłowanego Syna, którego
„postanowił dziedzicem wszystkich rzeczy”. Ale wiemy
bezpośrednio z ust naszego Mistrza, iż do nas należy
obietnica, że gdy zostaniemy uwielbieni, będziemy jak On i ujrzymy
Go jako jest, będziemy mieć udział w Jego chwale, „a tak
zawsze z Panem będziemy”. Niezależnie więc, jaka będzie
przyszła działalność Jednorodzonego jako „dziedzica wszystkich
rzeczy”, my będziemy z Nim, dzieląc Jego pracę i chwałę,
tak jak i Jego naturę. Zapisane Słowo Boże prowadzi nas tylko
do tego punktu, ale nie może być świętokradztwem zaglądnięcie
w księgę natury w świetle planu Bożego i posłużenie
się Słowem Bożym jako teleskopem po to, by zauważyć, że
różnorodne planety i światy wokół nas też nie są
stworzone na darmo; że w którymś momencie i na nich
będzie miało miejsce dzieło stwarzania, a gdy ten czas
nadejdzie, Ten, który miał pierwszeństwo we wszystkich rzeczach,
będzie je miał nadal i nadal będzie wodzem we wszystkich
sprawach, w których przejawiać się będzie moc Boża. Nie
należy oczekiwać, że na innych planetach powtórzy się
doświadczenie grzechu z naszego świata, ziemi. Przeciwnie,
możemy być pewni, że to jedno objawienie „ogromnej grzeszności
grzechu” i jego okrutnych skutków może być i będzie
wykorzystane przez Pana jako nieustanna lekcja dla istot, które mają
dopiero zostać stworzone na Jego obraz w innych światach; będą
się one uczyć przez obserwację i instrukcje zamiast
doświadczenia.
Kiedy
Szatan i jego posłańcy oraz wszelkie zło i psujące
wpływy zostaną zniszczone, a uwielbiony Kościół, bogaty
w doświadczenie, będzie uczył te doskonałe istoty z innych
światów z pomocą nauczycieli, wziętych być może <str.
71> z Ziemi, posiadających wiedzę i doświadczenie
wyniesione z kontaktu z grzechem oraz błogosławieństwo
i wsparcie od Pana, jakże mogłyby one nie stać się mądrymi
w rozsądzaniu dobra i zła oraz tego, co one z sobą
niosą! Ich nauczyciele będą w stanie przedstawić szczegóły
wielkiego buntu Szatana, wielkiego zwodziciela ludzkości, strasznego
stoczenia się ludzkości w grzech i niedolę, wielkiego
odkupienia, wysokiej nagrody dla Odkupiciela i jego
współdziedziców, błogosławionych przywilejów restytucji,
przyznanych człowiekowi oraz tego, że były one lekcjami
i przykładami dla całego stworzenia Bożego na zawsze. Te
pouczenia powinny być wystarczająco skuteczne, by uchronić przed
dalszym popełnianiem grzechu i nauczyć elementów niezbędnych
do budowania charakteru w zgodzie z Boskim prawem miłości.
Praca
Nowego Stworzenia w obecnym czasie, jak to już było pokazane*,
jest podwójna. Spłodzenie z ducha świętego czyni ich
kapłanami, ale to tylko ich umysły zostają spłodzone – ich
ciała nadal są ziemskie i dlatego, jak mówi Apostoł: „Mamy
ten skarb [nową naturę] w naczyniu glinianym, aby dostojność
tej mocy była z Boga, a nie z nas” (2 Kor.
4:7). Nowo spłodzony umysł, czyli wola, jest wszystkim, co obecnie
reprezentuje nową naturę, aż do chwili, gdy w pierwszym
zmartwychwstaniu ta nowa wola, rozwinięta w charakterze,
otrzyma odpowiednie ciało, ciało niebiańskie, ciało duchowe,
doskonałe i zupełne, w bezwzględnej harmonii z wolą
Bożą. W międzyczasie moc Boża, duch święty, działający
w nas i czyniący nas Nowymi Stworzeniami i kapłanami,
prowadzi nas w stronę ofiary, by nasze naturalne ludzkie
sprawy, ambicje, upodobania itd. mogły zostać poświęcone, ilekroć
znajdą się w konflikcie z ambicjami i warunkami
przeznaczonymi przez Boga dla Nowych Stworzeń. Zatem zwycięstwo
Nowego Stworzenia zostaje osiągnięte przez ofiarowanie jego własnej
ludzkiej natury, a zwycięstwo to jest uwielbieniem dla Boga
i Jego mocy, sprawiającej w nas „i chcenie,
i skuteczne wykonanie” przez Jego <str. 72> obietnice,
na sposób, w jaki Bóg nie mógłby zostać uwielbiony, gdyby
wszystkie nasze naturalne uwarunkowania pozostawały w zgodzie
z Jego wymaganiami i żadna ofiara nie była konieczna.
I tak jak wiara, poświęcenie i ofiarowanie Nowych
Stworzeń w obecnym życiu odpowiadają i są pokazane
w Aaronowym porządku kapłaństwa Izraela i jego
obrazowych ofiarach, tak też, jak wyjaśnia Apostoł, przyszłe
kapłaństwo tych Nowych Stworzeń jest przedstawione, czyli
zobrazowane, w chwalebnym kapłaństwie Melchisedeka.
*
zob. Cienie Przybytku lepszych ofiar, str. 20-23
Melchisedek
nie był kapłanem, który składał ofiary w lnianych szatach;
był kapłanem, który był jednocześnie królem – „kapłanem na
stolicy swojej”. Pozycja jego jako taka była wyższa w obrazie
niż pozycja Aarona, gdyż Aaron był synem Abrahama, a Abraham,
pomimo swej wielkości, złożył dziesięcinę Melchisedekowi
i otrzymał błogosławieństwo z jego rąk. Obrazuje to,
jak wyjaśnia Apostoł, że podkapłaństwo sprawowania ofiar
przedstawia niższy poziom, czyli stan, niż wyższe kapłaństwo
królowania, chwały i czci. Tak więc te Nowe Stworzenia
w chwalebnym dziele tysiącletniego Królestwa (Chrystus jako
Głowa, a oni jako członkowie Jego Ciała) zostały
przedstawione w Melchisedeku. Zakończy się na nich ofiarnicza
część dzieła, a rozpocznie się królowanie, rządzenie,
błogosławienie i pomaganie. Będą oni całkowicie zdolni do
realizacji Boskiej obietnicy mówiącej, że „wszystkie narody
ziemi będą błogosławione” (NB) poprzez tych przedstawicieli
Bożych, przez których „każdy, kto będzie chciał”, będzie
mógł powrócić do pełnej harmonii ze Stwórcą i Jego
prawami (1 Mojż. 22:18; Gal. 3:16,29).
Cała
różnorodność obrazów, poprzez które Pan przedstawia bliski
związek swego Jednorodzonego, Zbawiciela, i wybranego Kościoła,
powołanego i przygotowywanego do roli Nowego Stworzenia,
mającego z Nim współudział w boskiej naturze,
w uderzający sposób pokazuje bliskość, zażyłość
i jedność, jaka będzie istniała między nimi. Wydaje się,
iż Pan zdawał sobie sprawę, że wiara Jego ludzkich stworzeń
o pokornych umysłach będzie się chwiać na myśl o tak
wielkim <str. 73> zainteresowaniu nimi i miłości ze
strony Stwórcy, jakie przejawił w zaproszeniu ich do
najwyższego stanu w całym stworzeniu, zaraz obok swego Syna
i obok siebie samego. Dlatego widzimy, że temat ten jest często
powtarzany i to w postaci różnych obrazów, jakby w ten
sposób Pan chciał odpowiedzieć na każde nasze pytanie, rozwiać
każdą wątpliwość i obawę co do Jego wierności – co do
prawdziwości tego „wysokiego powołania”. Odświeżmy naszą
pamięć co do niektórych z nich: w jednym nasz Pan jest
przedstawiony jako „kamień szczytowy” piramidy, a wybrany
Kościół jako żywe kamienie pociągnięte do Niego, kształtowane
i przygotowywane w harmonii z liniami wytyczonymi
przez Jego charakter, aby mogli wraz z Nim być członkami
wielkiej piramidalnej struktury – wznoszonej przez Boga w czasie
Wieku Ewangelii – która w nadchodzącym wieku będzie
błogosławiła świat i przez której członków Bóg będzie
wielbiony przez całą wieczność.
Ten
obraz piramidy jest ściśle związany z obrazem świątyni.
Mamy zapewnienie, że świątynia wybudowana przez Salomona była
obrazem na tę większą duchową świątynię, którą z jeszcze
większą dozą mądrości buduje Bóg (1 Piotra 2:5). Jest nam
pokazane, że podobnie jak w obrazie, gdzie każda belka i każdy
kamień z osobna były przeznaczone na określone miejsce i tak
ukształtowane, by w danym miejscu pasować, tak też jest
z Kościołem Nowego Stworzenia – każdy jego członek
zostanie dopasowany i przygotowany na swoje miejsce. I jak
budowa obrazowej świątyni mogła odbyć się „bez głosu młota”,
bez zgrzytu, zgiełku i hałasu, tak też przy końcu Wieku
Ewangelii zupełny Kościół jako Nowe Stworzenie pod nadzorem
boskiego Architekta narodzi się z martwych, tak jak Pan, Głowa
tej świątyni, który był „pierworodnym z umarłych”
w swym zmartwychwstaniu na początku wieku (1 Król. 6:7).
Inny
z obrazów, jakie pamiętamy, przedstawia ludzkie ciało z jego
różnymi członkami. To apostoł Paweł w tak jasny i dokładny
sposób zwraca naszą uwagę na tę ilustrację bliskiego związku
wybranych ze swoim Panem, Głową Kościoła, który jest Jego Ciałem
(Rzym. 12:4 5; 1 Kor. 12:12). Tak jak głowa kontroluje
ciało, myśli za nie, planuje, przewiduje jego działanie i kieruje,
czyli używa jednego albo <str. 74> drugiego członka ciała,
by pomagał innym, tak też i Pan w swoim Kościele
nadzoruje i kształtuje różnych członków Ciała według
swego upodobania. Jego opatrzność kieruje sprawami tych, którzy
usiłują „umocnić swoje powołanie i wybranie” (NB), dając
im zapewnienie, że dopóki trwają w tym właściwym stanie
serca, pokorni i wierni, „wszystkie rzeczy pomagają im ku
dobremu”, ponieważ „miłują Boga i według postanowienia
Bożego powołani są”.
Kolejny
obraz bliskiej łączności Chrystusa z Jego Kościołem
przedstawia wodza i jego żołnierzy, jeszcze inny pokazuje
pasterza i owce. Lecz choć wszystkie te obrazy przedstawiają
nam cenne myśli o uświęconym związku Głowy Nowego
Stworzenia z Jego braćmi – Kościołem, to chyba żaden nie
daje nam pełniejszego i bardziej całościowego spojrzenia na
zainteresowanie i miłość, jakimi darzy nas Mistrz, niż obraz
oblubieńca i oblubienicy. Szlachetny oblubieniec z pewnością
przedstawia Jednorodzonego dla tych wszystkich, których oczy
zrozumienia są otwarte, by widzieli wspaniałość Jego charakteru
i Jego wierność! To uczucie Kościoła, Jego Ciała, wyrażone
jest pięknie w proroczych słowach o Nim: „Zacniejszy
nad innych dziesięć tysięcy, wszystko w nim rozkoszne”.
Używając tego obrazu Apostoł zwraca się do Kościoła i mówi:
„Albowiem zaręczyłem was z jednym mężem, aby stawić przed
Chrystusem dziewicę czystą” – 2 Kor. 11:2. Mówi on tu
o żydowskim zwyczaju małżeństwa, który całkowicie różni
się od obecnego, obowiązującego w świecie „chrześcijańskim”.
Dziś zaręczyny są tylko próbnym przyrzeczeniem, podlegającym
zerwaniu, jeśli któraś ze stron dojdzie do wniosku, że związek
ten nie byłby rozsądny czy pożyteczny. Lecz Pan wykorzystał
żydowskie przyrzeczenie małżeńskie, by zobrazować zaręczyny
Chrystusa, Oblubieńca, z Kościołem, Jego Oblubienicą. Według
zwyczaju żydowskiego zaręczyny są prawdziwym małżeństwem.
Częścią tego wydarzenia jest dokładnie sprecyzowany kontrakt,
zwykle pisemny, w którym przedstawiciele pana młodego oraz
panny młodej zgadzają się co do posagu itp., a umowa staje
się <str. 75> całkowicie i natychmiast obowiązująca,
choć w zwyczaju jest odkładanie prawie na rok uroczystości
weselnej i złączenia się małżonków. Podobnie wygląda
umowa, czyli kontrakt między Panem, niebiańskim Oblubieńcem,
a tymi, którzy zostali przez Niego przyjęci w ramach
zaręczyn. Ani z Jego, ani z naszej strony umowa nie jest
luźna, ale jest stanowczym połączeniem serc, celów, miłości
i poświęcenia; złamanie naszego przymierza byłoby poważną
sprawą. Apostoł zapewnia nas co do Oblubieńca: „Wiernyż jest
ten, który was powołał, który też to uczyni” – 1 Tes.
5:24. Zatem cały ciężar sprawy spoczywa na nas.
Przy
końcu wieku nasz Pan przychodzi jako Oblubieniec, by przyjąć
Oblubienicę, ale przyjmie tylko „mądre panny”. Ci, którzy po
zawarciu przymierza postępowali niemądrze i żyli
nierozważnie, nie zostaną uznani za godnych przyjęcia ani
rozpoznani w kontekście małżeństwa; drzwi zostaną przed
nimi zamknięte, jak to jest ukazane w przypowieści (Mat.
25:1 12); nie dostąpią oni wielkich przywilejów
i błogosławieństw, którymi mogli się cieszyć, gdyby
zachowali wierność. Ale my radujemy się, że choć ich niewierność
może przywieść ich do wielkiego ucisku i spowodować utratę
części działu w Królestwie oraz boskiej natury, jednak nie
będzie to dla nich oznaczało skazania ich z tego powodu na
wieczne męki. Nie! Dzięki Bogu światło Jego Słowa przyświeca
nam dziś o wiele jaśniej! Uczynienie naszego „powołania
i wybrania mocnym” będzie oznaczało ogromne i wieczne
bogactwo łaski dla tych spośród nas, którzy dojdą do celu;
a utrata tych błogosławieństw będzie sama w sobie
niemałą karą za niedbałość w zachowaniu przymierza
i pokalanie się duchem tego świata.
Chociaż
Nowe Stworzenia w Chrystusie Jezusie są raczej wybierane
z niższych warstw społeczeństwa niż ze sfer wyższych i choć
świat nas nie zna, bo i Jego nie znał, to jednak Pismo Święte
zapewnia nas, że Bóg, który patrzy na serce, a nie na
powierzchowność, bardzo sobie ceni <str. 76> wiernych tej
klasy, którzy są obecnie wyszukiwani i rozwijani w Nowe
Stworzenia. Nie tylko mówi nam On o Boskim nadzorze nad ich
sprawami, wpływającym na to, by wszystkie rzeczy dopomagały im ku
dobremu, lecz nawet do pewnego stopnia wyjaśnia, w jaki sposób
ten nadzór nad ich sprawami jest wykonywany – że aniołowie są
„duchami usługującymi, którzy na posługę bywają posłani dla
tych, którzy zbawienie odziedziczyć mają” i że „zatacza
obóz anioł Pański około tych, którzy się go boją, i wyrywa
ich”, a ci aniołowie, stróże tych, co są „maluczkim
stadkiem”, mają zawsze dostęp przed oblicze ich Ojca i że,
mówiąc symbolicznie, bez wiedzy Ojca nawet włos nie może spaść
z ich głowy. Pozostaje to w harmonii z czułymi
zapewnieniami o Boskiej opiece, udzielonymi nam poprzez
natchnione słowo: „Zna Pan, którzy są jego” i „cić mi
będą w dzień, który ja uczynię, własnością” (2 Tym.
2:19; Mal. 3:17).
Do
tego tematu należy również rozważenie faktu, że ze względu na
powołanie do nowości żywota Pan nakazuje Nowemu Stworzeniu:
„Musicie się znowu narodzić”. By nam uzmysłowić to nowe
narodzenie do Nowego Stworzenia, zostały tu użyte naturalne
narodziny ziemskiej istoty. Naturalne narodziny są poprzedzone
spłodzeniem, ożywieniem, i w końcu następuje
narodzenie. Tak samo jest z Nowym Stworzeniem: (1) musimy zostać
spłodzeni przez Słowo i ducha Bożego; (2) musimy zostać
ożywieni, pobudzeni przez otrzymanego ducha prawdy; (3) jeśli
proces rozwoju postępuje, jeśli Słowo Boże w nas przebywa
i obfituje, sprawiając, że nie jesteśmy próżnymi
[bezczynnymi] ani niepożytecznymi, to z czasem nastąpi nasze
narodzenie – do udziału w pierwszym zmartwychwstaniu jako
członkowie Ciała Chrystusa. Na temat tego zmartwychwstania
i całkowitej przemiany naturalnych, ziemskich istot ludzkich
w istoty duchowe i niebiańskie o boskiej naturze
powiemy więcej nieco później*, teraz jednak przyjrzyjmy się
bliżej spłodzeniu. <str. 77> Słowo Boże wyraźnie mówi, że
spłodzenie synów Bożych jest „nie z krwi ani z woli
ciała, ani z woli męża, ale z Boga” (Jan 1:13).
Apostoł Paweł także o tym mówi, gdy pisze o klasie
wybranych Nowych Stworzeń, ich Głowie, Jezusie Chrystusie,
i o zaszczytnym stanie, do którego zostali powołani:
„A nikt sobie tej czci nie bierze, tylko ten, który bywa
powołany od Boga jako i Aaron” – Hebr. 5:4.
*
Wykład VI
Pismo
Święte konsekwentnie i jasno czyni różnicę między
wybranymi Nowymi Stworzeniami a resztą rodzaju ludzkiego, lecz
my podamy tu krótko tylko dwie ilustracje. (1) Mówiąc o odkupieniu
świata Apostoł wyraźnie dzieli ofiarę pojednania na dwie części,
jedną za Kościół, drugą za świat: „A on jest ubłaganiem
za grzechy nasze [grzechy Kościoła]; a nie tylko za nasze, ale
też za grzechy wszystkiego świata” – 1 Jana 2:2. (2) Ten
sam Apostoł rozróżnia między próbami i trudnościami
w obecnym życiu Kościoła a tymi, które są udziałem
świata, jak też pomiędzy nadziejami wybranego Kościoła
a nadziejami świata. Mówi: „I my, którzy mamy
pierwiastki Ducha, (...) sami w sobie wzdychamy, oczekując
przysposobienia synowskiego, odkupienia [wyzwolenia] ciała naszego”
– jednego Ciała, Kościoła, którego Głową jest Chrystus
i którego wyzwolenie jest obiecane w pierwszym
zmartwychwstaniu przy Jego drugim przyjściu (Rzym. 8:23). My nie
wzdychamy głośno, jak to robi świat, ponieważ przez spłodzenie
z Jego ducha otrzymaliśmy od Pana lekarstwo przeciwko
rozczarowaniom, próbom i trudnościom obecnego czasu, którym
są chwalebne nadzieje i obietnice – kotwica naszej duszy,
sięgająca tego, co jest poza zasłoną. Przechodząc przez różne
doświadczenia i próby smucimy się nie jak ci, którzy nie
mają nadziei. W tym samym kontekście Apostoł mówi o świecie
i jego nadziei: „Wszystko stworzenie wespół wzdycha i wespół
boleje aż dotąd”. Nie mają czym ukoić ran i uśmierzyć
bólu, będącego częścią wielkiego trudu obecnego czasu, w którym
uczą się tylko lekcji <str. 78> o ogromnej „grzeszności
grzechu” i o słusznej zań zapłacie – umieraniu
i śmierci. Lecz kierując naszą uwagę daleko poza nadzieję
świata, Apostoł mówi, że stworzenie „wyczekuje objawienia synów
Bożych” (Rzym. 8:19,22). Stworzenie nie oczekuje go spodziewając
się zaliczenia do tychże synów Bożych, lecz wyczekuje
błogosławieństw, które ci synowie spośród Nowego Stworzenia
sprowadzą, gdy dysponować będą chwałą i mocą w Królestwie
Tysiąclecia, zgodnie z Bożą obietnicą, że błogosławione
będą wszystkie narody ziemi.
Sprawdzianem
przynależności do Nowego Stworzenia nie będzie przynależność do
jakiejś ziemskiej organizacji, lecz połączenie się z Panem,
stanie się członkiem Jego mistycznego Ciała, jak mówi Apostoł:
„Jeśli kto jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare
rzeczy przeminęły, oto się wszystkie nowymi stały” – 2 Kor.
5:17. Aby w ogóle liczyć się za członka Ciała
Chrystusowego, konieczne jest wyzbycie się starych rzeczy, rzeczy
ziemskich: ambicji, oczekiwań, pychy, próżności i kaprysów,
nawet jeśli będą nas one gnębić do pewnego stopnia, ponieważ są
one częściowo atrakcyjne dla naszego ciała. Za Nowe Stworzenie
uznaje Pan nowy umysł; i właśnie postęp oraz rozwój nowego
umysłu, za które obiecuje też nagrodę, interesują Go
najbardziej.
Pismo
Święte jasno wykazuje, że abyśmy mogli trwać w Chrystusie,
potrzebne jest coś więcej niż jedynie poświęcenie. Poświęcenie
otwiera przed nami drzwi, zapewnia nam odpowiednią pozycję,
związek, jak również dostarcza wsparcia i zachęty płynącej
z Boskich obietnic i przez to stawia nas na drodze
umożliwiającej pielęgnowanie różnych owoców ducha, byśmy
ostatecznie mogli osiągnąć współdziedzictwo z naszym Panem
w niebieskiej chwale. Ale utrzymanie się w tej pozycji
w Ciele Chrystusowym wymaga przynoszenia owoców, znaków
posiadania miłości i oddania, jak to Mistrz powiedział
w przypowieści o winnym krzewie: „Każdą latorośl,
która we mnie owocu nie przynosi, odcina, a każdą, która
przynosi owoc, oczyszcza [przycina], aby obfitszy owoc przynosiła”
– Jan 15:2. To, że Pan nas przyjął jako Nowe Stworzenia <str.
79> w Chrystusie Jezusie już wcześniej, sugeruje, że
powinien mieć miejsce mniej lub bardziej regularny wzrost w łasce,
umiejętności i w owocach ducha; inaczej utracilibyśmy
naszą szczególną z Nim zażyłość, a ktoś inny
zająłby nasze miejsce między wybranymi, zaś koronę odłożoną
dla nas otrzymałby ten, kto umie lepiej ocenić owe przywileje, ktoś
bardziej gorliwy w ubieganiu się o chwalebne rzeczy,
obiecane przez Boga tym, którzy Go miłują, a więc ktoś
bardziej skłonny do traktowania rzeczy ziemskich jako szkodę
i śmieci, byle tylko pozyskać Chrystusa i zdobyć
stanowisko w gronie pomazańców Pańskich. Ów stan przebywania
w Chrystusie objawia się nie tylko przez przynoszenie owoców
ducha, ale także poprzez to, o czym mówi apostoł Piotr: „To
czyniąc, nigdy się nie potkniecie. Tak bowiem hojnie wam dane
będzie wejście do wiecznego królestwa Pana naszego i Zbawiciela,
Jezusa Chrystusa” – 2 Piotra 1:10 11. Oznacza to jednak
– co wyraża apostoł Paweł – że nowy zmysł, to znaczy Nowe
Stworzenie, tak się ma dostosować do woli Bożej, aby ciągle
„zewlekać starego człowieka z namiętnościami
i pożądliwościami jego”, ponieważ Nowe Stworzenie jest
figuralnie przedstawione jako nowy człowiek – Chrystus to głowa,
a Kościół to członkowie ciała – człowiek, który ma się
wzmacniać i budować, mówiąc obrazowo, w męża
doskonałego w Chrystusie Jezusie, gdzie każdy członek jest
zupełnie rozwinięty, nie z naszej własnej mocy, w ciele,
lecz zupełny w Nim, który jest Głową, gdyż Jego
sprawiedliwość wyrównuje nasze nierozmyślne zmazy.
Ludzkość
kieruje się w swoich sprawach pięcioma posiadanymi zmysłami:
wzroku, słuchu, dotyku, powonienia i smaku, z których
Nowe Stworzenie może korzystać dopóty, dopóki nowy zmysł
znajduje się w tym „naczyniu glinianym”. Lecz dla Nowego
Stworzenia zmysły te nie są wystarczające, bowiem potrzebuje ono
innych jeszcze zmysłów do uchwycenia rzeczy duchowych, które przez
ludzki organizm nie mogą być widziane, dotknięte, słyszane ani
poczute smakiem czy powonieniem. Ten brak Pan uzupełnił poprzez
ducha świętego, zgodnie z wyjaśnieniem Apostoła: „Ale
cielesny człowiek nie pojmuje tego, co jest Ducha Bożego (...)
i nie może rozumieć, iż <str. 80> duchownie bywają
rozsądzone”. „Oko nie widziało i ucho nie słyszało,
i w serce człowiecze nie wstąpiło [przez żaden zmysł
lub władzę pojmowania], co nagotował Bóg tym, którzy go miłują
– lecz nam [Nowemu Stworzeniu] to Bóg objawił przez Ducha
swojego; albowiem Duch wszystkiego się bada, i głębokości
Bożych” – 1 Kor. 2:9,10,14.
Ten
duchowy zmysł może być nazwany szóstym zmysłem u tych,
którzy zostali spłodzeni do natury Nowego Stworzenia. Można też
uważać, że posiadają oni cały komplet duchowych zmysłów,
pięciu dodatkowych zmysłów odpowiadających zmysłom cielesnym.
Stopniowo ich „oczy wyrozumienia”4 otwierają się coraz bardziej
na rzeczy, których naturalny wzrok dojrzeć nie może; stopniowo
wzmaga się ich słyszenie wiarą, aż każda obietnica Słowa Bożego
stanie się pełna mocy i znaczenia. Z czasem dochodzą do
bliskości z Panem i odczuwają dotyk Jego niewidzialnej
siły, stopniowo też zaczynają kosztować, jak dobrotliwy jest Pan.
Po pewnym czasie zaczynają doceniać te rodzaje poświęceń
i modlitw, które są wdzięczną wonnością Panu. A jak
możliwe jest ćwiczenie naturalnych zmysłów, tak można ćwiczyć
i duchowe; zaś pielęgnowanie tych duchowych zmysłów
(a przynajmniej jego usiłowanie) stanowi znak wzrastania
w łasce i naszego rozwoju jako Nowego Stworzenia w postaci
embrionalnej, mającego się narodzić w zmartwychwstaniu do
zupełności naszej nowej świadomości w chwale, czci
i nieśmiertelności boskiej natury.
4
Efezj. 1:18 wg KJ – przyp. tłum.
Pod
jaką nazwą ma być znane Nowe Stworzenie?
Jest
to szczególne pytanie, pytanie dziwne. Gdy uświadomimy sobie, że
Kościół jest zaręczony, poślubiony Panu jako Oblubienica, to
wydaje się dziwnym pytanie o to, jakie będzie nosił imię.
W istocie, żadne imię nie pasowałoby lepiej do Oblubienicy
niż imię Oblubieńca, i sama sugestia dotycząca jakiegoś
innego imienia oznacza błędne pojęcie o związku, jaki
zachodzi między Panem a poświęconymi, „członkami jego
ciała”, „oblubienicą, małżonką Baranka”. Biblijna nazwa
wydaje się być jak najbardziej wystarczająca, a mianowicie:
ekklesia, czyli <str. 81> Ciało, Kościół Chrystusowy.
Gdybyśmy potrzebowali dalszych określeń, to znajdujemy je w Piśmie
Świętym, jak np. „Zbór [ekklesia] Chrystusowy”, czyli Kościół
Chrystusa, „Zgromadzenie [ekklesia] Boże”, czyli Kościół Boży
(Rzym. 16:16; Dzieje Ap. 20:28). Te dwa określenia są jednakowe,
ponieważ tak nasz Pan, jak i Ojciec Niebieski interesują się
nami w tym samym stopniu. Jak Kościół jest Ciałem
Chrystusowym, którego On jest Głową, tak cały Kościół, Głowa
i Ciało, jest gronem, grupą, namaszczoną przez Ojca, poprzez
którą upodobało Mu się wykonać wszystkie wielkie i cudowne
aspekty dzieła odkupienia, zaznaczone wcześniej w wielkich
i kosztownych obietnicach Jego Słowa. Apostoł rozwija dalej to
imię, określając wiernych mianem „Kościoła Boga Żywego”,
tak jakby przeciwstawiał ten Kościół, Ciało lub lud, którego
Głową jest Chrystus, innym ciałom, czyli systemom religijnym, nie
uznającym we właściwy sposób prawdziwego Boga i nie uznanym
przez tego prawdziwego Boga za Jego Zgromadzenie [ekklesia], czyli
Kościół.
Skłonność
do przybierania innych imion niż te, które wyznaczył nam Pan
i apostołowie, daje się zauważyć od samego początku. Dziś
niektórzy często mówią: „Ja jestem od Lutra”, „Ja od
Kalwina”, „Ja od Wesleya” albo „Ja od Knoxa”, a jednak
wszyscy twierdzą, że są Chrystusowi. Podobna tendencja objawiła
się w pierwotnym Kościele, na co apostoł Paweł zwraca naszą
uwagę w Liście do Koryntian (1 Kor. 3:4 6). Duch
podziałów, duch sekciarski objawił się między wierzącymi
w Koryncie. Ponieważ nie wystarczały im imiona Chrystusa
i Boga, starali się jeszcze coś do nich dodać, nazywając
się: chrześcijanami Pawłowymi, chrześcijanami Piotrowymi czy
chrześcijanami Apollosowymi. Z natchnienia Bożego Apostoł
strofuje tego ducha i wykazuje, że to nie duch święty, lecz
duch cielesny prowadzi do podziałów w Ciele i do
podążania za tym czy innym sługą Pańskim. Argument apostoła
Pawła znajduje i dziś zastosowanie. Pyta on: „Czy Chrystus
jest rozdzielony?”, to znaczy: Czy jest wiele ciał Chrystusa? Czy
jest wiele kościołów Chrystusowych, czy też tylko jeden? Jeżeli
tylko jeden, dlaczego ma być rozdzielony? „Bo któż jest Paweł?
Kto Apollos? Kto Piotr?” Byli oni jedynie sługami Głowy Kościoła,
<str. 82> których używał On dla korzyści swego Ciała –
Zgromadzenia [ekklesia]5. Gdyby nie byli chętni do tej pracy, mógłby
znaleźć innych, którzy by ją wykonali. Zatem chwała i cześć
za jakiekolwiek błogosławieństwa otrzymane przez usługę
apostołów należy się przede wszystkim Głowie Kościoła, która
przygotowała to co niezbędne dla swego Ciała. Nie znaczy to
jednak, abyśmy nie mieli uznać i odpowiednio uczcić
wszystkich tych, których Pan czci i uznaje, lecz pod żadnym
pozorem nie mamy ich uważać za głowy Kościoła lub dzielić
Kościół na sekty czy ugrupowania – naśladowców różnych
ludzi. Apostołowie i inni słudzy zostali użyci przez Pana nie
po to, by dzielić Kościół, lecz by przyciągać jego członków,
jednoczyć w coraz większym stopniu wielu poświęconych
z jedną Głową, z jednym Panem, poprzez jedną wiarę
i jeden chrzest.
5
Autor często używa w odniesieniu do zboru, zgromadzenia słowa
„ecclesia”, które jest zapożyczeniem od greckiego słowa
ekklesia. W języku polskim słowo takie nie jest powszechnie
przyjęte, stosujemy więc polskie tłumaczenie tego greckiego słowa,
czyli zbór lub zgromadzenie dodając w nawiasie ekklesia –
przyp. tłum.
Co,
naszym zdaniem, powiedziałby Apostoł, gdyby dziś osobiście stanął
pośród nas i zobaczył obecny podział chrześcijaństwa na
różne denominacje? Zapewne powiedziałby, że jest to objawem
wielkiej cielesności – znakiem posiadania znacznej miary ducha
tego świata. Nie znaczy to, że wszyscy mający łączność z tymi
systemami są cieleśni i całkowicie pozbawieni ducha
Pańskiego. Pokazywałoby to jednak, że w miarę posiadanego
przez nas ducha Pańskiego i wyzwalania się od cielesnego
umysłu, od jego przewodzenia i wpływu, nie będziemy
sympatyzować z podziałami, które widzimy dookoła w postaci
wielu sekt o różnych nazwach. Im bardziej święty duch Pański
będzie się w nas pomnażał, tym bardziej niezadowoleni
będziemy nazywając się imieniem innym niż imię naszego Pana, aż
ostatecznie pod kierownictwem ducha dojdziemy do punktu, w którym
uznamy tylko jeden Kościół i jedno w nim członkostwo –
„Kościół pierworodnych, których imiona zapisane są w niebie”
oraz jeden sposób, dzięki któremu można się dostać do tego
Kościoła, to jest chrzest w Ciało naszego Mistrza, w Jego
Zgromadzenie [ekklesia] i przez chrzest w Jego <str. 83>
śmierć, ponieważ tym sposobem przez tego jednego ducha łączymy
się z Nim i ze wszystkimi innymi członkami.
Nie
do nas należy zmiana zapatrywania całego chrześcijaństwa na to
zagadnienie – byłoby to za wielkie przedsięwzięcie dla
jakiejkolwiek istoty ludzkiej. Naszym zadaniem jest osobista wierność
Oblubieńcowi, aby każdy, kto wzywa imienia Chrystusowego, odstąpił
od wszelkiej nieprawości i od wszystkiego, co jest błędne
w jego wierze, postępowaniu i obyczajach. Tacy nie będą
chcieli być znani pod żadnym innym imieniem jak tylko pod imieniem
Oblubieńca, a gdy ich się o to zapyta, z przyjemnością
przyznają się do Jego imienia, i tylko Jego – jedynego
imienia danego pod niebem ludziom, przez które możemy być
zbawieni. Będąc posłuszni duchowi tej prawdy, oddzieleni będziemy
od wszelkich sekciarskich nazw oraz od wszystkich sekciarskich
instytucji, abyśmy mogli stać wolni w Panu. To jednak nie
powinno oznaczać, że musimy odtrącać tych, którzy mają ducha
Pańskiego, lecz wciąż mają związek z sekciarskimi
systemami. Przeciwnie, powinniśmy uznać, że słowa naszego Pana:
„Wynijdźcie z niego, ludu mój! Abyście nie byli
uczestnikami grzechów jego, a iżbyście nie wzięli z plag
jego” znaczą, że niektórzy z Jego ludu znajdują się
w Babilonie i dlatego borykają się z błędnymi
pojęciami odnośnie sekciarskich instytucji i ich nazw. Nasza
światłość ma świecić, a wynik mamy zostawić Panu.
Nie
tylko odżegnujemy się od przyjmowania ludzkich nazw, ale też
odżegnujemy się od każdego imienia, które jest albo mogłoby się
stać nazwą sekty lub ugrupowania i w ten sposób odłączyć
część ludu Pana od wszystkich pozostałych, którzy są Jego.
Powinniśmy unikać specjalnego używania określeń „Kościół
Chrześcijan” albo „Kościół Boga”, jako że te nazwy są
używane w odniesieniu do konkretnych ugrupowań i społeczności
wśród ludu Pańskiego. Raczej wolelibyśmy używać i reagować
na wszelkie biblijne nazwy: Uczniowie, Kościół Boży, Kościół
Chrystusowy, Kościół Boga Żywego, Kościół w Koryncie,
Kościół w Allegheny itd. Trudno będzie nam uniknąć tego,
by w sprawie tej nie zostać przez wielu źle zrozumianym ani
też nie powinniśmy się obrażać na tych, którzy według zwyczaju
świata chrześcijańskiego będą nas czasem dziwnie nazywać. <str.
84> Na przykład mogą nas nazywać „Restytucjonistami” czy
„Świtowcami” albo „Ludźmi Strażnicy” itp. Nie mamy uznawać
żadnej z tych nazw w sensie stosowania ich do samych
siebie – ale duch łagodności, cierpliwości, pokoju i miłości
dyktuje, że nie powinniśmy obrażać się słysząc te nazwy, lecz
dobrotliwie przyjąć, że nie pochodzą one ze złych,
a przynajmniej nie ze złośliwych pobudek. Powinniśmy reagować
na te nazwy uprzejmie, a nie złowrogo, dając do zrozumienia,
że wiemy, iż chodzi o nas, oraz tak krótko i uprzejmie,
jak to tylko możliwe, dać do zrozumienia, że wolimy nie uznawać
żadnych nazw sekt czy ugrupowań, ale raczej pozostawać przy nazwie
chrześcijanie w jej najszerszym i najpełniejszym sensie,
oznaczającym, że nie mamy głowy innej niż nasz Pan, Jezus
Chrystus, i że nie uznajemy innej organizacji niż ta, którą
On zorganizował – jeden Kościół Boga Żywego, Zgromadzenie
[ekklesia], czyli Ciało Chrystusowe, których imiona zapisane są
w niebie. <str. 85>