<< Wstecz |
Wybrano: R-4132 a, z 1908 roku. |
Zmień język na
| |
| | |
Nagroda wiary
Jan 4:43-4
Złoty
tekst: „Uwierzył on człowiek mowie, którą mu
powiedział Jezus i poszedł” – Jan 4:50.
Po spędzeniu dwóch dni u Samarytan w Sychem,
nasz Pan podążał w swej podróży do Galilei. Już zauważyliśmy, było to przeciwne
do wskazówek, jakich udzielił On swym uczniom, a mianowicie, że Samarytanie,
nie będący Żydami, w tym czasie nie mogli otrzymać szczególnych błogosławieństw
– aż do czasu gdy przy końcu siedemdziesiątego tygodnia Żydzi będą odrzuceni od
Boskiej łaski, a drzwi zostaną otworzone dla pogan. Jednakże możemy sobie
wyobrazić, że zaistniała szczególna przyczyna dlaczego ludzie tego małego
miasteczka zostali wyraźnie zaszczyceni przez naszego Pana, zwłaszcza gdy
przypomnimy sobie, że przy innej okazji odmówił pójścia do wioski w Samarii, a
lud tej wioski nie chciał sprzedać uczniom pokarmu i że Jakub i Jan zostali do
tego stopnia rozdrażnieni, iż sugerowali, aby Pan pozwolił im prosić o ogień z
nieba dla pożarcia wioski i jej mieszkańców (Łuk. 9:54). W Dziejach
Apostolskich 8 rozdz. i 9:31 mamy jasną wskazówkę, że dzieło łaski kwitło
bardzo szybko pomiędzy Samarytanami, gdy tylko drzwi sposobności zostały dla
nich otwarte. Nie ma wątpliwości, że późniejsze owoce rozwinięte ze słów łaski
i prawdy, były wynikiem słów, jakie Pan wyraził przy okazji swej wizyty, którą
omawiamy.
Nasz Pan i Jego
uczniowie przyszli do Galilei nie bacząc na to, że prorok nie jest czczony w
ojczyźnie swojej, lecz podczas gdy tu z jednej strony mógł mieć mniejsze
uznanie, to z drugiej strony było tu dla Niego lepsze pole do działania,
ponieważ ludzie na zewnątrz mniej religijni niż w Judei, mieli faktycznie
lepsze nastawienie serca, aby przyjąć Pana i Jego Prawdę, niż mieszkańcy Judei,
którzy byli spętani sektarianizmem i brzemionami Zakonu, nakładanymi przez
nauczonych w Piśmie i faryzeuszy.
Chociaż nasz Pan uczynił
pierwszy cud w Galilei, to tak naprawdę zdobył swe uznanie w Judei i w
Jerozolimie, a teraz podczas swego powrotu w rodzinne strony posiadał
proporcjonalnie więcej czci, niż jej pozostawił, gdyż wielu Galilejczyków
obecnych podczas świąt w Jerozolimie było świadkami Jego nauk i cudów. W ten
sposób powracał znów do Kany, na scenę swego pierwszego cudu, z dodatkowymi
honorami. Pamiętamy, że przy okazji Jego pierwszego cudu ludzie powiedzieli: „Czy to nie jest Jezus, którego krewnych znamy? Jak
on może być prorokiem i nauczycielem”? – Mar. 6:2-3. Jednakże teraz
Jego sława rozeszła się tak szeroko, iż arystokrata żyjący w Kapernaum odległym
o 25 mil, dowiedziawszy się o Jego obecności w Kanie, podjął w tym czasie podróż,
mając szczególną prośbę o uleczenie swego syna, który był bliski śmierci.
Wyrażone słowo „dworzanin” w
tym tekście może bardziej dosłownie oznaczać królewskiego urzędnika i istnieje
u niektórych przypuszczenie, że był to Chuza, zarządca Heroda, czyli szambelan, a jego żona Joanna była jedną z
tych, które w późniejszym czasie służyły Jezusowi (Łuk. 8:3).
OKAZANIE
WIARY PRZEZ CHUZEGO
Wiara jest treścią
niniejszej lekcji i ona dobrze ilustruje rozwój i stopnie wiary. Znajomość jest
niezbędna jako podstawa wiary i Chuza ją posiadał. Jego wiara została
zamanifestowana w jego przyjściu do Pana i w publicznym okazaniu swego zaufania
do Pana w uleczenie jego syna. Możemy dobrze zauważyć, że było to przede
wszystkim oznaką dobrego stopnia wiary, lecz nasz Pan – bez braku sympatii dla
zainteresowania ojca umierającym synem, lecz z pragnieniem rozwinięcia wiary
Chuzego – zawahał się iść do niego i pozornie sprzeciwił się wykonaniu jego
prośby, mówiąc: „Jeśli nie ujrzycie znamion
i cudów, nie uwierzycie” (w. 48). Gdyby wiara Chuzego była mała lub
gdyby posiadał mało pokory, miałby sposobność zamanifestować swą nieufność i
oburzenie.
On mógł powiedzieć: Od
początku nie wierzyłem w ciebie. Była to jedynie przypadkowa sprawa, ponieważ
lekarze nie mogli nic pomóc mojemu synowi i pomyślałem, że twoje przyjście
mogłoby coś dokonać. Lecz teraz, Panie, widzę twoje wahanie i tłumaczę to
sobie, że ty od czasu do czasu dobierasz sobie przypadki, w których możesz
spowodować uzdrowienie, gdzie możesz pozornie dokonać cudownego uleczenia, lecz
w ogólnych sytuacjach, gdzie choroby są groźne, gdzie śmierć stoi w drzwiach,
jesteś tak samo bezsilny jak nasi lekarze. Przynajmniej zdemaskowałem oszustwo
twych powszechnych roszczeń. Do widzenia!
Lecz nie było tak;
postawa serca Chuzego była inna. Zwłoka naszego Pana jedynie pomnożyła jego
naleganie. Zaczął błagać i ostatecznie powiedział: „Panie! zstąp pierwej, niż umrze dziecię moje”. Proszę cię,
nie dyskutuj nad sprawą mojej wiary, jeśli widzisz moją sytuację jako ojca, to,
jak bardzo mi na tym zależy i przyjdź teraz, i wyświadcz mi tę przysługę, a
omawianie filozofii wiary i moich potrzeb jako ojca pozostaw na później.
Cel naszego Pana został
osiągnięty. Doświadczył wiarę dworzanina i skierował jego umysł od zwykłego
uleczenia do czegoś znacznie wyższego, do Boskiej mocy i do faktu, że cuda
naszego Pana były zamierzone jedynie do przedstawienia Go jako Mesjasza. Lecz
próba wiary nie została jeszcze zakończona, ponieważ Pan zamiast towarzyszyć
Chuzemu do łoża jego syna i tam dokonać uleczenia, jedynie powiedział mu: „Idź, syn twój żyje” – on już nie umrze,
lecz wyzdrowieje (w. 50). Słowo zostało przyjęte z wiarą, natarczywość ustała i
bez wątpienia natychmiast zostało wyrażone podziękowanie. Jest podane, że cud
miał miejsce o godz. 7, czyli o 13-tej. Można przypuszczać, że Chuza przyjechał
dwadzieścia pięć mil konno, z samego rana i spiesząc się bardzo. Jednakże jest
godne uwagi, że podczas gdy mógł powracać tego samego wieczoru z tą samą
szybkością, nie przybył do domu aż do następnego dnia – widocznie podróżował
bez pośpiechu. W międzyczasie jego słudzy spotkali go i oznajmili radosną
wieść, że jego synowi nic nie grozi. Zapytał się ich uważnie o czas
ozdrowienia, a oni szybko odpowiedzieli: „Wczoraj
o godzinie siódmej opuściła go gorączka”. Poznał tedy Chuza, że
poprawa była wynikiem słowa i mocy naszego Pana.
INNY RODZAJ
WIARY
Czytamy, że Chuza „uwierzył sam i wszystek dom jego”. Lecz czyż przedtem nie
wierzył, gdy wyruszył, aby spotkać Mistrza czy też gdy z Nim rozmawiał, gdy
przyjął Jego odpowiedź i szedł do domu? Tak, wszystko to było krokami wiary,
zaufaniem i posłuszeństwem w harmonii z tą wiarą i poświadczeniem jej, lecz gdy
on przyszedł do domu i uświadomił sobie cud, to prowadziło go do jeszcze
większego i głębszego wierzenia w Pana. Teraz on nie tylko jedynie uwierzył, że
Jezus był zdolny uczynić cud, lecz że był On rzeczywiście Mesjaszem,
Zbawicielem. Jego wiara nareszcie dosięgła serca. Bez wątpienia było to
wynikiem tego, że jego żona Joanna w harmonii z jego życzeniem stała się jedną
z aktywnie popierających służbę naszego Pana.
Jaką lekcją wiary możemy
osiągnąć z tego wydarzenia? Odpowiadamy, że dziś wiara ma swe różne stopnie,
czyli kroki. Przede wszystkim nie moglibyśmy mieć żadnej wiary, gdybyśmy nie
posiadali pewnej znajomości jako jej podstawy. Jest napisane: „Bez wiary nie można podobać się Bogu” (Hebr.
11:6), a jedynie ci, którzy Bogu się podobają, którzy posiadają Jego uznanie,
osiągną wieczne życie. Stąd wiemy, że poganie, którzy nie mają wiary w Boga,
gdyż nie posiadają o Nim żadnej znajomości, nie są przyjęci, nie zostali
usprawiedliwieni, w żadnym wypadku nie są zbawieni, czyli uznani przez Boga
jako godni wiecznego życia. To z miejsca rozstrzyga całą sprawę wobec
wszystkich, którzy na podstawie Pisma Świętego usiłują wprowadzać błędne
przypuszczenie, że poganie pójdą do nieba na skutek swej nieświadomości. Ap.
Paweł wykazuje: „Jak uwierzą w tego, o którym nie słyszeli?” Jak mogą
usłyszeć bez opowiadania ustnego lub pisemnego? Jak głoszenie mogłoby ich
dosięgnąć, gdyby Bóg nie odwrócił sytuacji i nie skierował swych słów do nich i
nie spowodował otworzenia oczu ich wyrozumienia?
Lecz elementarna
znajomość i podstawowa wiara na niej zbudowana nie są dostateczne – wiara
powinna wzrastać i zanim może rosnąć, musi prowadzić do pewnych uczynków.
Początkowa wiara Chuzego spowodowała jego podróż do naszego Pana, przez co dał
świadectwo o swej wierze. Lecz ogólnie musiała zaistnieć potrzeba – jak w
przypadku Chuzego – choroba jego syna. Niektórzy mogą słyszeć o Chrystusie,
choć nigdy nie mogą przybliżyć się, jeśli nie uświadamiają sobie potrzeby, lecz
to samo posłannictwo, które im głosi o Chrystusie, wykazuje, że jest On
Zbawicielem i poucza, że wszyscy ludzie są grzesznikami. Jedynie ci, którzy
uświadamiają sobie, że są grzesznikami, którzy pragną uwolnić się od grzechu i
śmierci, będą dążyć do poznania i zbliżenia się do Pana, aby mogli znaleźć
odpocznienie dla swej obciążonej duszy.
WIARA
POCHODZI ZE SŁUCHANIA SŁOWA BOŻEGO
W pierwszym zbliżeniu
się duszy do Pana może być konieczne, aby uczucie potrzeby zostało wzmocnione i
stąd choć Pan jest pełny miłosierdzia, zlitowania i przebaczenia, On dozwala,
aby czyniący pokutę błagał, i zwleka ze swym zapewnieniem o przebaczeniu, aż
sprawy staną się bardziej żywotne dla tego, który łaknie i pragnie Boskiej
łaski, jakiej poszukuje. Wtedy, jak to miało miejsce w przypadku Chuzego, nasz
Pan nie czyni czegoś powierzchownego, cudownie udowadniając nam, że nasza
modlitwa została wysłuchana, że otrzymaliśmy przebaczenie, lecz jedynie mówi
nam: „Grzechy twoje zostały ci
odpuszczone!”.
Gdzie jest właściwa
wiara, wyniki będą podobne do tych, jakie widzimy w przypadku Chuzego –
pokutujący uwierzy, zaufa i pójdzie do domu z wdzięcznością i radością.
Ktokolwiek nie może zaufać, ten nie zbliżył się jeszcze do miejsca, gdzie
mógłby w sposób właściwy otrzymać odpocznienia. Musi on wpierw uprawiać większą
wiarę w Pana i w tym celu potrzebuje większej znajomości Pana i Jego dobroci.
Może on potrzebować przypomnienia sobie Pańskiego charakteru, że jest On bardzo
miłosierny i posiada łagodne zmiłowanie, a gdy stwierdza, że jesteśmy
grzesznikami, oświadcza również, że On tak nas umiłował, gdy jeszcze byliśmy
grzesznikami, iż oddał samego siebie na okup za wielu (Jan 3:16). Musi on
zauważyć, jak łaskawie Pan już postąpił z wieloma w odpuszczeniu ich grzechów i
użyczeniu im swego ducha świętego, przez co została w nich dokonana wspaniała
przemiana charakteru, tak iż rzeczy, które kiedyś miłowali, stały się im teraz
niemiłe, a te, których nienawidzili, obecnie miłują. Z takimi lekcjami w sercu
i z zaufaniem, że Pan się nie zmienia, że On jest ten sam wczoraj, dziś i na
wieki, wszyscy szczerze szukający Boskiej łaski posiadają obfitą podstawę dla
swej wiary w swe odpuszczenie i przyjęcie i są upoważnieni mieć „warowną pociechą” (Hebr. 6:18).
Co powinno być wynikiem
prawdziwej wiary, która po różnych trudnościach osiągnęła stopień
usprawiedliwienia i przyszła do zrozumienia o odpuszczeniu grzechów, pojednania
z Ojcem i zasług kosztownej krwi, przykrywającej wszystkie splugawienia,
przyszłe, jak też przeszłe? Jak w przypadku Chuzego jego wiara przyprowadziła
go do warunków uczniostwa – do wierzenia na daleko wyższym poziomie niż
kiedykolwiek przedtem – tak samo powinno być z nami. Uświadomienie o łasce
Bożej w odpuszczeniu naszych grzechów winno prowadzić nas do takiej wiary w
Niego, do takiej pewności w Jego Słowo, takiego uznawania Pana jako Wielkiego
Nauczyciela, Mesjasza, jakie mogłoby mieć zaufanie w Nim do stopnia akceptacji
wszystkich Jego łaskawych warunków i propozycji. To może oznaczać, że winniśmy
odwrócić się od świata i stać się Jego uczniami, składać wszystko nasze małe na
ołtarzu ofiary, z pełnym zaufaniem, że ten, który rozpoczął w nas dobre dzieło,
jest zdolny i chętny dokończyć je w poranku, podczas którego kościół,
oblubienica zostanie poratowana, wybrana, „przemieniona” (Filip. 1:6; 1 Kor. 15:51-52).
Wierzymy, że większość
naszych czytelników będzie zdolna zauważyć w tej lekcji swe własne
doświadczenia w zakresie usprawiedliwienia i poświęcenia. Co jeszcze pozostaje?
Odpowiadamy, że następne doświadczenie przychodzi jako próba stopnia naszego
ofiarowania, jego prawdziwości i szczerości. Jest to chrześcijańskie życie.
Pierwsze kroki wiary i usprawiedliwienia były jedynie początkiem do naszego
stanowiska na poziomie poświęcenia – spłodzenia przez ducha świętego do nowej
natury. Pańskie szczególne postępowanie podczas obecnego Wieku Ewangelii
dotyczy tych Nowych Stworzeń spłodzonych z ducha – nie tych wielu światowych
albo nawet tych, którzy uczynili pierwszy krok wiary ku usprawiedliwieniu. Jest
to Maluczkie Stadko, któremu Ojcu Niebieskiemu upodobało się dać królestwo –
dla tych, którzy okażą się wiernymi (Łuk. 12:32). Apostoł oświadcza o nich:
„WSZYSTKO
TO DZIEJE SIĘ DLA WAS” – 2 Kor. 4:15
Wszystko w zakresie natury i łaski musi obecnie
działać, aby było najbardziej korzystne dla tej klasy, gdyż Pan oświadczył, że
wszystkie rzeczy mają pomagać ku dobremu tym, „którzy według postanowienia Bożego zostali powołani” (Rzym.
8:28). Cokolwiek nie jest korzystne dla ich dobra, musi być szkodliwe, winno być
zatrzymane i nie może być kontynuowane. Świat bardzo mało może uświadomić sobie
ważność miejsca w sprawach i interesach zajmowanego przez to Maluczkie Stadko.
Rzeczywiście świat nie zna ich, podobnie jak nie poznał świat Pana (1 Jana
3:1). Świat traktuje ich jako część brudu i śmieci wszelkiego rodzaju, uznaje
ich jako głupich dla sprawy Chrystusa. Lecz w przyszłości zasłona zostanie
podniesiona, a cały świat zrozumie tajemnicze dzieło Boskiej opatrzności, gdyż
jak oświadcza apostoł, Bóg w przyszłych wiekach okaże ono nader obfite bogactwo
łaski swojej ze swej dobrotliwości wobec nas w Chrystusie Jezusie (Efez. 2:7).
Ktokolwiek posiada
dostateczność wiary, aby mógł być uznany przez Pana w tej klasie i być
spłodzonym z ducha świętego, będzie jeszcze potrzebował wzrastać w łasce,
znajomości, a także w wierze, lecz znajdzie w Boskiej opatrzności wszystko
potrzebne do tego celu. Dlatego Pismo Święte oświadcza, że Bóg jest wierny w
tej sprawie i jeżeli ktoś z tych spłodzonych z ducha uchybi w osiągnięciu chwalebnego
celu powołania, będzie to jego własna wina, ponieważ zaniedbał lub niewłaściwie
używał Boską łaskę w harmonii z Pańskimi zaleceniami. Niech nasza wiara, drodzy
bracia, obfituje i staje się coraz mocniejsza. Dlatego korzystajmy codziennie z
niebiańskiej „manny”, w jaką zostaliśmy zaopatrzeni. Czyńmy użytek z różnych
okoliczności dla wzrostu i nie bądźmy leniwymi, lecz duchem pałającymi, Panu
służącymi.
Na Straży
1983/2/03, str. 27 , W.T. R-4132 a – 1908 r.